Przemek poznał Małgosię, kiedy był w drugiej klasie gimnazjum. Dziewczyna chodziła do klasy o rok niżej, choć byli w tym samym wieku. Początkowo nie mieli ze sobą bliższych kontaktów. Małgorzata była obiektem drwin ze strony rówieśników, nie tylko ze względu na słabe wyniki w nauce, ale również ze względu na pochodzenie z mało majętnej rodziny. Kpili, że mieszka w domu „na kurzej stopce”, że nie ubiera się modnie i że używa tanich kosmetyków. Z kolei Przemysław był dobrze znany w lokalnym środowisku ze względu na sukcesy w grze w piłkę, uczył się nieźle, był lubiany.
W sierpniu 2013 r. Przemek i Małgosia spotkali się gdzieś w Kłyżowie zupełnie przypadkowo. Wtedy dziewczyna zaproponowała chłopakowi seks, choć nic ich wcześniej w zasadzie nie łączyło. Zapewniała, że zażywa tabletki antykoncepcyjne. Chłopak się zgodził. Po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Wtedy jednak Małgorzata zaszła w ciążę. Oboje jednak nie zdawali sobie wtedy z tego sprawy.
Przemek we wrześniu poszedł do technikum w innej miejscowości, Małgorzata uczyła się jeszcze w gimnazjum. Chłopak chciał kontynuować intymną znajomość. Od października 2013 r. do marca 2014 r. wykonał do nastolatki ponad 80 połączeń telefonicznych i SMS-ów. Chłopak przychodził pod jej dom, licząc, że dziewczyna się z nim spotka. Zachowanie nastolatka sprawiło, że Małgosia zaczęła traktować go jako swojego chłopaka i angażowała się w tę relację uczuciowo. Przemek nikomu jednak o tych kontaktach nie mówił. Dziewczyna nie była popularna przez rówieśników, więc się tego wstydził.
Wszyscy wiedzą
W lutym 2014 r. dziewczyna zorientowała się, że jest w ciąży. Powiedziała babci, że ojcem jest Przemek. W okolicach marca w szkole zaczęto już plotkować, bo dziewczyna zaczęła przybierać na wadze i nosić bardziej luźne ubrania. Jedna z nauczycielek zapytała o to nastolatkę wprost. Małgosia zaprzeczyła, powiedziała, że bierze leki na serce, które powodują tycie.
Nauczycielka znała jednak dobrze rodzinę Małgorzaty, była zdziwiona, bo nigdy wcześniej nie słyszała o jej zdrowotnych problemach. Powiedziała o swoich wątpliwościach ojcu dziewczyny. Ojciec porozmawiał z żoną, ta jednak była wtedy przekonana, że córka w ciąży nie jest.
Plotki w szkole się nasiliły. Małgosia przyznała kilku koleżankom, że spodziewa się dziecka, powiedziała też, że ojcem jest Przemek. Ta informacja szybko się rozniosła, nastolatka musiała znosić uszczypliwe uwagi. W obronie Małgorzaty stanął m.in. ksiądz, który powiedział uczniom, że dziewczynie nie tylko nie wolno dokuczać, ale wręcz należy jej pomóc. Dlatego część uczennic zaczęła zbierać ubranka po młodszym rodzeństwie, by przekazać je potem Małgosi.
W końcu doszło do spotkania matki Małgorzaty z wychowawczynią i wicedyrektorką. Szkoła zadeklarowała, że jest gotowa pomóc dziewczynie w ukończeniu nauki i w dostaniu się do liceum. W domu nastolatka przyznała ostatecznie matce, że jest w ciąży. Rodzina, w tym starsza siostra, okazała dziewczynie wsparcie. Bliscy zaznaczyli, że pomogą Małgosi zarówno w trakcie samej ciąży, jak i w wychowaniu dziecka.
Na początku kwietnia Przemek spotkał się przypadkowo z kolegami, którzy powiedzieli mu, że Małgosia jest w ciąży. Chłopak wydawał się zaskoczony. Ktoś zaczął dopytywać ironicznie, czy już zbiera pieniądze na wózek dla dziecka. Przemek poważnie się zaniepokoił. Poszedł pod dom dziewczyny. Ta potwierdziła mu wtedy, że spodziewa się dziecka. To był dla niego duży szok. Za pięć tygodni miał skończyć dopiero 17 lat.
Przemysław powiedział mimo to Małgosi, że wszystko jakoś się ułoży. Prosił tylko, żeby nic nie mówiła na razie jego matce, bo „go zabije”. Umówił się z dziewczyną na kolejną rozmowę następnego dnia po południu, w okolicach cmentarza.
Małgorzata ginie z rąk Przemysława
Spotkali się zgodnie z planem. W pobliskim lasku uprawiali seks. Potem zaczęli rozmawiać o ciąży. Chłopak upewniał się, czy to na pewno on jest ojcem. Wtedy powiedział, że nie jest na to gotowy, że chce skupić się na nauce. Uznał, że najlepiej będzie, jeśli oddadzą noworodka do domu dziecka lub jakiejś rodzinie do adopcji.
Małgosia nawet nie chciała o tym słyszeć i spoliczkowała chłopaka. Powiedziała mu, że jest „świnią” i że myśli tylko o przyjemnościach, uciekając od obowiązków. Dała mu jasno do zrozumienia, że beztroskie życie nastolatka właśnie się skończyło i musi wziąć odpowiedzialność za swoje wcześniejsze decyzje. Przemek dyskutował, tłumaczył, że to, że będą mieli dziecko, nie oznacza, że on sam stał się własnością Małgorzaty.
W końcu nastolatka powiedziała, że ma jej przekazać do niedzieli pewną sumę pieniêdzy. Obiecała, że jeśli to zrobi, to nie będzie wskazywała go jako ojca. Chłopak wyśmiał tę propozycję i stwierdził wręcz, że dziewczyna „ogłupiała”.
Przemysław w trakcie tej rozmowy zrozumiał, że Małgorzata zamierza urodzić i wychować to dziecko. Wiedział, że nic, co powie lub zrobi, nie powstrzyma dziewczyny od zmiany tej decyzji. Zdenerwowany nastolatek zaczął ją dusić, ale po kilku sekundach puścił. Małgosia wystraszyła się, powiedziała, że oskarży go o pobicie.
Potem chłopak znów zaczął ją dusić. Nie zwalniał ucisku nawet wtedy, gdy dziewczyna osunęła się na ziemię. Przestał dopiero wtedy, gdy upewnił się, że Małgorzata nie oddycha. Sprawdził jeszcze puls. Był niewyczuwalny.
Początkowo nie wiedział, co robić. Potem poszedł po łopatę. Po drodze wziął dwie tylne metalowe kratownice z porzuconej lodówki, wykopał też kilka sosnowych sadzonek. W 20 minut wykopał dół, w którym umieścił ciało dziewczyny. Częściowo zasypał ziemią, potem zakrył gałęziami i kratkami z lodówki, by zwłok nie wykopała dzika zwierzyna. Wyrównał teren i umieścił tam sześć sosnowych sadzonek.
Po wszystkim wrócił do domu, umył się, poszedł do sklepu i na trening do klubu piłkarskiego.
„Wczoraj byłem ponury, dziś rozkwitam”
Matka Małgorzaty zaczęła się niepokoić. Dziewczyna deklarowała, że wróci do domu o godz. 18, bo po spotkaniu z Przemkiem zamierzała jeszcze pójść do kościoła na drogę krzyżową. Matka zaczęła objeżdżać okolicę na rowerze. Nie zgłosiła od razu zaginięcia, bo wydawało jej się, że jest to możliwe dopiero po upłynięciu 24 godzin. Tymczasem zaginięcie można zgłosić na policji od razu.
Następnego dnia, po kolejnych godzinach nieudanych poszukiwań, ustaliła, gdzie mieszka Przemek i pojechała do jego domu. Zapytała chłopaka, czy wie, gdzie jest jej córka. Przemysław twierdził, że wcale nie spotkał się z nią dzień wcześniej, mówił też, że wcale nie była z nim w ciąży. W końcu pod naciskiem kobiety przyznał, że jednak się widzieli. Zaoferował, że pomoże w szukaniu Małgorzaty. Wieczorem rodzina dziewczyny zgłosiła zaginięcie na policji.
Poszukiwania rozpoczęto natychmiast. Zaangażowali się nie tylko policjanci, ale również strażacy. Przełom nastąpił następnego dnia późnym wieczorem. Jeden z policjantów zwrócił uwagę na spulchnioną glebę w sosnowym młodniku i świeżo posadzone drzewka. Nie dawało mu to spokoju. Z dwoma kolegami z komendy wrócił w to miejsce, choć było już ok. godz. 22. Zaczęli kopać, natrafili na kratki i but dziewczyny. Wtedy zawiadomili dyżurnego.
Przed godz. 1 w nocy na miejscu pojawiła się ekipa dochodzeniowo-śledcza, przyjechał też prokurator. Ostatecznie wydobyto zwłoki z ziemi. Sekcja zwłok i późniejsze badania wykazały, że dziewczyna była w 23. tygodniu ciąży. Potwierdzono, że Małgorzata tuż przed śmiercią odbyła stosunek seksualny, a pobrany materiał genetyczny wskazywał na Przemysława. Ustalono także, że to ten chłopak był ojcem dziecka.
Przemysław został zatrzymany. Przyznał się do winy, zaznaczył jednak, że dokonał zabójstwa wyłącznie pod wpływem emocji. Mówił, że zrobił to „bo się bał”, innym razem twierdził, że właściwie „już nie wie, dlaczego to zrobił”, że „złapanie za szyję stało się samo”.
„Powoli o tym zapominam, że takie coś miało miejsce w moim życiu. Zaczynam patrzyć „kolorowo” na świat, na przyszłość. Mam nadzieję na lepsze jutro. Jestem nastawiony bardzo pozytywnie do wszystkiego. Wszystko jest dobre, (…) Wczoraj byłem ponury, dziś rozkwitam…” – napisał w zeszycie kilka tygodni po tragedii.
Trafił do schroniska dla nieletnich, gdzie ukończył pierwszą klasę szkoły zawodowej i ukończył kurs stolarski.
„W jego światopoglądzie nie mieściłoby się, że miałby nagle zostać ojcem dziecka”
Biegli stwierdzili, że chłopak ma organiczne zaburzenia nastroju, co sprawiło, że w chwili zabójstwa miał ograniczoną poczytalność. Mimo to uznano, że może stanąć przed sądem i brać udział w postępowaniu karnym.
Niecały rok po zbrodni zapadł wyrok. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu skazał Przemysława na 15 lat więzienia. Do tego chłopak miał zapłacić po 30 tys. zł matce i ojcu Małgorzaty oraz 5 tys. zł jej siostrze.
„W światopoglądzie Przemysława nie mieściło się to, że on, „gwiazda” A – klasowej drużyny piłkarskiej mający przed sobą karierę sportową, a do tego dobry uczeń I klasy technikum, mający możliwość kontynuowania nauki nagle miałby zostać ojcem dziecka jednej z uboższych mieszkanek okolicy, którą traktował przedmiotowo jako obiekt do zaspokajania swoich zachcianek seksualnych” – wskazywał potem Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu.
Dlaczego kara nie była surowsza? „Sąd miał na uwadze głównie cel wychowawczego oddziaływania wobec oskarżonego, w szczególności zaś fakt, iż kara ta spowoduje, że oskarżony w przyszłości nie dopuści się popełnienia przestępstwa” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Wzięto też pod uwagę to, że chłopak miał ograniczoną poczytalność i w chwili zdarzenia nie miał jeszcze ukończonych 17 lat.
„W ocenie sądu pomimo ograniczonej poczytalności oskarżony miał pełną świadomość konsekwencji, jakie dla życia pokrzywdzonej oraz jej płodu spowoduje złapanie, a następnie kilkuminutowe ściskanie jej rękami za szyję” – podkreślił sąd.
„Orzeczona kara ma na celu uświadomienie sobie przez oskarżonego swojego nagannego zachowania w stosunku do 17-letniej pokrzywdzonej, którą pozbawił życia praktycznie na początku wchodzenia w okres dorosłości i zmuszenie go do refleksji nad własnym zachowaniem w swoim dalszym dorosłym życiu, w które dopiero wkracza” – wskazano w orzeczeniu.
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie po kilku miesiącach podtrzymał wyrok. Przemysław D. opuści więzienie w 2029 r. jako 32-latek.