-
Donald Trump i federalne władze USA zostali pozwani za nieprzyznanie środków na ochronę zaskrońca igliwiowego, rzadkiego gatunku węża.
-
Centrum Różnorodności Biologicznej twierdzi, że decyzja agencji była arbitralna i nie uwzględniła rzeczywistych zagrożeń wynikających z degradacji środowiska i podziału populacji.
-
Sąd federalny w Waszyngtonie zdecyduje, czy węża należy objąć specjalną ochroną, co może zmusić administrację do zmiany polityki środowiskowej.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Ustawa ta – zdaniem Centrum Różnorodności Biologicznej – obliguje administrację Donalda Trumpa i władze federalne do aktywnej ochrony zagrożonego gatunku i przyznania na to środków. Tymczasem federalna służba United States Fish and Wildlife Service odpowiadająca za stanie na straży parków narodowych i bioróżnorodności przyrody Stanów Zjednoczonych odrzuciła wniosek o objęcie ochroną zaskrońca igliwiowego. Uznała, że liczebność gada jest dostatecznie i nie potrzeba specjalnej ochrony.
Centrum Różnorodności Biologicznej twierdzi natomiast, że federalna agencja popełniła fatalny błąd i przeszacowała liczbę tych węży na podstawie niewłaściwych obliczeń. Nie wzięła, chociażby pod uwagę faktu, jak poszatkowany jest areał zaskrońca, pocięty drogami szybkiego ruchu, na których zresztą wiele z tych węży ginie podczas prób łączenia się z osobnikami swego gatunku. Ze względu na spore rozmiary, powolny sposób poruszania się oraz dzienny tryb życia zagrożenie ze strony samochodów jest dla tych zwierząt ogromne. I auta na drogach je dziesiątkują. Właśnie w tym rzecz i ochrona ma zapobiegać takim przypadkom.
Przyrodnicy oburzeni. „Ustalenia Waszyngtonu są arbitralne”
„Łącząc ze sobą liczebność populacji węża oddzielonych od siebie barierami drogowymi federalna agencja przeszacowała odporność populacji tego gada na zagrożenie i możliwe wymieranie. Nie wzięła pod uwagę poszatkowania populacji ani degradacji środowisk” – czytamy w oficjalnym komunikacie w tej sprawie. „To nieuzasadnione ustalenia służby są pod wieloma względami arbitralne i sprzeczne z najlepszą dostępną wiedzą naukową” – dodaje centrum. – „Ponadto administracja federalna zastosowała bezprawną interpretację ustawy o gatunkach zagrożonych w stosunku do tego właśnie węża„.
To m.in. kryterium prawdopodobieństwa obecności „przynajmniej jednego osobnika” na danym terenie w określonej jednostce czasu, ale zdaniem Centrum Różnorodności Biologicznej, to wcale nie jest miara zagrożenia zwierzęcia na wymieranie. Pomija wiele innych ważnych czynników i tryb życia gatunku.
Rzecz idzie o ochronę jednego z największych węży USA
Mówimy o zaskrońcu igliwiowym, który należy do rodziny połozowatych, czyli węży właściwych. Jest dość luźno spokrewniony z naszymi zaskrońcami. Zamieszkuje bardzo specyficzne lasy dębowo-sosnowe rosnące na południowym-wschodzie Stanów Zjednoczonych, głównie na Florydzie, ale również w stanach Georgia, Alabama, Missisipi, Luizjana, a także Karolina Południowa aż po Wirginię. Jest narażony nie tylko na śmierć pod kołami samochodów, ale również na degradację tych lasów i swego środowiska. Wymaga suchych, piaszczystych gleb z niewielką roślinnością, aby móc je wykorzystywać jako miejsca gniazdowania i hibernacji.
„Te węże to skryte perełki Południowego Wschodu, ale jeśli wkrótce nie zostaną objęte ochroną na mocy ustawy o gatunkach zagrożonych, istnieje realne ryzyko, że wyginą” – tłumaczy Jeremiah Scanlan, prawnik z Centrum Różnorodności Biologicznej.

Zaskrońce igiliwowe znakomicie kopią i często spędzają czas pod ziemią. Korzystają też z nor innych zwierząt. Znane są także z tego, że wytworzyły specjalną głośnię i potrafią wydawać dźwięki, co jest rzadkie u węży. Te węże dorastają do 2,1 m, a zatem są jednymi z największych w Stanach Zjednoczonych.
Sąd rozstrzygnie, czy węża chronić, czy nie
Jak poinformowali urzędnicy Centrum Różnorodności Biologicznej, pozew został złożony w sądzie federalnym w Waszyngtonie. Sąd może zmusić federalną administrację do zmiany decyzji w sprawie tego gatunku i jego statusu ochronnego.