-
Afera korupcyjna w państwowym koncernie Enerhoatom w Ukrainie wywołała poruszenie w Unii Europejskiej
-
Węgierskie władze zdecydowanie sprzeciwiają się dalszemu finansowaniu Ukrainy przez UE, powołując się na niewystarczającą kontrolę wydatków i korupcję.
-
Litwa deklaruje dalsze wsparcie dla Ukrainy, argumentując, że walka Kijowa jest walką o wolność całej Europy.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Afera korupcyjna w Ukrainie ujrzała światło dziennie, gdy Narodowe Biuro Antykorupcyjne opublikowało nowe dokumenty w sprawie śledztwa w Enerhoatomie. Osoby zamieszane w pranie brudnych pieniędzy miały czerpać nielegalny zysk na kontraktach kontrahentów.
Jako organizatora całego procederu wskazano biznesmena Tymura Mindicza, bliskiego byłego współpracownika prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Mindicz miał opuścić Ukrainę jeszcze przed przeszukaniami.
Do dymisji podała się minister energetyki Switłana Hrynczuk, z kolei minister sprawiedliwości Herman Hałuszczenko został zawieszony w pełnieniu obowiązków. W sprawie zatrzymano pięć osób, a siedem usłyszało zarzuty.
Afera korupcyjna w Ukrainie. Węgierskie władze apelują
Ujawnienie afery pobudziło do działania węgierskie władze. Przypomnijmy, że Budapeszt praktycznie od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę chce jak najszybszego zakończenia wojny kosztem ustępstw wobec Kremla.
Viktor Orban i jego ministrowie wielokrotnie zarzucali europejskim partnerom rzekome „dążenie do eskalacji”, twierdząc, że Węgry nie są stroną konfliktu. Korupcja, w którą zamieszani są ukraińscy urzędnicy państwowi, to dla Budapesztu kolejny argument za ograniczeniem pomocy dla Kijowa.
„Bruksela od wielu lat finansuje działania państwa ukraińskiego z pieniędzy europejskich obywateli. Tymczasem na Ukrainie kwitnie korupcja, nic więc dziwnego, że nikt jeszcze nie doczekał się dokładnego raportu na temat tego, jak wydatkowane są środki otrzymane od UE… Tymczasem czego chce Bruksela? Żeby wysłać jeszcze więcej pieniędzy na Ukrainę, do prezydenta Zełenskiego, w którego bezpośrednim otoczeniu wykryto niedawno dużą siatkę korupcyjną” – skomentował w mediach społecznościowych szef MSZ Węgier Peter Szijjártó.
Znany z antyukraińskiej retoryki Szijjártó napisał, że należy „skończyć z szaleństwem” i „przestać wysyłać pieniądze na Ukrainę”. Dodał też, że póki rządy sprawuje Fidesz „Węgrzy mogą być pewni, że ich pieniądze nie trafiają na Ukrainę”.
„Oczywiście sytuacja byłaby inna w przypadku rządu federalnego brukselsko-ukraińskiego” – podsumował minister, nawiązując prawdopodobnie do głównej partii opozycyjnej.
Proeuropejska Partia Szacunku i Wolności (TISZA) wygrywa w przedwyborczych sondażach. Wybory parlamentarne na Węgrzech odbędą się wiosną 2026 r.
Jasna deklaracja ministra z Litwy. „Ukraina jest jedyną opcją”
Zupełnie odmienny pogląd od Szijjártó zaprezentował minister finansów Litwy Kristupas Vaitekunas. O sprawę korupcji w Ukrainie zapytano go przed czwartkowym posiedzeniem Rady ds. Gospodarczych i Finansowych w Brukseli.
– Ukraina jest naszą jedyną opcją. Walczy nie tylko o własną wolność i prawo do wyboru drogi życia, ale także o wolność Europy. Tak więc, pomimo skandalu, nie mamy innego wyjścia – podkreślił szef resortu.
Jak tłumaczył, Mińsk prowadzi przeciw Litwie wojnę hybrydową, wykorzystując presję migracyjną na granicach. Vaitekunas wskazywał, że jego kraj ponosi straty finansowe i wizerunkowe. Z kolei wlatujące z Białorusi balony meteorologiczne zmuszają władze do zamykania lotnisk.
Źródło: Ukrinform, Unian


