
Michał Dworczyk został wezwany do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie stawił się w piątek przed godz. 12. To pokłosie tzw. afery mailowej, czyli wycieku państwowej korespondencji z prywatnej skrzynki pocztowej szefa Kancelarii Prezesa Rady.
– Czynności przebiegły profesjonalnie, usłyszałem dwa zarzuty, z którymi się nie zgadzam. (…). Nie przyznałem się do winy, bo zarzuty są kuriozalne, odmówiłem składania zeznań do czasu zapoznania się z aktami – powiedział polityk tuż po przesłuchaniu.
Europoseł dodał, że przez trzy lata miał status osoby pokrzywdzonej w śledztwie, a teraz jest „de facto podejrzanym”.
Dziennikarze dopytywali Dworczyka, czy nie żałuje prowadzenia korespondencji dotyczącej państwa z prywatnej skrzynki, jednak polityk ocenił, że „nie takiej podstawy prawnej”, która zakazywałaby takiego działania. Z kolei aferę mailową określił cyberatakiem na prywatną korespondencję polityków prawicy. – Mówił o tym w „Gazecie Wyborczej” generał Piotr Pytel, którego o sympatię do tego obozu nie można podejrzewać – dodał.
Dworczyk w prokuraturze. „Nie tropią hakerów”
Jeszcze przed formalnościami w budynku przy ul. Chocimskiej europoseł PiS zamieścił obszerny wpis w sieci.
„Po pięciu latach od ataku hakerskiego na skrzynki mailowe co najmniej kilkudziesięciu polityków oraz urzędników państwowych, prokuratura nie ma pojęcia kto dokonał przestępstwa. Jednak dziś prokuratura nie tropi hakerów, a stawia zarzuty mi, jednemu z poszkodowanych” – napisał Dworczyk.
„Dziś udaję się do prokuratury i mam nadzieję, że wkrótce przed niezwisłym sądem wykażę absurdalność oraz polityczne motywy stawianych mi zarzutów” – zapewnił europoseł prawicy.
Afera mailowa. Państwowa konwersacja z prywatnej skrzynki trafiła do sieci
Konwersacje publikowane na telegramowym koncie „Poufna Rozmowa” dotyczyły m.in. zarządzania pandemią COVID-19, kulisów sporu na linii Mateusz Morawiecki-Zbigniew Ziobro, konsultacji z Trybunałem Konstytucyjnym, a także ustalaniem przekazu w mediach publicznych.
Ówcześni rządzący po wybuchu afery nie potwierdzili ani nie zaprzeczyli prawdziwości korespondencji, jednocześnie zwróciły uwagę na „wschodni odcinek” wycieku danych. Miało to mieć związek ze wspieraniem przez Michała Dworczyka organizacji zwalczanych przez reżim na Białorusi.
Do podobnych wniosków doszła amerykańska agencja wywiadowcza Recorded Future – ta wykazała, że za operacją cybernetyczną Ghostwriter stała Rosja, a nieodłączną częścią tej akcji była polska afera mailowa. Ustalenia opublikowało OKO.press. Za rosyjską grupą medialną Patriot Media Gropu rozpowszechniającą „maile Dworczyka” stał rosyjski szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgenij Prigożin.
Według polskich śledczych Michał Dworczyk jako szef KPRM miał nie dopełnić swoich obowiązków poprzez „posługiwanie się niecertyfikowaną i niezabezpieczoną prywatną skrzynką mailową do prowadzenia korespondencji w zakresie realizacji zadań służbowych wynikających z pełnionych funkcji, mających znaczenie dla bezpieczeństwa publicznego i prawidłowego funkcjonowania organów państwa”.
Dworczyk stracił immunitet. Partyjny kolega: Takich ludzi powinno się chronić
Ponadto polityk PiS – jak stwierdza prokuratura – miał także utrudniać postępowanie. Po zgłoszeniu do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego faktu wycieku korespondencji do sieci, Dworczyk miał polecić ustalonej osobie trwale wykasować z prywatnej skrzynki mailowej m.in. przychodzące maile pishingowe, metadane związane z otwarciem tych maili i linków lub plików w nich zawartych.
– Skutkiem takiego działania było zniszczenie danych stanowiących istotny dowód dla ustalenia okoliczności i sprawcy przestępstwa – informowała w połowie 2024 roku prok. Anna Adamiak. Śledczy wystąpili do Parlamentu Europejskiego z wnioskiem o uchylenie Michałowi Dworczykowi immunitetu, co dokonał się w październiku tego roku.
Sprzeciw wobec takiej decyzji wyraził m.in. Piotr Müller, były rzecznik rządu premiera Mateusza Morawieckiego.
„Michał Dworczyk to przykład odpowiedzialnego państwowca – człowieka, który zawsze stawał do zadań specjalnych w momentach kryzysu. Przez lata pracował na rzecz wzmacniania bezpieczeństwa Polski. To właśnie on stał się ofiarą ataku hakerskiego ze Wschodu. Takich ludzi powinno się chronić i doceniać, a nie stawiać pod pręgierzem politycznych rozgrywek” – napisał w sieci europoseł PiS.

