Afera w Instytucie Pileckiego. Hanna Radziejowska została sygnalistką
Krzysztof Ruchniewicz, szef Instytutu Pileckiego, poinformował w czwartek 14 sierpnia, że odwołał Hannę Radziejowską z funkcji kierowniczki oddziału w Berlinie. Wcześniej Hanna Radziejowska przekazywała ministerce kultury Marcie Cienkowskiej informacje o nieprawidłowościach, do jakich miało dochodzić w Instytucie Pileckiego. Podobne informacje otrzymywała od Radziejowskiej poprzednia szefowa resortu kultury, Hanna Wróblewska. Wirtualna Polska ustaliła, że w kwietniu tego roku Hanna Radziejowska została uznana przez Ministerstwo Kultury za sygnalistkę.
Odwołanie Radziejowskiej to forma odwetu Ruchniewicza?
Sygnaliści są chronieni na mocy specjalnych przepisów. Ich tożsamość pozostaje niejawna. Jeśli zgłoszenie przekazywane przez sygnalistę dotyczy jego szefa, ma on prawny zakaz podejmowania jakichkolwiek działań odwetowych. To ważne, ponieważ istnieje podejrzenie, że decyzja o odwołaniu Hanny Radziejowskiej mogła być formą zemsty Krzysztofa Ruchniewicza za informacje o nieprawidłowościach przekazywane Ministerstwu Kultury. Ponadto Wirtualna Polska ustaliła nieoficjalnie, że obecnie Radziejowska formalnie wciąż pracuje dla Instytutu Pileckiego, a Ruchniewicz chce ją zwolnić dyscyplinarnie. Instytut nie odpowiedział na pytanie, czy rzeczywiście wszczęto procedurę zwolnienia dyscyplinarnego Radziejowskiej.
Wyciekła treść poufnej korespondencji
W lipcu Hanna Radziejowska wysłała list do ministerki kultury Marty Cienkowskiej i kierującego polską ambasadą w Niemczech Jana Tombińskiego. Na początku sierpnia „Rzeczpospolita” poinformowała, że Instytut Pileckiego planował zorganizować seminarium dotyczące zwrotu dób kultury przez Polskę Niemcom. Przekazano, że za pomysłem zorganizowania seminarium stał Krzysztof Ruchniewicz. Właśnie w tej sprawie Radziejowska miała wysłać list do Cienkowskiej i Tombińskiego. Radziejowska zaznaczyła przy tym, że przekazuje informacje w trybie ustawy o ochronie sygnalistów i chce zachować poufność korespondencji. Tymczasem Wirtualna Polska ustaliła, że Ruchniewicz miał dostęp nie tylko do informacji opublikowanych przez „Rzeczpospolitą”, ale też do całej treści listu Radziejowskiej.
WP: List Radziejowskiej krąży wśród polityków i urzędników
Wirtualna Polska sprawdziła również, czy dziennikarze mogą dotrzeć do listu, który Radziejowska wysłała ministerce kultury. Portal skontaktował się w tej sprawie z posłem koalicji rządowej. Jak przekazano, polityk „w ciągu kilku godzin przesłał kopię listu, który został oznaczony przez jego autorkę jako poufna korespondencja”. Wirtualna Polska podkreśliła, że „dokument zaczął krążyć wśród polityków i urzędników jako ciekawostka„.
Hanna Radziejowska: Będę dochodzić swoich praw przed niemieckim sądem
Hanna Radziejowska w rozmowie z Wirtualną Polską powiedziała, że maila z informacją o dymisji dostała pół godziny przed czwartkową konferencją prasową, podczas której Ruchniewicz ogłosił swoją decyzję. – Nie rozumiem przyczyn odwołania, ale rozumiem, że instytut jest w trakcie procesu zwolnienia mnie z pracy. Jestem zatrudniona na niemieckim prawie i będę dochodzić swoich praw przed niemieckim sądem. Nie powiem, że jest mi przykro. Jestem państwowcem i dbam o to, by nasze dobro wspólne dobrze funkcjonowało. Tak było i w tym przypadku, gdy informowałam odpowiednie władze o problematycznych sytuacjach w Instytucie Pileckiego – powiedziała Radziejowska.
Więcej: Przeczytaj też artykuł „Kreml podał nowe informacje. Tyle mają potrwać negocjacje z Trumpem. Putin przyleci w ostatniej chwili”.
Źródła:Wirtualna Polska, Gazeta.pl