Politycy Koalicji 15 Października, z którymi rozmawiała Interia, są zgodni: sprawę możliwych nieprawidłowości wokół wydatkowania środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) należy wyjaśnić do samego spodu i z całą stanowczością. Chodzi o budzące duże emocje i niemniejsze wątpliwości wnioski przedstawicieli branży hotelarsko-restauracyjno-gastronomicznej.
– Kwerenda tego, jak i na co zostały wydane pozwolenia musi być, pieniądze wydane niezgodnie z przeznaczeniem muszą wrócić. Nie wyobrażam sobie, że KPO będzie budowało czy wyposażało sauny i jachty – mówi Konrad Frysztak, poseł i wiceszef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
– Musimy przyjrzeć się przede wszystkim założonym celom tych konkursów i temu, czy zostały osiągnięte. Bo o tym, czy doszło do jakichś nieprawidłowości decyduje, czego dany konkurs bądź program dotyczył – dodaje posłanka Urszula Pasławska, wiceprezeska PSL.
Anna Maria Żukowska, posłanka i przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy, idzie jeszcze o krok dalej i sugeruje, że konieczna może być powtórka weryfikacja wszystkich wniosków o dofinansowanie z KPO. – Samorządy też mogą wnioskować o jakieś dziwne rzeczy. Może powinno to zostać prewencyjnie skontrolowane. Jednak biorąc pod uwagę liczbę wniosków, to jest nie do zrobienia w ciągu kilku dni. Taka kontrola potrwałaby z miesiąc albo dwa – mówi w rozmowie z Interią.
Afera z KPO uderza w rządzących. „To jest defensywa”
Kontrola kontrolą, ale to, co już się stało też będzie mieć swoje konsekwencje dla rządzących. – Niestety to jest znowu schrzanione komunikacyjnie. Jeśli od dwóch tygodni było wiadomo, że coś jest nie tak, to należało się do tego odpowiednio przygotować – irytuje się Anna Maria Żukowska z Lewicy.
Jej zdaniem, teraz cały proces inwestycyjny w ramach KPO, który był i jest jednym z flagowych sukcesów rządu Donalda Tuska, może zostać ośmieszony przez historię dotyczącą około 0,5 proc. wszystkich przyznanych Polsce środków z KPO. – To są bardzo łatwe do zaatakowania i ośmieszenia historie – nie ma wątpliwości posłanka i szefowa klubu parlamentarnego Lewicy. – Nie rozumiem, dlaczego wiedząc, że nadciąga wielka, ciemna chmura nie została przygotowana pod to komunikacja. To, co widzimy teraz, to już tylko reakcja. To jest defensywa – podkreśla rozmówczyni Interii.
– Pytanie co do legalności jest oczywiste, ale warto też zapytać i odpowiedzieć, kto ustalał kryteria dla wniosków i dzielił środki – dodaje ze swojej strony Urszula Pasławska, wiceszefowa PSL.
Afera wokół KPO. Pierwsza głowa już spadła
Pierwszych tłumaczeń budzącej duże społeczne emocje sytuacji podjął się już nadzorujący wydatkowanie pieniędzy z KPO resort funduszy i polityki regionalnej. – Mamy do czynienia z opisem sytuacji, w której projekty, które zostały wybrane do dofinansowania, nie spełniają jego celów. Sprawiają wrażenie dość cwaniackich projektów i cwaniackiego podejścia – ocenił podczas konferencji prasowej wiceminister Jan Szyszko.
Mnie na razie te wyjaśnienia nie wystarczają. Będę chciał, by ta kontrola jak najszybciej doprowadziła do rzetelnej oceny każdej wydanej złotówki. (…) Zero tolerancji dla tej praktyki
Polityk Polski 2050 podkreślił jednak, że budżet inwestycji z branży hotelarsko-restauracyjno-cateringowej to zaledwie 0,5 proc. wartości polskiego KPO. Celem pomocy było swego rodzaju wyrównanie strat poniesionych przez przedsiębiorców z tej branży podczas pandemii koronawirusa, gdy ich biznesy były zamykane lub napotykały poważne ograniczenia w funkcjonowaniu z powodu sytuacji epidemicznej w kraju.
– Natomiast rzeczywiście, jeśli czytamy o wnioskach o dofinansowanie na rozbudowę garderoby czy innego typu godnej potępienia kreatywności wnioskowej ze strony beneficjentów, to włos się jeży na głowie i to wymagało reakcji – zapewnił wiceminister. Jak dodał, „pierwsze informacje, że w tej inwestycji mogą pojawiać się jakieś nieprawidłowości mające charakter systemowy dotarły do resortu kilka tygodni temu i niezwłocznie zaczęliśmy badać temat i podejmować stosowne decyzje”.
Te decyzje to przede wszystkim kolejne kontrole w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) oraz w jej regionalnych oddziałach, które odgrywały istotną rolę w procesie wnioskowym. Wiceminister Szyszko poinformował też, że w związku z możliwymi nieprawidłowościami wraz z końcem lipca zdymisjonowana została dotychczasowa prezesa PARP – Katarzyna Duber-Stachurska.
– Nie ma przyzwolenia na nieprawidłowe wykorzystywanie publicznych środków i funduszowe cwaniactwo, które budzi słuszne oburzenie – podkreślił wiceszef resortu funduszy i polityki regionalnej.
Pełczyńska-Nałęcz: „Nawet mysz się nie prześliźnie”
Do sprawy odniosła się również Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa resortu odpowiedzialnego za kontrolę wydatkowania pieniędzy z KPO. „Podpisaliśmy w półtora roku ponad 824 tys. umów. I owszem, przy tak ogromnej skali inwestycji mogą niestety zdarzyć się nietrafione umowy. Wówczas trzeba natychmiast zadziałać – kontrolnie i naprawczo. I takie działania zostały podjęte” – zapewniła w obszernym wpisie na Facebooku. Przypomniała, że zarządzone kontrole są w toku, a szefowa PARP straciła stanowisko. „Wszystko zostanie sprawdzone tak, że mysz się nie prześliźnie” – nie pozostawiła wątpliwości polityczka Polski 2050.
Podkreśliła też jednak, że nieprawidłowości, które rozgrzały emocje opinii publicznej, nie powinny zaważyć na całości wizerunku inwestycji z KPO. „KPO to ogromna szansa rozwojowa dla Polski, zwłaszcza dla tej lokalnej, która dramatycznie potrzebuje inwestycyjnego wsparcia” – pisze w swoim poście Pełczyńska-Nałęcz.

Wiceprzewodnicząca Polski 2050 zwraca też uwagę na internetową kampanię próbującą obrzydzić Polakom inwestycje z KPO. „(…) od pewnego czasu widać wzmożenie anonimowych kont. Nagłaśniają one pojedyncze, wyjęte z kontekstu umowy i próbują zohydzić cały projekt. Nie dajmy im tego zrobić” – zaapelowała.
Donald Tusk: Zero tolerancji
Sprawa wątpliwych wydatków pieniędzy z KPO z pewnością nie pozostanie jednak wyłącznie wewnętrznym problemem resortu minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. O sprawie wie już i zabrał w niej głos premier Donald Tusk. Przyznał, że rozmawiał o problemie i podjętych krokach z minister funduszy i polityki regionalnej.
– Mnie na razie te wyjaśnienia nie wystarczają. Będę chciał, by ta kontrola jak najszybciej doprowadziła do rzetelnej oceny każdej wydanej złotówki. Tam, gdzie ten wydatek był nieuzasadniony, będę oczekiwał szybkiej decyzji, włącznie z odebraniem środków. Zero tolerancji dla tej praktyki – jasno dał zrozumienia szef rządu. – Jeśli okaże, że eksperci zdecydowali o przyznaniu środków, a wnioski nie były uzasadnione, to będzie weryfikowane. Sam tego przypilnuję – obiecał.
Nie rozumiem, dlaczego wiedząc, że nadciąga wielka, ciemna chmura nie została przygotowana pod to komunikacja. To, co widzimy teraz, to już tylko reakcja. To jest defensywa
Premier najwyraźniej nie rzucał słów na wiatr, bo niedługo po jego słowach do gry weszła Prokuratura Regionalna w Warszawie. Poinformowała, że podjęła działania dotyczące dotacji z Krajowego Planu Odbudowy. „8 sierpnia 2025 roku Prokuratura Regionalna w Warszawie z urzędu podjęła czynności sprawdzające w związku z doniesieniami medialnym dotyczącymi nieprawidłowości w udzielaniu dotacji z Krajowego Planu Odbudowy” – czytamy w komunikacie.
– To zupełnie wstępny etap postępowania. Ma ono ustalić, czy istnieją przesłanki do wszczęcia śledztwa, czyli ma odpowiedzieć na pytanie, czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa – mówił w rozmowie z Polsat News prokurator Mateusz Martyniuk. Zapowiedział również, że w najbliższych dniach prokuratura udzieli szerszych informacji.
„Polska 2050 nie ma już nic do stracenia, bo straciła wszystko”
Ostra reakcja Donalda Tuska nie umknęła uwadze polityków Koalicji 15 Października. Ci nieoficjalnie spekulują o możliwych politycznych konsekwencjach. Zwłaszcza, że sprawa dotyczy Polski 2050, na którą premier do dłuższego czasu jest cięty po tym, jak Szymon Hołownia spotykał się nocą z politykami Prawa i Sprawiedliwości, a potem w „Gościu Wydarzeń” Polsat News mówił o tym, że politycy koalicji rządzącej namawiali go do zamachu stanu w związku z zaprzysiężeniem prezydenta Karola Nawrockiego.
– Całe szczęście, że wyjaśnienia nie satysfakcjonują premiera. Najwyższa pora – nie ukrywa radości prominentny polityk większości rządzącej. I dodaje: – Wczoraj pewnie bym powiedział, że to najwyższa pora, żeby w końcu ściąć głowę Pełczyńskiej-Nałęcz, ale dzisiaj jestem już w nastroju urlopowym bez chęci vendetty. W tym przypadku najlepiej byłoby się jej pozbyć, to zły człowiek jest, zresztą źle też doradza w wielu kwestiach samemu Szymonowi.
– Nie szefowa PARP ustalała wytyczne w tym programie, nie szefowa PARP zatwierdzała wnioski – to już inny głos z obozu władzy, który jasno sugeruje, że szefowa PARP została kozłem ofiarnym w całej sytuacji. – Ta historia ma potencjał na to, że polityczna pozycja pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz w rządzie nie wzrośnie. Stanowisko wicepremiera na jesieni wydaje się w tym kontekście wątpliwe. Jednak na ten moment nie spodziewam się żadnych dymisji – mówi nasze źródło.
Są też jednak głosy, że pozycja Polski 2050, a także marszałka Sejmu i minister funduszy i polityki regionalnej, jest dzisiaj tak słaba, że – paradoksalnie – nic więcej stać się im w ramach koalicji nie może. – Polska 2050 nie ma już nic do stracenia, bo straciła wszystko. Aktywem jest 30 posłów w Sejmie, którzy zapewniają większość tej koalicji, dlatego myślę, że nie obawiają się żadnych konsekwencji – mówi jedna z ważnych figur w obozie władzy.
Co ważne, nie wyklucza jednak awansu minister Pełczyńskiej-Nałęcz na wicepremiera jesienią tego roku. – Nie wiem, czy nie zostanie wicepremierem na jesieni. Nie zdziwię się, jeśli jednak zostanie. Priorytetem jest większość dla koalicji, rząd musi mieć przynajmniej o jednego posła więcej w Sejmie od opozycji – słyszymy.