-
Kenijski sąd zablokował inwestycję węglową nad Oceanem Indyjskim, dając pierwszeństwo ochronie środowiska oraz lokalnych społeczności.
-
Wyrok podkreśla znaczenie praw mieszkańców do decydowania o rozwoju regionu i ochrony dziedzictwa kulturowego, zwłaszcza w przypadku unikatowego Lamu.
-
Kenia stawia na odnawialne źródła energii, a nie na węgiel – już 90% prądu pochodzi z OZE, co wpisuje się w zrównoważony rozwój kraju.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W Kenii zakończył się trwający sześć lat spór o budowę ogromnej elektrowni węglowej. Sąd w mieście Malindi uznał, że inwestorzy, firmy Centum Investment Company i Gulf Energy, nie przeprowadzili wymaganych konsultacji społecznych i nie ocenili wystarczająco wpływu projektu na środowisko.
„Publiczne konsultacje nie były prowadzone zgodnie z obowiązującym prawem” – stwierdził sędzia Francis Mwangi Njoroge w uzasadnieniu wyroku, cytowany przez portal Mining.com (Africa). Decyzja kończy batalię o pierwszy w Kenii zakład węglowy o mocy 1050 megawatów, który miał powstać w pobliżu miasta Lamu, na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego.
Projekt od początku budził sprzeciw mieszkańców i organizacji ekologicznych. Ostrzegano, że emisje z zakładu mogą zanieczyścić powietrze, wodę i zaszkodzić ekosystemom morskim, a także zagrozić turystyce – głównemu źródłu utrzymania lokalnych społeczności.
Dlaczego sprawa Lamu ma znaczenie
Lamu, choć w Polsce niemal nieznane, to miejsce wyjątkowe. To najstarsze zachowane miasto Suahili w Afryce Wschodniej, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zabytkowa architektura, labirynt wąskich uliczek i drewniane żaglowce dhow od wieków tworzą pejzaż, który łączy wpływy arabskie, afrykańskie i indyjskie.
Budowa przemysłowego kompleksu węglowego kilka kilometrów od tego historycznego centrum od samego początku wywołała protesty. „To zwycięstwo pokazuje, że społeczności mają prawo decydować o własnym rozwoju” – mówiła Fatuma Ali z organizacji Save Lamu, jednej z inicjatorek protestu.
To pierwsze w Afryce Wschodniej orzeczenie, które tak jednoznacznie uznaje prawo lokalnych mieszkańców do ochrony środowiska przed dużą inwestycją energetyczną.
Jednocześnie Afryka stoi przed dylematem: jak zasilić rosnące miasta, fabryki i sieci transportowe bez powielania błędów świata uprzemysłowionego. Węgiel kusi – jest tani i łatwo dostępny – ale jego koszty środowiskowe i zdrowotne stają się coraz bardziej oczywiste.
Kenia: energia z geotermii zamiast z węgla
Kenijski rząd już kilka lat temu obrał inny kurs. Około 90 proc. energii elektrycznej w kraju pochodzi dziś z odnawialnych źródeł – głównie z elektrowni geotermalnych, wodnych, wiatrowych i słonecznych. To najwyższy odsetek w całej Afryce.
Celem rządu w Nairobi jest osiągnięcie pełnego dostępu do elektryczności dla wszystkich obywateli do 2030 r. i utrzymanie produkcji energii w stu procentach z OZE.
„Wyrok w sprawie Lamu pokazuje, że nie potrzebujemy wracać do przeszłości, by zaspokoić potrzeby przyszłości” – komentuje prof. Patrick Odhiambo z Uniwersytetu w Nairobi. „To sygnał, że rozwój gospodarczy może iść w parze z odpowiedzialnością klimatyczną”.


