– Wątpliwości powinny zostać wyjaśnione dla dobra wszystkich obywateli – zarówno prezydenta elekta, jak i każdej osoby, która uczestniczyła w wyborach, uczestniczy w życiu politycznym i zamierza uczestniczyć w tych procesach demokratycznych w przyszłości. (…) Każdy protest wyborczy powinien zostać tak wyjaśniony, żeby móc odbudować nadwyrężone zaufanie obywateli do państwa – zaznaczyła Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica), która w czwartek przewodniczy posiedzeniu ministrów ds. społecznych państw UE w Luksemburgu.
– Bez względu na to, z jakiej jesteśmy partii politycznej (…) wspólnym celem i zadaniem całej klasy politycznej powinno być wzmacnianie zaufania do państwowych instytucji, do państwowych procedur – w szczególności w tak trudnych, także geopolitycznie (…) czasach – dodała szefowa resortu rodziny.
Podkreśliła, że rozpoznawanie protestów nie oznacza kwestionowania wyników wyborów, ponieważ „demokracja polega także na tym, że wynik wyborów, niezależnie od tego, czy jest po naszej myśli, czy nie, należy uznawać”. – To też jest element wzajemnego zaufania, który jest fundamentem demokracji – dodała.
Wybory prezydenckie. Wpłynęły protesty wyborcze
W poniedziałek upłynął termin na składanie do Sądu Najwyższego protestów przeciwko wyborowi prezydenta. W środę SN poinformował, że wpłynęło ich ok. 30 tys. Wśród podnoszonych w nich zarzutów wskazywano m.in. na nieprawidłowości w sporządzaniu protokołów głosowania oraz w liczeniu głosów w niektórych komisjach.
Po rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą, Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Musi to zrobić w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości, co oznacza, że w tym roku rozstrzygnięcie musi zapaść do 2 lipca.
PKW 2 czerwca ogłosiła wyniki II tury wyborów prezydenckich, zgodnie z którymi Karol Nawrocki uzyskał 50,89 proc. głosów i został wybrany na szefa państwa, zaś Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. głosów.