Najmłodszy syn Aleksandra Łukaszenki, 20-letni Mikołaj, coraz częściej pojawia się w białoruskich mediach. Nie jest już dzieckiem, które towarzyszy ojcu w oficjalnych podróżach, ale kimś, kto ma nawet wpływ na wydarzenia polityczne w kraju.

6 stycznia rzeczniczka prasowa białoruskiego autokraty Natalia Eismont, w związku z wypowiedziami Wołodymyra Zełenskiego, który stwierdził, że Łukaszenka na początku rosyjskiej wojny napastniczej przeciwko Ukrainie wiosną 2022 roku przeprosił, wyjaśniła że rozmowa ta była wyłącznie wynikiem „emocjonalnej reakcji” Mikołaja Łukaszenki. Według rzeczniczki numer Zełenskiego jest nawet zapisany w osobistych kontaktach w telefonie syna Łukaszenki. Aleksander Łukaszenka udostępnił wtedy terytorium Bia³orusi rosyjskim wojskom na potrzeby inwazji na Ukrainę.

Zobacz wideo Janina Ochojska: Chciałabym usłyszeć od Tuska, dlaczego zmienił zdanie w sprawie migracji

Od najmłodszych lat na wizytach państwowych

Mikołaj Łukaszenka po raz pierwszy pojawił się publicznie w 2008 roku, mając niespełna cztery lata. Wówczas wraz z ojcem wziął udział w „ogólnokrajowym dniu sprzątania” na placu budowy mińskiej areny. Później Łukaszenka ujawnił, że Mikołaj jest jego trzecim synem. Matka chłopca jest lekarką. W Białorusi jej nazwisko jest jednak tajemnicą poliszynela. Irina Abielskaja kieruje centrum zdrowia, w którym leczy się białoruska elita władzy.

Od najmłodszych lat Łukaszenka zabierał swojego najmłodszego syna ze sobą wszędzie, czy to podróżując po kraju, czy podczas oficjalnych wizyt zagranicznych. Już jako dziecko Mikołaj spotkał się z prezydentem USA Barackiem Obamą, prezydentem Chin Xi Jinpingiem, papieżem Franciszkiem i innymi światowymi przywódcami.

W czerwcu 2022 r. ukończył szkołę i rozpoczął studia na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, na wydziale biotechnologii utworzonym specjalnie dla niego. Według zapewnień ojca wydział został utworzony wspólnie z Uniwersytetem Pekińskim i Mikołaj otrzyma dyplomy obu uczelni.

Sankcje za naruszenie praw człowieka

Podczas masowych protestów w 2020 roku wymierzonych w sfałszowane wybory prezydenckie przez Aleksandra Łukaszenkę, 16-letni Mikołaj pojawił się z ojcem w pełnym umundurowaniu z karabinem maszynowym. Później pojawił się podczas przesłuchań opozycyjnego polityka Wiktora Babaryki i innych więźniów politycznych w białoruskim areszcie śledczym służb specjalnych. W odpowiedzi na ciężkie i systematyczne naruszenia praw człowieka w następstwie tych wyborów oraz z okazji czwartej ich rocznicy, w sierpniu 2024 roku Kanada umieściła kilka osób na liście sankcyjnej, w tym także Mikołaja Łukaszenkę.

W listopadzie 2024 r. syn dyktatora udzielił wywiadu białoruskim mediom państwowym, w którym stwierdził, że jest taki jak jego ojciec: „Nie mogę być opozycjonistą wobec państwa, wobec głowy państwa, ponieważ jestem jego absolutną kopią. Niektórzy mówią, że jestem inny niż mój ojciec, ale albo nie znają mnie, albo mojego ojca”.

Obecnie Mikołaj Łukaszenka podróżuje po całym kraju i gra na pianinie podczas koncertów w ramach „maratonu jedności” – wydarzenia propagandowego mającego na celu nominację ojca na kolejną kadencję. Aleksander Łukaszenka rządzi Białorusią od ponad 30 lat. 26 stycznia na Białorusi odbędą się przyspieszone wybory prezydenckie.

Pozycjonowanie się w mediach

Już w 2007 roku Łukaszenka wskazał, że będzie starał się, aby najmłodszy syn został jego następcą, ponieważ jest on „wyjątkowy”. Ostatnio białoruski autokrata często mówił o konieczności zmiany pokoleniowej. „Musimy przygotować nasze dzieci, które przejmą władzę, będą chronić i pielęgnować Białoruś” – wyjaśnił 7 stycznia podczas wizyty w kościele w mieście Logoisk, niedaleko Mińska.

– Łukaszenka marzy o tym, że Mikołaj zostanie jego następcą i wcale tego nie ukrywa – mówi Fiodor Pawluczenko, redaktor naczelny portalu informacyjnego Reform.news i szef projektu na YouTube, który krytycznie przygląda się Łukaszence.  – Mikołaj teraz dorósł, a jego aktywność medialna wskazuje na zmianę pozycjonowania – mówi Pawluczenko. Jest przedstawiany jako kopia Łukaszenki, jako ktoś, kto może zostać jego następcą – twierdzi dziennikarz. Propaganda będzie teraz wkładać to Białorusinom do głów.

Kampania na rzecz ojca?

Politolog Walery Karbalewicz uważa, że zwiększona obecność Mikołaja Łukaszenki w mediach służy wyłącznie pomocy w kampanii wyborczej jego ojca. Nie sądzi on, by istniały jakiekolwiek plany polityczne dla syna Łukaszenki. – Kwestia następcy jest zawsze na porządku dziennym tylko wtedy, gdy władza państwowa ustępuje. Ale Łukaszenka nie zamierza ustąpić – uważa politolog.

Ponadto osoba, aby móc ubiegać się o władzę, musi zajmować ważne stanowisko. Karbalewicz przywołuje przykłady innych państw postsowieckich, w których synowie zastąpili swoich ojców na czele państwa. Na przykład w Azerbejdżanie Ilham Alijew był wcześniej szefem dużej firmy naftowej, a w Turkmenistanie Serdar Berdimuhamedow również zajmował ważne stanowiska, zanim został prezydentem.

Walery Karbalewicz wskazuje, że na Białorusi najstarszy syn Łukaszenki, Wiktor, kieruje jedynie Narodowym Komitetem Olimpijskim, organizacją społeczną, a Mikołaj Łukaszenka nie zajmuje żadnego stanowiska. Dlatego politolog nie dostrzega niczego, co wskazywałoby na zmianę władzy na rzecz jednego z synów.

„Uczynią z niego księcia”

Z kolei Fiodor Pawluczenko uważa, że Mikołaj Łukaszenka nie potrzebuje żadnego stanowiska. Jego ojciec zbudował „cały klan” wokół najmłodszego syna. – On stanie się księciem, bóstwem, któremu natura dała wszystko, co wielu zdobywa tylko poprzez karierę polityczną – mówi dziennikarz, dodając, że największą wadą Mikołaja jest jego młody wiek. To wyścig z czasem, ponieważ nie jest jasne, jak długo Aleksander Łukaszenka będzie w stanie utrzymać się przy władzy.

Redaktor naczelny portalu informacyjnego Reform.news nie wyklucza, że Mikołaj może spotkać się z konkurencją ze strony swoich starszych braci Wiktora i Dmitrija, w walce o schedę po ojcu. Jednak zdaniem dziennikarza brakuje im charyzmy: „Kiedy pojawiają się przed kamerami, widać, że są gorszymi kopiami swojego ojca”.

***

Autorka: Alexandra Boguslawskaja 

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle

Udział
Exit mobile version