Ustawa „Apteka dla Aptekarza 2.0” miała chronić lokalne apteki i poprawić dostępność leków. Tymczasem, zdaniem ekspertów, doprowadziła do zapaści rynku aptecznego, osłabiając przedsiębiorców i ograniczając pacjentom faktyczny dostęp do leków.
Przeregulowany rynek
W 2017 roku wprowadzono pierwszą ustawę „Apteka dla Aptekarza” (AdA), której celem była ochrona rynku aptecznego przed rzekomymi przejęciami przez zagraniczne korporacje i duże sieci. Regulacja ograniczyła możliwość otwierania nowych aptek wyłącznie do farmaceutów i nałożyła rygorystyczne limity – maksymalnie cztery apteki na jednego właściciela. Jednak w 2023 roku ustawodawca zdecydował się na kolejną nowelizację Prawa farmaceutycznego, wprowadzając tzw. „Aptekę dla Aptekarza 2.0”. Z założenia miała ona delikatnie doprecyzować przepisy AdA, ale w praktyce, zdaniem przedstawicieli branży, wywołała poważne problemy.
„Obie ustawy wprowadzono w sposób naganny, z pominięciem kluczowych konsultacji społecznych” – zaznacza Rafał Dutkiewicz, prezes Pracodawców RP.
Jak podkreślają eksperci, nowelizacja przyczyniła się do jeszcze większego przeregulowania rynku aptecznego, doprowadzając do sytuacji, w której właściciele aptek są zmuszeni ograniczać działalność, a pacjenci tracą dostęp do leków.
– Faktycznie, merytoryczne uzasadnienie ustawy Apteka dla Aptekarza było takie, żeby chronić małych aptekarzy, ale od samego początku mówiliśmy o tym, że efekt wprowadzenia przepisów w takiej formie będzie przeciwskuteczny, czyli że to polskie rodzime firmy najbardziej ucierpią w wyniku wprowadzenia tych zmian – tłumaczy Mariusz Kisiel, wiceprzewodniczący Platformy Aptecznej.
Przedsiębiorcy na straconej pozycji
To co zdaniem przedstawicieli branży utrudnia życie małym firmom, to m.in. zakaz posiadania więcej niż czterech aptek przez jednego przedsiębiorcę oraz ograniczenia dotyczące sprzedaży i sukcesji. Oznacza to, że osoby, które rozwinęły swoje sieci do czterech i więcej placówek, mają zabetenowane możliwości dalszego rozwoju.
– Właściciele nie mogą sprzedać swoich aptek ani przekazać ich dzieciom. To ograniczenie przedsiębiorczości w najczystszej postaci – podkreśla Rafał Dutkiewicz.
Co więcej, tego rodzaju zmiana w wielu przypadkach wiąże się z drastyczną obniżką realnej wartości majątku firm aptekarskich, które w efekciemają znacznie mniejszy potencjał rozwojowy.
– Im większy podmiot apteczny, tym bardziej zauważalny jest spadek jego wartości. Mówi się, że podmioty apteczne potaniały o około 30, a w niektórych przypadkach nawet o 50 proc. – tłumaczy Mariusz Kisiel.
Problemy w małych miejscowościach
Jak wskazują eksperci, jednym z najbardziej odczuwalnych skutków nowych regulacji jest wzrost liczby gmin bez aptek. Obecnie ponad 400 gmin w Polsce nie ma dostępu do apteki, co przekłada się na ok. 2 mln pacjentów z utrudnionym dostępem do leków Zdaniem ekspertów jest to pośredni efekt nowych przepisów, które blokują możliwości otwierania nowych placówek.
– Nie oceniamy bezpośredniego wpływu, widzimy tylko korelację. Od momentu wprowadzenia przepisów „Apteki dla Aptekarza” maleje liczba aptek w Polsce. Jakie dokładnie czynniki za to odpowiadają, trudno jest mi określić, z całą pewnością natomiast mogę wskazać mechanizm ekonomiczny determinujący większą szansę powodzenia działalności apteki funkcjonującej w ramach sieci niż apteki należącej do indywidualnego farmaceuty. Mianowicie,
częstokroć jest tak, że niewielka gmina jest po prostu zbyt słaba ekonomicznie, żeby utrzymać jedną indywidualną aptekę. Prowadzenie takiejplacówki, która musi sama dokonywać zakupów w hurtowniach, jest po prostu nieopłacalne. Ekonomicznie rozsądna jest natomiast obecność w takiej gminie apteki zrzeszonej w sieci, która dysponując większą liczbą aptek na terenie kraju, może pozwolić sobie finansowo na utrzymywanie tej gorzej prosperującej – tłumaczy Rafał Dutkiewicz.
Problemem jest jednak nie tylko niska opłacalność biznesu aptecznego w mniejszych miejscowościach, ale i brak możliwości zdobycia finansowania na inwestycje. Eksperci zwracają uwagę, że banki już odmawiają finansowania aptek, bo uznają takie przedsięwzięcie za ryzykowne lub zbyt mało dochodowe.
– Farmaceuci nie mają własnych środków na otwieranie aptek, a banki nie chcą finansować takich inwestycji. Koszty są zbyt wysokie, a otoczenie prawne niepewne. Obawiają się, że w razie problemów finansowych właściciele aptek nie będą w stanie spłacić zobowiązań, ponieważ wartość ich biznesów drastycznie spadła – tłumaczy Mariusz Kisiel.
– Bez wsparcia zewnętrznego wielu farmaceutów rezygnuje z planów biznesowych. To nie tylko ogranicza rozwój rynku, ale również pozbawia pacjentów dostępu do leków w mniejszych miejscowościach – dodaje Rafał Dudkiewicz.
Oligopolizacja rynku hurtowego
Kolejnym problemem dla branży, który zaczął się nasilać po wprowadzeniu przepisów AdA, jest nierównowaga między rynkiem hurtowym a detalicznym. W Polsce działa obecnie około 300 sieci aptecznych oraz aptekarze indywidualni, którzy odpowiadają za połowę rynku. Przepisy uniemożliwiają im konsolidację.
Z drugiej strony głównym beneficjentem kontrolującym bardzo rozdrobniony obecnie rynek apteczny jest silnie skonsolidowana branża hurtowa, która ze względu na skalę swojej działalności ma znacznie lepszą pozycję negocjacyjną.
– Hurtownie farmaceutyczne wykorzystują swoją przewagę ekonomiczną, zrzeszając apteki w sieci wirtualne i narzucając im warunki współpracy – wyjaśnia Kisiel.
Apteki jako centra zdrowia – niewykorzystany potencjał
Przedstawiciele pracodawców aptecznych zwracają także uwagę na niewykorzystany potencjał aptek w systemie ochrony zdrowia. Podczas pandemii farmaceuci udowodnili, że mogą skutecznie wspierać pacjentów, świadcząc usługi medyczne. Jednak obecne przepisy ograniczają rozwój tej formy opieki.
– Farmaceuci są gotowi szeroko świadczyć usługi opieki farmaceutycznej, ale przepisy muszą im na to pozwolić. Apteki mogłyby stać się lokalnymi centrami zdrowia, oferującymi m.in. szczepienia, konsultacje farmaceutyczne czy doradztwo w drobnych dolegliwościach – mówi Mariusz Kisiel.
Jak podkreśla Rafał Dutkiewicz, takie rozwiązanie wymaga jednak stabilnego otoczenia prawnego i wsparcia inwestycyjnego, bo zamiana apteki na placówkę o szerszych zadaniach wymaga sporych nakładów.
– Żeby dostosować aptekę do świadczenia dodatkowych usług, trzeba ponieść duże koszty związane z remontem.Banki nie chcą udzielać kredytów pozwalających na rozwój placówek aptecznych, a przedsiębiorcy boją się ryzyka braku zwrotu takich inwestycji. Pomni doświadczeń niepraworządnego uchwalenia AdA 2.0 w 2023 r. i ponosząc koszty funkcjonowania tej betonującej rozwój rynku ustawy nie mogą być pewni,
czy jutro ustawodawca nie wymyśli kolejnego przepisu, który będzie równie szkodliwy – mówi.
Apteka dla Aptekarza 2.0 – czy jest nadzieja na zmiany?
Zdaniem ekspertów przepisy wprowadzone w ramach „Apteki dla Aptekarza 2.0” powinny zostać wycofane, bo to regulacje, które zamiast wspierać rynek, niszczą go.
– W pierwszej kolejności musimy wyeliminować z polskiego porządku prawnego gwałcącą prawa przedsiębiorców ustawę AdA 2.0 i wrócić do dyskusji o uregulowaniu rynku z poszanowaniem wszystkich jego interesariuszy – uważa Rafał Dutkiewicz
– Z perspektywy przedsiębiorcy aptecznego działającego na tym rynku i jednocześnie farmaceuty, ADA 2.0 powinna natychmiast zostać usunięta z obiegu prawnego. Byłoby to też zadośćuczynienie wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego i zabezpieczenie interesu Polski, który jest zagrożony poprzez roszczenia przedsiębiorców, którzy pozwali Skarb Państwa za straty związane ze szkodliwymi przepisami.. W dalszej kolejności powinniśmy rozmawiać o urealnieniu przepisów regulujących rynek aptecznyi dostosowaniu ich do obecnych potrzeb systemu ochrony zdrowia w Polsce, tak by apteki mogły funkcjonować bezpiecznie i byśmy mogli jak najlepiej świadczyć pomoc naszym pacjentom – podsumowuje Mariusz Kisiel.