„Od początku było wiadomo, że Stany Zjednoczone nie mogą nie włączyć się do tej wojny. Izrael jest najważniejszym bastionem Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie. Około pół miliona Amerykanów lub Izraelczyków ma podwójne obywatelstwo. Więzy pomiędzy obu narodami istnieją od powstania państwa Izrael. Natomiast Republika Islamska od 45 lat jest najpotężniejszym przeciwnikiem Waszyngtonu w tym regionie. Wzięcie zakładników w ambasadzie USA w Teheranie w 1979 r. zdeterminowało wcześnie wzajemne relacje jako najgorsze z możliwych” – pisze Tomas Avenarius.
Zdaniem komentatora przywódca religijny Iranu Ali Chamenei, „pomimo zepchnięcia pod względem militarnym do narożnika”, ma jeszcze atuty – może rozszerzyć wojnę atakując amerykańskie bazy wojskowe lub blokując cieśninę Ormuz. Może też wypowiedzieć umowę o nierozprzestrzenianiu broni atomowej i otwarcie rozpocząć prace nad bombą. Wydaje się – pisze Avenarius – że plan Netanjahu sprawdza się.
„Wojna toczy się według jego planu. Po wejściu do wojny USA, premier Izraela może, nie obawiając się przeszkód ze strony innych państw, kontynuować walkę ze swoim odwiecznym wrogiem. (…) Trump i Netanjahu siedzą razem za sterami bombowca. Jeżeli ajatollah Chamenei nie ustąpi i nie zgodzi się na negocjacje lub jeśli oficerowie gwardii rewolucyjnej nie przeprowadzą przeciwko niemu puczu, Izrael i USA będą musiały zwyciężyć lub poniosą fiasko w konfrontacji z siłą oporu ajatollahów” – pisze komentator „Sueddeutsche Zeitung”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung”: wojna Trumpa
„Irańskie władze przeliczyły się, ale Trump, decydując się na atak, również podjął duże ryzyko. Netanjahu nie pozostawił mu żadnego wyboru” – pisze w „FAZ” Berthold Kohler. Jego zdaniem reżim w Teheranie do ostatniej chwili nie wierzył, że amerykański prezydent da rozkaz do ataku.
Odnosząc się do postawy Rosji, komentator tłumaczy, że Putin, pomimo umowy z Iranem i dostawami irańskich dronów, nie chce zadzierać z Trumpem, gdyż obawia się zwiększenia amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Żadne z mocarstw atomowych nie jest zainteresowane zwiększeniem liczby członków klubu atomowego. Trump i Netanjahu zatroszczyli się o to, żeby Iran nie wślizgnął się tylnymi drzwiami. Ryzyko jest duże. Ocena uderzenia przeciwko Iranowi, która znajdzie się kiedyś w podręcznikach do historii, zależy także od reakcji irańskiego reżimu.
„Der Spiegel”: Europa na marginesie
„Atak USA na instalacje atomowe w Iranie pokazał po raz kolejny, że Niemcy i Europejczycy nie mogą w żaden sposób wpłynąć na rozwój sytuacji” – pisze Severin Weiland. Autor podkreślił, że kanclerz Friedrich Merz dowiedział się o ataku na Iran dopiero po jego rozpoczęciu. Podobnie było podczas ataku Izraela 13 czerwca. Europejczycy są jedynie „widzami przyglądającymi się (wydarzeniom) zza płotu”. Ich wysiłki zmierzające do zakończenia programu atomowego Iranu za pomocą dyplomacji spaliły na panewce – zaznaczył Weiland.
Uderzenie przeprowadzone przez USA jest „zwycięstwem na punkty” premiera Netanjahu. Premier Izraela sprytnie wykorzystał „okno możliwości”, jakie powstało dzięki drugiej kadencji Trumpa. Komentator przypomniał, że obecna sytuacja jest skutkiem ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 r. Akcja, która miała osłabić Izrael, uruchomiła „wojskową i polityczną kaskadę”, może na nowo nakreślić mapę Bliskiego Wschodu.
„Tajemnicze postępowanie Trumpa, jego gra niepewnością, jest jego największym atutem. Dla Europejczyków jest wielkim wyzwaniem, z którym muszą żyć” – ocenił komentator stwierdzając, że niemiecka i europejska polityka zagraniczna nie ma w tej sytuacji żadnej opcji. Dalszy rozwój sytuacji nie zależy od rządów w Waszyngtonie i Jerozolimie, lecz od tego, co zrobi kierownictwo w Teheranie. Paryżowi, Londynowi i Berlinowi pozostała „rola widzów”.
„Handelsblatt”: Trump zbombardował swój wizerunek prezydenta pokoju
„Decydując się na atak lotniczy na irańskie instalacje nuklearne, prezydent USA złamał swoja obietnicę bycia prezydentem pokoju” – pisze Annett Meiritz. Komentatorka nazywa atak „historyczną interwencją”. Trump „przekroczył granicę wyznaczoną przez swoich poprzedników i przez samego siebie”.
Ameryka zbliżyła się do sytuacji, której Trump chciał uniknąć – Amerykanie mogą zostać wciągnięci do wojny na Bliskim Wschodzie, stając się „bezpośrednim agresorem”, który przyczynia się do eskalacji konfliktu i odrzuca dyplomatyczne inicjatywy.
- Oświadczenie Netanjahu po ataku USA. „Punkt zwrotny w historii”
- Netanjahu o atakach na Iran. Zdradził, kiedy zakończy „operację”