Mówi, że ma 33-lata i pracuje w hotelu. Nie chce się przedstawić, nie pozwala zrobić zdjęcia. Sposób mówienia po hiszpańsku zdradza, że jest z Argentyny.
– Pracuję w hotelu, w restauracji, nie chcę, żeby ktoś mnie zobaczył w internecie. – tłumaczy Interii. – To nie jest powód do dumy.
Dlaczego mieszka w aucie na Majorce? Zarabia pensję minimalną w Hiszpanii, co wynosi nieco ponad 1100 euro, a więc podobnie jak w Polsce. Wynajem mieszkania to około tysiąca euro miesięcznie. Czyli 200 euro na jedzenie, tylko na jedzenie.
Taniej jest kupić stare auto albo przyczepę. Argentyńczyk parkuje więc na parkingu koło plaży. Piękne widoki, jest ciepło cały rok. W pracy nikt nie wie. Często trudno nawet ludzi w takiej sytuacji dostrzec. Na wyspie jest sporo turystów, którzy jeżdżą autami z przyczepami, czy też camperami. Łatwo się wtopić w tło.
To nie jest styl życia. Sytuacja zmusza ich do mieszkania w autach
– Gdy robiłem badania nad tym nowym zjawiskiem na Majorce, to ponad 90 proc. pytanych odpowiadało mi, że to wymóg sytuacji, a nie styl życia – tłumaczy Interii dr Jesus Gonzalez, dyrektor Katedry Studiów Urbanistycznych Uniwersytetu Balearów (Universitat de les Illes Balears).
Podkreśla, że pierwszy raz jako badacz miał do czynienia z sytuacją w Hiszpanii, w której ludzie zatrudnieni nie mają możliwości wynajęcia mieszkania lub jego kupna. Do tej pory ludźmi bezdomnymi byli ci bez pracy. Rozmawiał z tymi, którzy koczują pod Palma de Mallorca. Trudno zliczyć nawet ile osób żyje tak obecnie na wyspie.
– To ludzie młodzi, ze stałą pracą, których zarobki pozwalają na kredyt na zakup mieszkania do kwoty 200 tysięcy euro. A takie na Majorce bardzo trudno znaleźć.
Parkują najczęściej na obrzeżach Palmy. Ale są i w innych częściach wyspy. Często w grupach, tworzą rodzaj społeczności. Większość stanowią cudzoziemcy, którzy w poszukiwaniu pracy przyjechali z Ameryki Południowej do Hiszpanii i nie mają gdzie mieszkać. Wśród nich jest też dużo Hiszpanów, którzy nie mieli już możliwości mieszkania z rodzicami.
Zdaniem dr. Jesusa Gonzaleza to zjawisko może się nasilać bo ceny na rynku nieruchomości wciąż rosną. Badacz przepytał 150 osób, które parkują pod miastem. Większość to mężczyźni, mają do wyboru albo wynajem pokoju z kolegami, za około 500 euro, co stanowiłoby połowę miesięcznego wynagrodzenia albo życie indywidualne w aucie. Myją się w centrach sportowych.
– Czy to znaczy, że gdy ja jestem w hotelu na Majorce, to mogę nawet nie wiedzieć, że część pracowników restauracji hotelowej może być w takiej sytuacji? – pytam badacza.
– Tak. Przecież wyglądają jak inni pracownicy – odpowiada mi Gonzalez.
Gdy robił badania, usłyszał, że 70 proc. tych ludzi pochodzi z rodzin, w których oboje rodziców mieli pracę i mieszkanie. Znakomita większość też, gdyby mogła, wyprowadziłaby się z przyczepy, czy też auta i zamieszkała w mieszkaniu. Choć jednocześnie przyznają, że mieszkając w przyczepach, czują się bezpiecznie.
Ceny nieruchomości szybują. „Dwóch” winowajców
Nieruchomości okazały się przez dekady najlepszą formą lokowania pieniędzy. Dlatego kupują je masowo fundusze inwestycyjne i przyczyniają się do tego, że cena metra kwadratowego szybuje. Do tego słońce w Hiszpanii przyciąga mieszkańców Unii Europejskiej, którzy kupują na południu kontynentu drugi dom.
Ceny najmu poszybowały o 158 proc. w czasie ostatniej dekady. Właściciele wolą wynajmować mieszkania turystom na krótki okres. Można więcej zarobić. To dlatego w Hiszpanii regularnie odbywają się protesty mieszkańców przeciwko najmowi krótkoterminowemu.
Tylko w pierwszej połowie tego roku do Hiszpanii przyjechały 33 miliony turystów, o 14 proc. więcej niż w poprzednim roku. To sukces Hiszpanii i jednocześnie porażka, ponieważ nie rozwiązuje sytuacji mieszkaniowej, a ją tylko pogarsza.
Joanna Dressler, Polsat News dla Interii
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!