W Domu Poselskim, w związku z zaprzysiężeniem głowy państwa – co miało miejsce na początku sierpnia – spotkać mieli się parlamentarzyści prawicy. Wśród nich m.in. Dariusz Matecki – poseł Prawa i Sprawiedliwości. Zasiedli wspólnie do stołu i świętowali zwycięstwo PiS-u i Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich 2025.

Zachowanie polityków zdaniem niektórych miało trochę wymknąć się spod kontroli. W trakcie pobytu w restauracji zaśpiewali bowiem piosenkę z kontrowersyjnym tekstem – treść utworu, nawiązywać miała do senatora Koalicji Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego, byłego marszałka izby wyższej Parlamentu z KO – Grodzkiego, a także posła KO Romana Giertycha. – „Staszek piątka, Tomek dycha, a dwudziestka dla Giertycha” – mieli skandować parlamentarzyści w rytm i na melodię znanej, stadionowej przyśpiewki.

Matecki komentuje zdarzenie. Politycy PiS- u „spokojnie siedzieli” i piosenkę „śpiewali”?

„Rz” tłumaczy, jak można rozumieć tekst piosenki. „Pięć” lat więzienia – bo taki wyrok usłyszał Gawłowski w związku z tzw. aferą melioracyjną (chodzi o nieprawidłowości przy 26 inwestycjach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie). „Dycha” odnosić ma się do Grodzkiego i kary, jaka groziła mu za rzekome łapownictwo (prokuratura sprawę jednak umorzyła). Natomiast 20 lat pobawienia wolności dla Giertycha – taka kara nigdy nawet nie groziła byłemu ministrowi edukacji, zwraca uwagę dziennik. Ale redakcja przypomina, że mimo wszystko był on „wskazywany jako podejrzany w aferze Polnordu” (mowa o rzekomym wyprowadzaniu dziesiątek milionów złotych ze spółki – poseł KO został ws. oczyszczony z zarzutów).

Co ciekawe, w restauracji, podczas gdy posłowie wykonywali utwór, w pobliżu znajdować miał się sam były marszałek Senatu. Ostatecznie do Domu Poselskiego zawitali w pewnym momencie przedstawiciele straży. Powstała też notatka, którą otrzymała Małgorzata Kidawa-Błońska – następczyni Tomasza Grodzkiego.

„Rz” przytacza relacje uczestników „awantury”. Matecki twierdzi, że posłowie PiS-u „spokojnie siedzieli” i „śpiewali” sobie piosenkę. W końcu jednak do stolika podeszły przedstawicielki opozycji, które rzekomo „rzuciły się z okrzykami”. Po krótkiej wymianie zdań atmosfera uspokoiła się, a SM rzeczywiście podeszła, ale tylko po to, by „spytać, o co chodzi”. To ponoć wszystko.

Kołacz-Leszczyńska o zachowaniu posłów. „Padały wulgaryzmy”

Inaczej incydent zapamiętała jednak m.in. Agnieszka Kołacz-Leszczyńska.

– Siedziała tam grupa kilku osób, która początkowo nuciła przyśpiewki, wyrażające radość z zaprzysiężenia pana prezydenta. Było głośno, ale akurat tamtego dnia można było uznać to za coś normalnego. (…) Jednak to, co się stało później, normalne już nie było. W kierunku naszym i marszałka Grodzkiego padały wulgaryzmy, mówiąc wprost: kazano nam „wyp********”. Wszystkie senatorki, będące świadkami tego zdarzenia, były po prostu przerażone – twierdzi senatorka KO, cytowana przez dziennik.

Udział
Exit mobile version