-
Beata Klimek zaginęła rok temu, w sprawie wciąż brakuje przełomowych odpowiedzi.
-
Rodzina zaginionej rzucała podejrzenia w stronę męża zaginionej i jego nowej partnerki, co pogłębiało stary konflikt rodzinny.
-
Prokuratura kontynuuje śledztwo, jednak nie przedstawiono nikomu zarzutów. Od roku nie nastąpił przełom.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Za sprawą tajemniczego zaginięcia Beaty Klimek Poradz, niewielka miejscowość w woj. zachodniopomorskim, znalazła się na ustach całej Polski. Równo rok temu o godz. 7 rano. Beata Klimek wyszła z domu odprowadzić dzieci na autobus do szkoły. W domu zostawiła torebkę. Chwilę później miała po nią wrócić, wziąć kluczyki do samochodu i pojechać do pracy. Na przystanku spotkała sąsiadkę. Krótka rozmowa, w której Beata wspomniała o meczu syna, na który wybierała się po pracy. Potem zniknęła bez śladu. W domu jej siostrzenica zastała później torebkę, a na posesji samochód. Do pracy Beata nie dotarła, a jej telefon zamilkł na zawsze.
47-latka była w trakcie burzliwego rozwodu. Jej mąż już chwilę wcześniej odszedł do innej kobiety. Przez ostatni rok para znalazła się w kręgu podejrzeń bliskich Beaty. Olga, siostrzenica zaginionej, stwierdziła w rozmowie z Interią, że wejście wujka w nową relację było przełomowym momentem w rodzinnym konflikcie. – Stał się innym człowiekiem, agresywnym – mówiła, tłumacząc, że ciocia się go obawiała. Z tego powodu miała zamontować w domu kamerę z detektorem ruchu.
Mężczyzna znalazł się także w kręgu zainteresowania śledczych, którzy kilkukrotnie przeczesywali jego posesję. Ostatni raz kilka dni temu. – Potwierdzam, że prokurator zlecał w ostatnich dniach czynności na tej posesji, nie zdradzał jednak jakie – powiedziała we wtorek w rozmowie z Interią prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowa Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Potwierdził to także sam mąż zaginionej, wciąż podkreślając, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
Sprawa Beaty Klimek. Mąż zaginionej o rzekomych ustaleniach śledczych
– Policja przyjeżdża do mnie co jakiś czas. Byli nawet w zeszłym tygodniu i sprawdzali przydomowe szambo. Nie wiem, dlaczego akurat szambo, bo już wcześniej było sprawdzane. Przypuszczam, że podjęli takie działania po czyimś doniesieniu – mówił „Faktowi”. Mężczyzna, prosząc by nie publikować jego nazwiska ani wizerunku, miał usłyszeć od „jednego z policjantów”, że „śledczy w Szczecinie wiedzą, że Beata nie żyje”. – Czy mają na to jakieś konkretne dowody? Tego nie wiem – dodał.
W biegu sprawy rodzice mężczyzny zostali przebadani wariografem. Badaniu poddała się także jego (była już) partnerka, której kryminalna przeszłość budziła na przestrzeni miesięcy kontrowersje. Nie zrobił tego tylko sam mężczyzna.
– Nie, nie poddałem się jeszcze prokuratorskiemu badaniu. Tuż po zaginięciu Beaty mówiłem policji, żeby zbadali mnie wariografem, ale się tego nie doczekałem. Potem poddałem się badaniu wykrywaczem kłamstw, na które namówili mnie dziennikarze „Kanału Kryminalnego”. Wyszło z tego tylko zamieszanie, a ja do dziś nie otrzymałem wyników. Dlatego stwierdziłem, że prokuratorskiemu badaniu poddam się dopiero wtedy, gdy sam uznam, że jest to konieczne – wyjaśnił dziennikowi mężczyzna.
Na prośbę Interii o komentarz mąż zaginionej odpowiedział w marcu krótko: To wszystko kłamstwa.
Rok od zaginięcia Beaty Klimek. Lista pytań bez odpowiedzi
Zagadek w sprawie jest więcej. To m.in. wątek kamery z domu zaginionej, która została odłączona po jej zniknięciu. To także luka czasowa w opowieści męża Beaty Klimek o feralnym poranku. Do dziś żadna z nich nie znalazła odpowiedzi. W sprawie nikomu nie postawiono zarzutów, nikt nie został zatrzymany.
– Sprawa jest w toku, lecz nie ma żadnych nowych informacji do przekazania – skwitowała prokurator.