Łukasz Rogojsz, Interia: W co Alaksandr Łukaszenka gra z Zachodem?
Tadeusz Iwański, kierownik Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich: – Jeśli chodzi o kurs wobec Stanów Zjednoczonych, to wszystko jest jasne – Łukaszenka próbuje ocieplić relacje z Amerykanami.
– Widzi w Donaldzie Trumpie szansę na zmianę amerykańskiej polityki wobec Białorusi. W końcu sam Trump wielokrotnie podkreślał, że jest inny niż Joe Biden i zupełnie się z nim nie zgadza. Również w obszarze polityki wobec Moskwy i Mińska. Dla Łukaszenki to jest okno możliwości. Widzi zbliżenie między Trumpem i Władimirem Putinem, ich rozmowy telefoniczne, szczyt na Alasce i uroczyste podjęcie Putina. Upatruje w tym także swojej szansy, bo widzi wyraźną zmianę stanowiska amerykańskiego.
Upatruje szansy, ale na co? Co chce ugrać?
– Politycznie chce ugrać wyjście z międzynarodowej izolacji, zwiększenie swojej legitymizacji w oczach Stanów Zjednoczonych. Uważa, że to ułatwiłoby mu uzyskanie legitymizacji również ze strony państw europejskich. Poza tym, gdyby powiodło mu się na płaszczyźnie politycznej, to łatwiej byłoby też o sukces gospodarczy.
Zniesienie zachodnich sankcji?
– Dokładnie. To główny cel Łukaszenki, rzecz z jego perspektywy super istotna.
Na razie wytargował od Amerykanów zniesienie sankcji na białoruskie linie lotnicze Belavia. Patrząc czysto gospodarczo, to nie aż tak wiele.
– Zdjęcie tych sankcji ma nie tylko pozwolić Białorusinom na zaopatrzenie się w części zamienne do amerykańskich samolotów znajdujących się we flocie Belavii. To także pierwszy krok do poszerzenia pola manewru Łukaszenki w Europie. On w ten sposób pokazuje państwom europejskim: skoro uznaje mnie nawet Waszyngton, to wy też powinniście.
A czy możemy już powiedzieć, że uznaje? W ostatnich dniach padła zapowiedź wznowienia działania amerykańskiej ambasady w Mińsku, ale jak to w przypadku administracji Trumpa: zapowiedź a efekt końcowy to dwie różne sprawy.
– Zobaczymy, na razie wypuszczanie kolejnych partii więźniów politycznych przynosi efekty. Pozostało ich w białoruskich więzieniach jeszcze grubo ponad tysiąc, a codziennie na listę wpisywani są kolejni. Wśród prominentnych pozostali chociażby Maryja Kalesniakawa czy Wiktar Babaryka, więc jeśli administracja Trumpa będzie chciała kontynuować tę grę, to z tej perspektywy Łukaszenka ma kilka asów w rękawie.
Reżim w Mińsku ma ambitne cele polityczne i gospodarcze, o których powiedzieliśmy, ale czy ma też odpowiednie narzędzia do ich osiągnięcia? I jak wyglądają, tak realnie, szanse na realizację tych celów?
– Tradycyjnym aktywem reżimu są właśnie więźniowe polityczni. Łukaszenka przez lata, jeśli nie przez dziesięciolecia, wykorzystywał ten argument w relacjach z Zachodem. To swego rodzaju cykl życia: sfałszowanie wyborów, protesty opozycji, zamknięcie protestujących w więzieniach, zachodnie sankcje na Białoruś, handlowanie wolnością więźniów politycznych w zamian za łagodzenie zachodnich represji gospodarczych i politycznych.
Trump zagra z Łukaszenką w tę grę?
– Już gra. W Trumpie Łukaszenka znalazł partnera, z którym to się udaje. Ostatnia wizyta Johna Coale’a w Mińsku nie była ani pierwszą, ani drugą tego rodzaju wizytą wysokiego przedstawiciela administracji amerykańskiej. Jak widać, transakcje na linii Waszyngton-Mińsk dochodzą do skutku i dotyczą coraz ważniejszych kwestii. Na początku były to tylko i wyłącznie ruchy jednostronne – Łukaszenka zwalniał zatrzymanych obywateli Stanów Zjednoczonych, a Amerykanie dziękowali. Ale już wizyta gen. Keitha Kellogga była sygnałem w kierunku uznania Łukaszenki przez Biały Dom za prawowitego przywódcę Białorusi. Potem był tweet Trumpa po telefonie do Łukaszenki z pokładu Air Force One, w którym określił Łukaszenkę „szanownym panem prezydentem”. Teraz doszła do tego kolejna wizyta Coale’a i zdjęcie sankcji z Belavii, więc gra z poziomu politycznego wchodzi na poziom gospodarczy.
Rozdźwięk między polityką choćby tylko Polski i Litwy wobec Mińska a polityką Stanów Zjednoczonych jest wyraźny. Takie podziały Kreml zawsze widzi jako swoją korzyść
Tylko po co Trumpowi taki partner? Co Białoruś i Łukaszenka mogą realnie zrobić dla Ameryki?
– W polityce prezydenta Trumpa i jego administracji wobec Białorusi zaryzykowałbym dwie kalkulacje. Po pierwsze, daje to możliwość odniesienia szybkiego sukcesu. Zwolnienie więźniów politycznych to materiał idealny na tweeta czy „setkę” w telewizji, w których można pochwalić się, że odnosimy sukcesy w dyplomacji. Po drugie, Białoruś wpisuje się w politykę Waszyngtonu wobec Rosji – niechęć do wprowadzania wtórnych sankcji, ograniczona krytyka Putina, a w tle idea robienia wspólnych interesów z Rosją w wymiarze zarówno strategicznym, jak i gospodarczym. To wszystko układa się w pewną całość. Białoruś nie jest w niej najważniejsza, ale korzysta z chwilowej koniunktury.
Dlatego Putin nie reaguje na te zabiegi Łukaszenki? Daje zielone światło albo przymyka na to oko?
– Nie ma żadnych oficjalnych reakcji rosyjskich ani w kierunku tego, że Putin pochwala ocieplenie relacji Białorusi z Ameryką, ani że się temu przeciwstawia. Ale obiektywnie rzecz biorąc, taki obrót spraw jest w interesie rosyjskim. Spójrzmy na kontekst – wymierzone w Zachód manewry Zapad-2025, częściowo odbywające się na białoruskich poligonach, zamknięcie przez Warszawę granicy z Białorusią po zatrzymaniu polskiego duchownego pod wydumanym zarzutem szpiegostwa, bezprecedensowa prowokacja z dronami na terytorium Polski (częściowo via Białoruś). I w tej sytuacji wysoki przedstawiciel administracji amerykańskiej przyjeżdża do Mińska, zawiera deal z Łukaszenką i „odmraża” relacje dwustronne. Putinowi tylko w to graj, w jego interesie jest patrzeć, jak kolektywny Zachód rozjeżdża się w swoich stanowiskach wobec Rosji i Białorusi. A tu rozdźwięk między polityką choćby tylko Polski i Litwy wobec Mińska a polityką Stanów Zjednoczonych jest wyraźny. Takie podziały Kreml zawsze widzi jako swoją korzyść.
Wywołał pan do tablicy Europę i Polskę. Tutaj ocieplenia relacji z Białorusią nie ma. Wręcz przeciwnie, jest ostra retoryka dotycząca manewrów Zapad-2025, jest zamknięcie przez Polskę granicy z Białorusią, jest obarczanie Białorusi winą za współudział w prowokacji z rosyjskimi dronami. Dodatkowo – jak mówił niedawno Interii były ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki – Polska nie była zainteresowania wznowieniem stosunków dyplomatycznych z Mińskiem, mimo otrzymania takiej oferty.
– Polska ma w przypadku Białorusi kilka fundamentalnych kwestii, których realizacja udowodniłaby realnie dobrą wolę do rozmów. Po pierwsze, chodzi o zaprzestanie przez Białoruś wywierania presji migracyjnej na wschodnią granicę Polski. Po drugie, uwolnienie Andrzeja Poczobuta i polskiego zakonnika zatrzymanego 4 września. Po trzecie, ukaranie winnych zabójstwa polskiego pogranicznika w maju zeszłego roku. Te trzy kwestie są kluczowe. Na razie tej dobrej woli nie ma. A że strona białoruska gra tym i w swojej propagandzie przedstawia, że to Polska nie chce z nią rozmawiać, to czysta manipulacja. Warunki strony polskiej Łukaszenka doskonale zna i z jakichś powodów nie chce ustąpić. Tyle że teraz sytuacja zmieniła się po zamknięciu polsko-białoruskiej granicy przez polski rząd.

Na ile zaboli to reżim Łukaszenki?
– Bardzo zaboli. Zamknięcie granicy oznacza pogorszenie i tak już bardzo trudnej sytuacji gospodarczej Białorusi i jeszcze większe uzależnienie w tym zakresie od Rosji. To z kolei ogranicza polityczne pole manewru reżimu, a na dodatek zwiastuje potencjalne problemy z Chinami, dla których możliwość eksportu swoich towarów do Europy koleją via Białoruś jest kwestią co najmniej prestiżu. Reasumując: to naprawdę duży problem dla Łukaszenki.
Na tyle duży, że zmusi go do ustępstw w którejś z trzech kluczowych dla Polski kwestii, o których pan wspomniał?
– Granica to niewątpliwie silny lewar. Zobaczymy, co zrobi z tym Łukaszenka.