Spotkania kół gospodyń wiejskich, występy zespołów ludowych, wyścigi zabytkowych traktorów czy zjazd byłych pracowników PGR-ów. To były atrakcje “Dożynek wojewódzkich” w zachodniopomorskich Przelewicach. To największa tego typu impreza w regionie. W tle toczyła się natomiast być może najważniejsza bitwa tych wyborów – bitwa o głosy wsi. Pojechaliśmy na miejsce, by śledzić ją z bliska.
Kiedyś wieś tradycyjnie głosowała na PSL, potem elektorat przejął w dużej mierze PiS. Ale wieś się na Zjednoczoną Prawicę obraziła – i wcale nie jest jasne, na kogo elektorat postawi 15 października.
Gdy więc tylko ucichł klekot silników ścigających się traktorów, a ludowe zespoły zeszły z wielkiej sceny, do akcji weszli politycy, by walczyć o głosy. Przyznaję, że nie spodziewałem się zobaczyć zbyt wielu przedstawicieli KO. Politycy partii wielkich miast wśród sołtysów i gospodyń wiejskich? Jakoś nie było to zbyt łatwe do wyobrażenia. A jednak to “platformersi” na dożynkach “gryźli trawę”. Również ci z pierwszych stron serwisów informacyjnych. Sławomir Nitras (“jedynka” PO w okręgu szczecińskim) podchodził do stolików i rozmawiał z każdym po kolei. Jeszcze lepiej był odbierany Grzegorz Napieralski, niegdyś szef SLD, teraz kandydat na posła PO. Jak się okazało, było sporo chętnych, aby zrobić sobie zdjęcie z tym nieco już zapomnianym w Warszawie politykiem.
Reprezentantów PO było więcej – Arkadiusz Marchewka (szczecińska “trójka” PO) pojawił się ze współpracownikami w pomarańczowych koszulkach, którzy rozdawali dożynkowiczom marchewki. Byli i kandydaci z niższych miejsc. A logo KO z sercem było wręcz wszechobecne – dożynkowicze chętnie przypinali sobie je do piersi, chyba zresztą nie zawsze zdając sobie sprawę z tego, że to nie tylko polskie barwy, ale też znaczek poparcia konkretnej partii.
W każdym razie – to starcie było ewidentnie zdominowane przez KO. Może trochę po części dlatego, że dożynki były w pewnym sensie imprezą “platformerską”, zorganizowaną przez wywodzącego się z KO marszałka województwa. Niemniej, swoje stanowiska na dożynkach miało też Wojsko Polskie czy NFZ – a zatem instytucje podległe rządowi. I nikt rzecz jasna przedstawicieli innych partii nie blokował wejścia czy agitowania.
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
PiS na dożynkach. Widoczne, ale…
PiS stał się partią wsi, zajmując pozycję PSL. W ostatnich latach jednak relacje tej partii z wiejskim elektoratem stały się napięte. Punktów spornych było mnóstwo – wystarczy wymienić “piątkę dla zwierząt” czy kwestię zboża z Ukrainy.
Czy więc PiS wykorzystał dożynki, by przekonać rolników do siebie? Po terenie imprezy krążyła ekipa posła Artura Szałabawki. Rozdawała partyjne ulotki, ale nie każdy chciał je brać. – A pan poseł się pojawi? – rzuciłem w kierunku jednego z postawnych mężczyzn z ekipy. – Nie wiadomo. Jest teraz gdzie indziej, w Barlinku – odpowiedział dość zdecydowanym tonem. – A będzie? – nie dawałem za wygraną. – A pan potrafi się rozdwoić? – odpowiedział irytowanym tonem.
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Co nie znaczy, że rozpoznawalnych polityków PiS zupełnie zabrakło. Był Edward Kosmal, znany działacz rolniczy, który startuje z dziesiątego miejsca w okręgu 41. Na początku agitować nie chciał, ale w końcu zdjął garnitur, ubrał koszulkę z logo PiS oraz napisem “Edward Kosmal 10” i zaczął namawiać do głosowania. Wspierała go współpracowniczka. “Znam Edwarda 40 lat. Mogę za niego ręczyć, świetny człowiek” – przekonywała.
Trudno natomiast powiedzieć, by Kosmal “gryzł trawę”. Bardziej robiła to młodsza twarz Zjednoczonej Prawicy, kontrowersyjny szczeciński radny Dariusz Matecki. Sporo chodził, sporo rozmawiał, miał też na miejscu dość silną ekipę współpracowników. Matecki koszulki PiS jednak nie miał. Trudno się dziwić, to w końcu reprezentant Suwerennej Polski, a relacje tej partii z Nowogrodzką są ciągle napięte.
Nie było widać na dożynkach również przedstawicieli TVP, choć można ich było bardzo często zobaczyć na “piknikach 800 plus”.
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Kto odpuścił dożynkowe starcie?
Trudno, aby na miejscu nie było polityków PSL – partia chce pokazać, że może odbić PiS wieś. Przedstawicieli tej partii jednak zbyt wielu nie było. Promował się na pewno Jarosław Rzepa (jedynka Trzeciej Drogi w okręgu). Nie był zresztą sam – pomagała mu wielka, chodząca maskotka rzepy.
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Pozostałe partie dożynki natomiast ewidentnie odpuściły. Choć KO była silnie obecna, nie dało się znaleźć nikogo z sojuszniczej Agrounii. A przecież to właśnie ugrupowanie Michała Kołodziejczaka miało pomóc Donaldowi Tuskowi w walce o rolnicze głosy. Nie było widać nikogo z Polski 2050 Szymona Hołowni, choć można to zrozumieć. Partia zapewne zostawiła swojemu rolniczemu komponentowi, czyli PSL, walkę o głosy wsi.
Zaskakiwało natomiast to, jak mało było przedstawicieli Konfederacji. Kilka miesięcy temu politycy partii Sławomira Mentzena starali się przekonać do siebie rolników, zwłaszcza podbijając temat ukraińskiego zboża. Na dożynkach przedstawiciela Konfederacji spotkałem raz. Wręczył ulubiony partyjny gadżet – “pierdyliard zł” z Mateuszem Morawieckim i odszedł bez słowa. Zupełnie nikogo nie widziałem natomiast z Lewicy.
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
A kto wygrywa plakatowe starcie?
Pomorze Zachodnie jest kojarzone jako jeden z bastionów PO – co może zresztą tłumaczyć to, że polityków tej partii było więcej na dożynkach niż reprezentantów Zjednoczonej Prawicy. Jednak mniejsze miasta i wsie głosowały do tej pory tam na PiS.
Przelewice to część powiatu pyrzyckiego. W 2019 r. tam zdecydowanie wygrała partia Kaczyńskiego, otrzymując 43 proc. poparcia (KO miała ledwie 27 proc.).
Dożynki to rzecz jasna tylko część wyborczej bitwy o te rejony. Partie bardzo mocno stawiają na internet, targetując coraz częściej treści bezpośrednio do mieszkańców konkretnych powiatów. Trudno natomiast powiedzieć, kto na ten moment wygrywa online’owe starcie. Łatwiej stwierdzić, kto wygrywa kampanię offline – czyli po prostu kto wywiesił więcej plakatów.
Zobacz także: Kto zyskał, a kto stracił za kadencji PiS? Po cichu rząd przykręcał kurek z pieniędzmi
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Tu już – przynajmniej jeśli chodzi o powiat pyrzycki – wyraźnej dominacji KO nie ma. Można mówić o remisie KO i PiS, ewentualnie z lekkim wskazaniem na tę drugą partię. Jeśli chodzi i partię rządzącą, bardzo dużo widać plakatów czy billboardów Zbigniewa Boguckiego, obecnego wojewody zachodniopomorskiego (“piątka” ze szczecińskiej listy PiS). Sporo jest też Mateckiego, który występuje na plakatach z Patrykiem Jakim, czyli jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków Suwerennej Polski.
Trochę na plakatach widać Edwarda Kosmala, trochę innych przedstawicieli PiS. Jeśli chodzi o plakaty KO, najbardziej widoczna jest znana aktywistka Magdalena Filiks – dwójka KO w okręgu. Mniej widać z kolei Sławomira Nitrasa.
Tym natomiast, co najbardziej rzuca się w oczy, jest to, że innych partii właściwie zupełnie nie widać na powiatowych billboardach czy płotach. Przejeżdżając przez wiejskie i małomiasteczkowe drogi, można mieć wrażenie, że ta kampania to starcie gigantów – KO i PiS. I że mniejsi już się niezbyt liczą.
Zobacz także: Dwie waloryzacje, darmowe bilety i wdowie renty. Seniorzy mają wybór [TABELE]
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
|
Mateusz Madejski / Business Insider Polska
Emocje? Tak, wśród polityków
Wróćmy jednak do dożynek. – A czy, szanowny panie, mogę dać dziecku balonik? – pytała agitatorka PO. Wyjaśniła, że dała podobny balon innemu dziecku. Mama zauważyła, że na baloniku jest logo tej partii i szybko wyrwała gadżet. Dziecko wpadło w płacz. Więc teraz agitatorka wolała dopytać, czy każdy rodzic sobie życzy balonik – by uniknąć podobnych sytuacji.
Tak więc dożynkowe Przelewice nie były wolne od politycznych emocji. Ale też było ich… zaskakująco mało. Gdy przechodzili przedstawiciele – czy to PiS, czy to PO – nie słyszeli raczej inwektyw. Ludzie przy stolikach nie rozmawiali zbytnio o polityce – no, chyba że akurat z politykami. Raczej woleli dyskusje o pogodzie, swoich biznesach czy o dzieciach. Jakby kampania była w tle, a oni przyszli tu po prostu spędzić czas w miłym gronie, słuchając ludowych rytmów.
Emocje, jeśli się pojawiały, to bardziej wśród polityków. “No witam, witam, szanownego pana” – rzucił raz przedstawiciel PiS w kierunku znanego polityka PO. Ten go zupełnie zignorował. “Co za żenada. Co za brak kultury, co za brak wychowania” – skomentował głośno i z szyderczym uśmiechem na ustach przedstawiciel PiS.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska