Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Afera wokół wykorzystania środków z Krajowego Planu Odbudowy, jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Rp.pl, zaszkodziła rządowi. Pani również krytycznie ocenia gabinet Donalda Tuska w tej kwestii?

Julia Pitera: Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Sama chciałabym wiedzieć, kto od początku był za to odpowiedzialny. Próbowałam na stronie Ministerstwa Funduszy i Rozwoju Regionalnego ustalić, który z zastępców minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz nadzoruje KPO, ale się nie dowiedziałam. Dziwnie to wszystko wygląda.

Gdzie upatruje pani winnych?

W ocenianie wniosków, oprócz ministerstwa, były zaangażowane organizacje pozarządowe, asystenci posłów, a nawet mąż byłej premier Beaty Szydło. Rozmaite osoby kręciły się wokół unijnych pieniędzy, a niektóre decyzje mogły wskazywać na różne powiązania i znajomości.

Niektórzy, jak poseł Artur Łącki, jeden z bogatszych parlamentarzystów, nie widzą problemu w korzystaniu z dofinansowania, choć jego żona wystąpiła z wnioskiem m.in. o niemal pół miliona na budowę ogrodu zimowego i drugie tyle – na rozbudowę restauracji i sali konferencyjnej. Oburza to panią?

Kuriozalne, bo w tym luksusowym hotelu w Pobierowie jedna noc kosztuje ponad tysiąc złotych. Jeszcze gorsze były wypowiedzi Katarzyny Królak z KO, która stwierdziła, że połowa, a może i większość jej znajomych oraz rodziny też dostała dofinansowania w ramach HoReCa. Myślę, że Sejm kolejnej kadencji wiele by nie stracił, gdyby takich osób już w nim nie było. Można odnieść wrażenie, że zasady przyznawania wniosków były niejasne, a osoby powołane do ich rozpatrywania – uznaniowe. Dlatego uważam, że osoby, które odpowiadały za ten proces, powinny być znane, gdyż w przeciwnym razie każda decyzja personalna będzie miała status „kozła ofiarnego”.

Wiceminister rozwoju stwierdził, że nadzór nad projektem sprawowała Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, dlatego odwołano ze stanowiska prezes PARP, Katarzynę Duber-Stachurską. Ona była tym kozłem ofiarnym?

No właśnie. Mówiła, że robiła wszystko, co jej kazali. Dziwne, bo urzędnik ma prawo weta, mogła na piśmie odmówić wykonania polecenia. Więc jeśli nie odmawiała, również była odpowiedzialna za cały ten bałagan.

Wygląda na to, że Donald Tusk, który nie szczędzi publicznych złośliwości Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz z Polski 2050, najchętniej pozbyłby się jej z rządu. Ale na drodze stoi mu Szymon Hołownia i wizja rozpadu koalicji?

Też mam wrażenie, że chodzi o koalicyjne targi, ale trochę się premierowi nie dziwię. Pani Pełczyńska ma osobowość, która może denerwować.

Czym panią denerwuje?

Wyrobiła sobie wizerunek osoby najmądrzejszej i absolutnie nieomylnej. Jej stanowczość ma zapewne budzić zaufanie, ale niestety dość irytuje. Taki typ prymuski, który – co paradoksalne – nie sprzyja wiarygodności.

Udział
Exit mobile version