Manewry z udziałem trzech chińskich jednostek – fregaty, krążownika i okrętu zaopatrzeniowego – odbywały się na wodach międzynarodowych około 340 mil morskich (630 km) na południowy wschód od Sydney. Jednostki te przebywały w australijskich wodach przybrzeżnych już w zeszłym tygodniu, a w ostatnich dniach przemieszczały się wzdłuż wschodniego wybrzeża Australii. Ich ruchy były monitorowane zarówno przez marynarki wojenne Australii, jak i Nowej Zelandii.
Australia: Lnie lotnicze zmieniają trasy przelotów
Australijska agencja żeglugi powietrznej wydała ostrzeżenie dla linii lotniczych. Co najmniej trzech przewoźników, w tym Qantas, Emirates i Air New Zealand, zmieniło trasy swoich lotów między Australią a Nową Zelandią, aby uniknąć rejonu ćwiczeń. Emirates potwierdził, że lot EK 412 z Sydney do Christchurch musiał zmienić kurs po otrzymaniu komunikatu od chińskiej marynarki wojennej.
– Kiedy wykryto zmianę aktywności w przestrzeni powietrznej, załoga lotu EK 412 dokonała niewielkiej korekty trasy zgodnie z protokołem branżowym i w porozumieniu z kontrolą ruchu lotniczego, aby utrzymać optymalne standardy bezpieczeństwa – przekazał agencji Reuters rzecznik linii Emirates.
Australia domaga się wyjaśnień od Chin
Australijski premier Anthony Albanese przyznał, że choć Chiny oficjalnie powiadomiły o ćwiczeniach, to termin ogłoszenia manewrów budzi zastrzeżenia. – Nie jest jasne, czy użyto ostrej amunicji, ale nasze siły obronne oceniły, że nie było bezpośredniego zagrożenia dla Australii ani Nowej Zelandii – powiedział Albanese cytowany przez agencję Reuters.
Minister obrony Richard Marles zaznaczył, że Chiny wprawdzie przestrzegały międzynarodowego prawa, ale podanie informacji w ostatniej chwili postawiło linie lotnicze w trudnej sytuacji. – Piloci musieli niemal natychmiast zmieniać kurs – powiedział Marles w rozmowie z radiem ABC Perth. Australia zwróciła się do Chin o wyjaśnienia dotyczące celu ćwiczeń oraz krótkiego terminu powiadomienia.
Minister spraw zagranicznych Australii Penny Wong zapowiedziała z kolei, że podejmie ten temat ze swoim chińskim odpowiednikiem, Wangiem Yi. Obydwoje przebywają aktualnie w stolicy RPA, gdzie trwa szczyt G20.
Jak podaje Reuters, sprawie przygląda się także Nowa Zelandia. Tamtejsza minister obrony Judith Collins poinformowała, że nowozelandzka fregata Te Kaha znajdowała się w pobliżu chińskich manewrów i prowadziła obserwacje działań ALW. „Podobnie do Australii naszym głównym priorytetem jest bezpieczeństwo naszych ludzi, jednostek i samolotów. Nie ma jednak bezpośredniego zagrożenia dla Nowej Zelandii” – podkreśliła Collins w wydanym oświadczeniu.
Chiny odpowiadają na zarzuty
Rzecznik chińskiego MSZ Guo Jiakun tłumaczył, że dowództwo Południowego Teatru Operacyjnego Armii Ludowo-Wyzwoleńczej zorganizowało flotę do przeprowadzenia ćwiczeń i treningów na odległych wodach, a wszystko odbyło się zgodnie z prawem. – Ćwiczenia i działania szkoleniowe przestrzegały standardów bezpieczeństwa i profesjonalnych operacji zgodnie z odpowiednimi przepisami i praktykami międzynarodowymi – powiedział na konferencji prasowej w Pekinie.
Reuters przypomina, że kontrowersyjne manewry u wybrzeży Australii mają miejsce zaledwie tydzień po incydencie w rejonie Morza Południowochińskiego, gdzie australijskie wojsko oskarżyło chińskie siły o „niebezpieczne i nieprofesjonalne” działania wobec patrolowca Royal Australian Air Force. Pekin twierdził wówczas, że australijski samolot „celowo naruszył” przestrzeń powietrzną Chin.
Napięcia na linii Canberra-Pekin
Stosunki między Australią a Chinami były napięte już wcześniej w związku z agresywnymi działaniami ALW. W przeszłości dochodziło m.in. do zrzucania flar przed australijskie jednostki powietrzne czy użycia sonaru w sposób, który spowodował obrażenia u australijskich nurków. Obecne ćwiczenia na wodach międzynarodowych wpisują się w szerszy kontekst rosnącej aktywności militarnej Chin w regionie Indo-Pacyfiku.