W programie „Sygnał Dnia” Tobiasz Bocheński został zapytany o to, jak mu się podoba w Brukseli. – Jest to gigantyczna biurokracja – zaznaczył członek Prawa i Sprawiedliwości. Potem prowadzący rozmowę w Polskim Radiu zapytał ironicznie, czy poseł dojeżdża czy dolatuje na spotkania Europarlamentu. Bocheński odpowiedział, że na razie nie zdarzyło mu się przybyć do Brukseli drogą lądową. W związku z tym został zapytany o ocenę „turystyki” Ryszarda Czarneckiego.
Były europoseł miał składać fałszywe wnioski z prośbą o zwrot kosztów swoich podróży. Według jego orzeczenia miał przejechać ponad 200 tysięcy kilometrów, na swoich, wpisanych, 18 pojazdach, w tym 14 samochodach, dwóch motorowerach, motocyklu i ciągniku siodłowym. Prokuratura po przyjrzeniu się sprawie tzw. kilometrówek Czarneckiego stwierdziła, że większość jego danych była nieprawdziwa i postawiła mu zarzuty, za które grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
Ryszard Czarnecki i kilometrówki. Tobiasz Bocheński: Wyjątkowo kuriozalne
– Ta sprawa wymaga wyjaśnienia. Jeżeli te doniesienia okazałyby się prawdziwe, to byłyby czymś wyjątkowo kuriozalnym i nagannym – stwierdził członek PiS.
– W tym momencie pan Czarnecki składa jakieś wyjaśnienia. Zobaczymy, jak to się zakończy – powiedział.
Wybory prezydenckie 2025. Tobiasz Bocheński zostanie kandydatem PiS?
W wywiadzie dla Polskiego Radia odniósł się także do zbliżających się wyborów prezydenckich. Na pytanie, czy to on będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, odpowiedział, że jest wśród kandydatów.
– Jestem jedną z osób, która pomimo upływu miesięcy, wciąż jest rozważana jako kandydat PiS, ale tej decyzji jeszcze nie ma i musimy na nią poczekać – zadeklarował.
Zdradził, że wśród rozważanych osób jest Mariusz Błaszczak, jednak nie wymienił żadnych innych nazwisk. Pytany o to, kto jest w komisji, stwierdził, że wie, jednak nie jest upoważniony do dzielenia się tą informacją. – To są doświadczeni politycy Prawa i Sprawiedliwości, pierwszoligowi – zapewnił.
Grzegorz Osiecki zapytał o to, jak wyglądają rozmowy przed tą komisją, które sam prezes partii nazwał „castingiem”. – Nie nazwałbym tego castingiem, bo na castingu chyba trzeba dobrze wyglądać i wypadać na zdjęciach. Wtedy uznaje się casting za pomyślny, a tutaj należy udzielać odpowiedzi na dość trudne pytania dotyczące polityki, od tej wewnętrznej po zewnętrzną – mówił Bocheński.
Dodał, że jest paru mocnych kandydatów, którzy, jeżeli zostaliby wybrani, to on sam „od razu zapisałby się do ich sztabów i z nimi pracował„. Poinformował, że ostateczny wybór kandydata opinia publiczna pozna na pewno w tym roku, najpewniej w jego ostatnim kwartale.
Kto zostanie prezydentem Polski? Tobiasz Bocheński o „nieprawdopodobnie ważnych wyborach”
Odnosząc się do uwagi czy długi i tajemniczy proces kandydata PiS nie przerodzi się w „sitcom komediowy” Bocheński zaznaczył, że niektóre „sitcomy” nie kończą się farsą, a pozytywnie i trwają przez lata.
– Rozumiem to zainteresowanie medialne, ale z drugiej strony, jak popatrzymy na to, co się dzieje w koalicji rządzącej, to tam też dzieją się ciekawe rzeczy. Donald Tusk cały czas wstrzymuje się przed ogłoszeniem kandydata, nie wiadomo, dlaczego, skoro pewny ma być Rafał Trzaskowski, więc tam też jest duża doza niepewności i tajemniczości – powiedział.
– Tu chodzi o jakość tego wyboru oraz odpowiedni „timing” (odpowiedni czas – red.). To są nieprawdopodobnie ważne wybory i podjęcie decyzji ws. kandydata jest wyjątkowo ważnym zadaniem biorąc pod uwagę nasza sytuację geopolityczną, rolę prezydenta w systemie ustrojowym i podziały polityczne – wyjaśnił Bocheński.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!