23 maja trzy stacje telewizyjne współorganizują debatę prezydencką, w której uczestniczą kandydaci, którzy przeszli do drugiej tury głosowania. Spotkanie prowadzi Jacek Prusinowski – dziennikarz „Super Expressu” – ale nie zadaje pytań włodarzowi Warszawy czy szefowi Instytutu Pamięci Narodowej. Polityk Platformy Obywatelskiej i jego rywal, wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość, prowadzą dialog, ograniczany przez upływający czas.

Jedno z pytań, które Nawrocki zadał Trzaskowskiemu, dotyczyło ostrzeżenia Naukowej i Akademii Sieci Komputerowej – Państwowego Instytutu Badawczego. Przypomnijmy – kilka dni przed pierwszą turą NASK ostrzegał, że w wynik wyborów próbują ingerować zagraniczne państwa. Chodziło o wykupione materiały reklamowe, które jednego z kandydatów prezentowały w pozytywnym świetle, a innych dyskredytowały. Prezes IPN-u zwrócił się do prezydenta Warszawy, pytając, ile trzeba mieć kapitału zagranicznego, by wystartować w wyborach. Zasugerował, że PO miała wpływ na aferę.

Trzaskowski reaguje. „Możemy iść i rozmawiać nawet w sądzie”

– Wpływy na kampanię w mediach społecznościowych pochodzą z rynków zagranicznych, finansują pana obce fundacje, w tym niemieckie i [George] Soros [chodzi o miliardera, którego PiS posądza o próbę destabilizacji kraju między innymi poprzez finansowanie organizacji, które promują wartości liberalne – przyp. red.] – zarzucił Nawrocki Trzaskowskiemu.

Odpowiedź, której udzielił „wywołany do tablicy”, była stanowcza. Zaczął od „jasnego” stwierdzenia, że woli Sorosa od premiera Węgier – Viktora Orbána. – I nieprawdą jest, że jest finansowanie kampanii z pieniędzy zagranicznych – i w tej sprawie możemy iść i rozmawiać nawet w sądzie. Niech pan udowodni, że jest kampania mojego komitetu wyborczego w ten sposób finansowana – zaproponował.

Udział
Exit mobile version