– Będę, tylko chciałbym, aby dogadano warunki mojego udziału – oświadczył popierany przez PiS kandydat na środowej konferencji prasowej, na której zaprezentował też swoje hasło wyborcze „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”. 

Kampanijna dyskusja „jeden na jeden”, na antenach trzech stacji: TVP, TVN24 i Polsat News, miałaby się odbyć 11 kwietnia o godz. 20. Chęć współudziału w wydarzeniu zgłosiły jednak dwie inne stacje – sympatyzujące z PiS: Republika i wPolsce24. Ich uczestnictwo to jeden z warunków, o których Nawrocki wspomniał na konferencji. – Dlaczego z debaty miałaby zostać wykluczona chociażby Republika, której oglądalność nieraz przebija TVN24? To przede wszystkim brak szacunku dla widzów stacji – ocenia w rozmowie z Gazeta.pl jeden ze sztabowców. – To także kwestia pytań. Wiadomo, że dziennikarze mają różne wrażliwości i poglądy – dodaje. 

Zobacz wideo Nie płaczemy po Hołowni [Co to będzie w Belwederze, odc. 2]

Politycy KO, choć nie widzą sensu dopraszania kolejnych stacji do debaty, nie mówią kategorycznie „nie” udziałowi prawicowych stacji. – Rafał Trzaskowski nie boi się rozmowy z żadną stacją, ale ile z nich ostatecznie weźmie udział w debacie w Końskich, będzie już zależało od ustaleń – podkreśla osoba z otoczenia obecnego prezydenta stolicy. – Niech telewizje się dogadają – dodaje inny z polityków bliskich Trzaskowskiemu. 

Pozostałe dwa warunki postawione przez kandydata PiS, czyli debata na stojąco i na rynku w Końskich politycy KO kwitują śmiechem. – Nie ma opcji, żeby to było gdzieś na otwartej przestrzeni, nie da rady zapanować wówczas nad tłumem – mówi nam poseł Koalicji Obywatelskiej. – Co do debaty na stojąco – pewnie chcą pokazać, że Nawrocki jest trochę wyższy od Rafała – śmieje się nasz rozmówca. 

Szczegóły przedwyborczego starcia mają zostać dopięte w czwartek. To wówczas okaże się, czy inicjatywa Trzaskowskiego ostatecznie wypali. Przygotowania już się zaczęły – do Końskich udali się w środę przedstawiciele sztabu kandydata KO. Pomysł jest taki, by przedwyborczy pojedynek odbył się w tej samej hali sportowej, w której przed pięcioma laty miało dojść do wyborczego pojedynku między Trzaskowskim a ubiegającym się o reelekcję prezydentem Andrzejem Dudą. Kandydat KO jednak do Świętokrzyskiego nie przyjechał, protestując przeciwko upolitycznieniu ówczesnej TVP, która była jedynym gospodarzem wydarzenia. Urządził własny event w Lesznie, na który zaprosił przedstawicieli ogólnopolskich mediów. Prezydent Duda w tym czasie sam odpowiadał na pytania prowadzącego program Michała Adamczyka. 

Dlaczego Trzaskowski zmienił zdanie? 

Oferta przedwyborczego telewizyjnego spotkania dla popieranego przez PiS kandydata padła niespodziewanie w środę rano. Dwa tygodnie wcześniej podobną propozycję, tyle że ze strony Nawrockiego, Trzaskowski odrzucił. Jego sztabowcy tłumaczyli nam wówczas, że „debata dwóch” przed pierwszą turą wyborów nie ma sensu.  – W jakim trybie mielibyśmy wybrać kontrkandydata do debaty w pierwszej turze? – pytali politycy KO. 

Dziś w otoczeniu prezydenta Warszawy można usłyszeć dwie wersje tego, dlaczego zmienił zdanie w sprawie debaty z Nawrockim. Jedna to taka, że debata w słynnych już Końskich „od początku była planowana”, a druga – że kandydat wraz ze swymi współpracownikami doszli do wniosku, iż jednak warto zaryzykować i odpowiedzieć na wezwania szefa IPN. – Skoro Nawrocki tak nalega, to mówimy: sprawdzam – podkreśla jeden ze sztabowców.  

Inną teorię na ten temat mają politycy PiS, którzy tę dość niespodziewaną inicjatywę kandydata KO wiążą z tym, że wcześniej odmówił udziału w debacie, którą z kolei 14 kwietnia organizuje telewizja Republika. – Trzaskowski najpierw stchórzył, później wystraszył się efektu „pustego krzesła”, więc próbuje wyjść do przodu proponując teraz debatę w Końskich – ocenia polityk Prawa i Sprawiedliwości.   

Udział w debacie Republiki potwierdzili Szymon Hołownia, Sławomir Mentzen, Karol Nawrocki, Grzegorz Braun, Joanna Senyszyn, Adrian Zandberg, Marek Jakubiak i Artur Bartoszewicz. Oprócz Trzaskowskiego, udziału odmówiła Magdalena Biejat. – Telewizja, która zajmuje się hejtem, obroną ludzi, na których ciążą poważne zarzuty, która pozwala, by na jej antenie szerzyły się groźby śmierci w stosunku do przeciwników politycznych, nie powinna być legitymizowana debatą prezydencką – tłumaczyła w środę kandydatka Lewicy na prezydenta. 

12 maja ma się odbyć z kolei debata na antenie TVP Info, Polsat News i TVN24 z udziałem wszystkich zarejestrowanych kandydatów. 

Udział
Exit mobile version