Premier Donald Tusk na specjalnej konferencji, w której uczestniczyli także członkowie zespołu, na czele którego stanął przedsiębiorca i założyciel InPostu Rafał Brzoska, zaprezentował propozycje deregulacji przepisów, co określił mianem „wielkiej zmiany ustrojowej”.
Premier zapowiedział, że w pierwszym etapie zostanie przygotowanych 120 projektów ustaw, które będą procedowane w parlamencie już po wyborach prezydenckich.
Deregulacja. Tusk: Masywna zmiana ustrojowa
– Głosowania będą na pierwszym posiedzeniu po wyborach – poinformował. W jego ocenie planowane przez rząd zmiany „są największe od wejścia Polski do Unii Europejskiej”. – Tak masywnej zmiany de facto ustrojowej, bo w wielu dziedzinach życia zmieniamy ustrój, nie było przystąpienia Polski do UE. To wiekopomne zadanie – stwierdził premier.
– Jesteśmy na finiszu tego studniowego sprintu prac wokół projektu deregulacji – potwierdził Rafał Brzoska. Wskazał, że jego zespół opublikował 299 projektów na swojej stronie internetowej, z czego ponad 200 przekazano do rządowego zespołu. Do realizacji przyjętych zostało 120 postulatów.
Tak masywnej zmiany de facto ustrojowej, bo w wielu dziedzinach życia zmieniamy ustrój, nie było przystąpienia Polski do UE. To wiekopomne zadanie
Jak zapewnił premier wspomniane 120 projektów ustaw to dopiero początek procesu deregulacji w Polsce.
– Każdy resort będzie w sposób zdeterminowany kontynuował tę pracę. A wy pilnujcie nas – powiedział Donald Tusk,zwracając się m.in. do przedstawicieli biznesu.
Na to stwierdzenie Rafał Brzoska zaproponował rządowi swoiste „wyzwanie”, aby zmierzył się z podejściem „one in, two out”. W skrócie chodzi o to, by w miejsce wprowadzenia jednego nowego przepisu każdorazowo wykreślać dwa inne, które uzna się za przestarzałe lub zbędne.
Deregulacja a wybory prezydenckie. Temat ważny dla wyborców
Trudno oderwać konferencję dotyczącą deregulacji od polityki. Zwłaszcza, że już na starcie – o czym pisał serwis money.pl – zastrzeżenia wobec części pomysłów zespołu Brzoski zgłasza Lewica i Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Politycy Lewicy zapowiadają, że chcą zablokować nawet jedną trzecią pomysłów, które uważają za antypracownicze i szkodliwe.
Interia zapytała ekspertów o polityczne znaczenie zmian deregulacyjnych i kontekst trwającej właśnie kampanii wyborczej.
– Zobaczymy, co ostatecznie z tych pomysłów wyjdzie, bo rzeczywiście Lewica i OPZZ ma uzasadnione obiekcje co do części z nich. Dlaczego premierowi tak na tym zależy? Bo z badań fokusowych wynika, że to temat ważny dla wyborców – wyjaśnia w rozmowie z Interią dr Bartosz Rydliński, politolog z UKSW, związany także z Instytutem Daszyńskiego.
– Z większości tych badań wynika, że wśród Polaków jest przeświadczenie, że podatki są za wysokie, biurokracja zbyt rozbudowana, biznes nie może się rozwijać itd. Podobnie jak Platforma przejęła postulaty skrajnej prawicy, dotyczące migrantów, Ukraińców, bo tak wyszło z badań, podobnie teraz przejmuje tę całą libertariańską narrację, dotyczącą deregulacji, licząc po cichu, że to pomoże Rafałowi Trzaskowskiemu przejąć w drugiej turze wyborców Konfederacji – wskazuje dr Bartosz Rydliński.
Deregulacja. Ukłon w kierunku wyborców Konfederacji?
Podobnego zdania jest także prof. Bartłomiej Biskup, który także jest przekonany, że ostatnie ruchy i wypowiedzi premiera mają związek z tym, co wychodzi partiom w badaniach ,dotyczących oczekiwań wyborców.
– Zwrot Donalda Tuska w kierunku repolonizacji, teraz deregulacja i setki projektów ustaw to ewidentna odpowiedź na oczekiwania społeczne, ale też próba ustawienia się w kampanii wyborczej pod wyborców prorynkowych, pod przedsiębiorców. To elektorat, o który Rafał Trzaskowski będzie musiał zawalczyć w drugiej turze. Być może premier postanowił trochę mu ułatwić to zadanie – uważa prof. Bartłomiej Biskup.
Jednocześnie nie kryje, że do zapowiedzi „wielkiej zmiany ustrojowej” podchodzi sceptycznie.
– Uwierzę, jak zobaczę, bo wiele razy od wielu rządów słyszeliśmy już zapowiedzi deregulacji. Mieliśmy już komisję „Przyjazne Państwo” Janusza Palikota, był Polski Ład, była deregulacja Jarosława Gowina, któremu udało się chyba najwięcej. Każdy rząd ma wielkie plany, które kończą się różnie – wskazuje rozmówca Interii.
– Trochę to wszystko wygląda tak, jak gdyby rząd chciał się podzielić odpowiedzialnością ze środowiskiem biznesowym za część wprowadzanych zmian. Bo jeśli coś nie wyjdzie, będzie na kogo zrzucić część winy – dodaje prof. Biskup.