Decyzje administracji Trumpa wywołują falę oburzenia w świecie ekologii. Zamrożenie milionowych grantów na międzynarodowe programy ochrony przyrody odbija się echem w krajach Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Amerykańskie wsparcie pomagało tam do tej pory chronić słonie, nosorożce, a nawet rafy koralowe, które walczą o przetrwanie.
Biały Dom wstrzymał między innymi międzynarodowe granty przyznawane przez US Fish and Wildlife Service, federalną agencję odpowiadającą za ochronę dzikiej przyrody. Setki milionów dolarów, które miały wspierać programy antykłusownicze, badania nad spadkiem populacji słoni i nosorożców oraz projekty ochrony innych zagrożonych gatunków, nagle przestały napływać do organizacji na całym świecie.
W wielu krajach, zwłaszcza w Afryce, gdzie walka z kłusownictwem to codzienność, wstrzymanie środków oznacza, że patrolom brakuje niezbędnych narzędzi, a organizacje non-profit muszą podejmować dramatyczne decyzje – często wiążące się z redukcją personelu i ograniczeniem działań. Jak podkreśla Sarah Uhlemann, dyrektor programu międzynarodowego w Center for Biological Diversity, “Wstrzymanie funduszy przeznaczonych na patrole antykłusownicze i pracę nad ochroną przyrody jest wkurzające, łamiące serce i bardzo nielegalne”. Jej organizacja zamierza walczyć z tą decyzją w sądzie.
Krytycy decyzji zwracają uwagę, że zamrożenie funduszy narusza przepisy U.S. Endangered Species Act, która zobowiązuje rząd do podejmowania działań na rzecz ochrony zagrożonych gatunków. Brak tych środków może przyspieszyć wyginięcie gatunków, które już od dawna balansują na krawędzi przetrwania.
Ekologia jest u Trumpa na cenzurowanym
Zamrożenie grantów to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Decyzja Trumpa wpisuje się w szerszy kontekst ograniczania amerykańskiej pomocy zagranicznej. Działania te, prowadzone przez “Departament Efektywności Rządowej” (DOGE) kierowany przez miliardera Elona Muska, jest, dla przeciwników administracji próbą realizacji politycznych celów kosztem ochrony środowiska. Zdaniem Muska, realizowane przez agencje pomocowe programy były marnotrawne i nie dawały Ameryce żadnych korzyści.
Organizacje ochrony przyrody ostrzegają, że fundusze te nie tylko umożliwiają walkę z kłusownictwem, ale także finansują badania nad przyczynami gwałtownego spadku populacji zwierząt. Bez nich wiele projektów, które miały ratować gatunki z wyginięcia, po prostu nie może być kontynuowanych. W krajach takich jak Kenia czy Namibia, gdzie nosorożce w szybkim tempie zmniejszają swoją liczebność, brak wsparcia może przełożyć się na drastyczne ograniczenie ochrony, jaką objęte są te zwierzęta. Patrolom, które zwykle monitorowały rozległe tereny, brakuje nie tylko środków na sprzęt, ale i podstawowych narzędzi, takich jak paliwo do pojazdów i łączność radiowa.

Brak regularnych patroli oznacza, że kłusownicy mogą bezkarnie polować np. na nosorożce, których liczebność spadła o 94 proc. w ciągu ostatniego stulecia. Również projekty badawcze dotyczące słoni, które pomagają zrozumieć ich migracje i zachowania w obliczu zmieniającego się klimatu, zostały zahamowane. Odcięcie funduszy odbija się także na wysiłkach zmierzających do redukcji konfliktów między ludźmi a dziką przyrodą.
Problemy te nie ograniczają się jedynie do programów ratowania wielkich ssaków. Naukowcy podkreślają, że równie ważne są projekty mające na celu ochronę ekosystemów morskich. Federalny sąd w Honolulu niedawno uchylił decyzję o odmowie ochrony 20 gatunków koralowców przed skutkami zmian klimatycznych.
“Jestem zachwycona tą decyzją, bo podkreśla ona jak wielkim zagrożeniem dla koralowców jest zmiana klimatu” podkreśla prawniczka Center for Biological Diversity Emily Jeffers. “Straciliśmy w ciągu ostatnich 40 lat połowę raf koralowych na Ziemi i jeśli nie będziemy działać szybko, do końca stulecia bezpowrotnie stracimy pozostałe”.
Decyzje Trumpa naruszą równowagę przyrodniczą
W odpowiedzi na decyzję administracji Trumpa, organizacje ekologiczne z całego świata zaczęły mobilizować się do działań protestacyjnych. Center for Biological Diversity nie kryje frustracji. W liście skierowanym do US Fish and Wildlife Service zarzucono, że wycofanie grantów narusza zasady racjonalnego działania agencji. Organizacja zapowiedziała, że jeśli fundusze nie zostaną przywrócone, wkrótce pojawią się kolejne kroki prawne.
Decyzja Trumpa o zamrożeniu funduszy na ochronę przyrody to nie jednorazowy incydent. Już wcześniej Trump próbował osłabić U.S. Endangered Species Act, co miało umożliwić realizację projektów przemysłowych, które dotąd były blokowane przez konieczność ochrony zagrożonych gatunków zwierząt i roślin, które znalazłyby się w rejonie oddziaływania nowych inwestycji.
Wśród ofiar budżetowych cięć Trumpa znalazły się także inne agencje realizujące badania i działania związane z ochroną środowiska. Największe jak dotąd cięcia dotknęły federalną Narodową Agencję ds. Atmosfery i Oceanów (NOAA), która zajmuje się monitorowaniem atmosfery, tworzeniem prognoz pogody i modeli klimatycznych, monitorowaniem huraganów ale także ochroną środowiska morskiego w tym łowisk. W ramach cięć agencja straciła już ponad 1500 pracowników, a jej nowe kierownictwo odmawia np. oficjalnego wiązania ekstremalnych zjawisk pogodowych ze zmianami klimatu.
USA wycofały też swoich przedstawicieli z konferencji przygotowującej kolejny raport Międzyrządowego Panelu Ds. Zmian Klimatu (IPCC) – międzynarodowego organu, który od dziesięcioleci opracowuje raporty i przygotowuje wskazania, które następnie kształtują globalne działania mające na celu ochronę klimatu. Raport powstanie także bez wsparcia USA, ale naukowcy podkreślają, że bez udziału Amerykanów może mieć mniejszy wpływ na globalne działania.