Norwegia, kraj uchodzący za wzorzec bezpieczeństwa i sprawiedliwości pracowniczej, znalazł się w centrum skandalu. Grupa polskich robotników zatruta rtęcią podczas pracy w hucie Boliden Odda ujawnia dramatyczne niedopatrzenia w zakresie BHP. Czy migranci na lokalnym rynku pracy są tak samo traktowani jak Norwegowie?
Toksyczna praca pod górami
W Odda, miejscowości położone w malowniczej części Norwegii, dziesiątki robotników pracowało przy rozbudowie huty cynku Boliden. Zatrudnieni głównie przez podwykonawców, w większości byli migrantami z Polski. Po kilku dniach pracy w zbiornikach technicznych zaczęli odczuwać objawy zatrucia. Jak się okazało, mieli we krwi ekstremalne stężenia rtęci i metali ciężkich.
Eksperci biją na alarm
Przypadek ten lekarze określają jako bezprecedensowy. Ordynator szpitala w Bergen, dr Megha Singh Tveit, stwierdziła, że w swojej 15-letniej karierze nie widziała podobnej sytuacji. Jeden z poszkodowanych miał trzydziestokrotnie przekroczoną normę rtęci.
Brak nadzoru i informacji
Robotnicy twierdzą, że nie zostali odpowiednio poinformowani o zagrożeniach, a ich zabezpieczenia były niedostosowane do skali ryzyka. Raport norweskiej inspekcji pracy wskazuje na szereg uchybień: brak procedur, brak pomiarów toksycznych substancji, niedostateczne szkolenia.
Wypowiedź autora reportażu dla „Wprost”
Bartosz Józefiak z programu „Uwaga!” TVN, który jako pierwszy ujawnił sprawę, komentuje:
– To wyjątkowa sytuacja z dwóch powodów. Po pierwsze – miejsce akcji to Norwegia, kraj, który tradycyjnie uchodzi za wzorzec przestrzegania prawa pracy i przychylności wobec pracowników. Tymczasem okazuje się, że norwescy pracodawcy też mają swoje za uszami, zwłaszcza gdy chodzi o migrantów.
W przypadku tych spawaczy mówimy o zatruciu naprawdę nietypowym. Eksperci powtarzali, że to sytuacja, jakiej nie widzieli od dekad. Jeden z pracowników miał poziom rtęci trzydziestokrotnie przekraczający dopuszczalną normę. To sytuacja rodem z XIX wieku.
W mojej opinii nie jest to przypadek, lecz przejaw systemowego braku dbałości o BHP. Jeszcze przed emisją programu dostawaliśmy sygnały, że w tej hucie normy bezpieczeństwa są regularnie łamane. A mówimy o jednej z największych hut cynku w Europie.
Podczas rozbudowy zakładu na rusztowaniach i instalacjach pracowali niemal wyłącznie Polacy i inni obcokrajowcy. Z naszych rozmów z świadkami oraz z raportu norweskiej inspekcji wynika jasno: BHP nie było przestrzegane.
Co mnie dziwi najbardziej, to jak fatalnie duża międzynarodowa firma poradziła sobie z zarządzaniem kryzysowym. Wysyłaliśmy pytania, dzwoniliśmy – bez odpowiedzi. To zachowanie w stylu polskiego Janusza-biznesmena: zamknąć oczy i czekać, aż sprawa ucichnie. Nie przystoi to globalnemu koncernowi, który powinien mieć gotowe procedury PR i rozwiązywania konfliktów.
Tymczasem sprawa się rozwija. Interweniuje norweska inspekcja pracy, sprawą zajmuje się policja. Tego już nie da się zamieść pod dywan – powiedział Józefiak w rozmowie z „Wprost”.
Polacy nie zostali wysłuchani
Działaczka związkowa Justyna Marciniak relacjonuje, że pracownicy wielokrotnie zgłaszali zagrożenia. Po wypadkach byli często zwalniani, a ich skargi ignorowano. Najciężej poszkodowani wymagają stałej opieki medycznej, wielu nie jest zdolnych do pracy.
Kryzys PR i reakcje firm
Zarówno BKS Industri, jak i Boliden Odda nie odpowiedziały na pytania dziennikarzy. Eksperci podkreślają, że reakcja koncernu przypomina chaos i unikanie odpowiedzialności. Tymczasem norweska policja i inspekcja pracy kontynuują dochodzenie.