Majdan-Sielec to spokojna, niewielka miejscowość położona pomiędzy Zamościem a Tomaszowem Lubelskim. Jakieś 50 kilometrów od granicy z Ukrainą. Rzadka zabudowa, wszyscy mieszkańcy trudnią się tu rolnictwem.
– Ale jakie przemytnictwo, co pan opowiada – dziwi się pani Romualda. – Tu nikt nigdy niczym nie handlował, nawet na lewo. Sami porządni ludzie. Proszę nie wierzyć w te bzdury – denerwuje się kobieta.
Trudno jest jej uwierzyć w komunikat Żandarmerii Wojskowej o tym, że dron znaleziony na polu miał być przemytniczy. – Nie ma mowy, nie uwierzę, zresztą widziałam tego drona, to miałby chyba przyczepiony jakiś karton fajek, czy flaszkę. A nie miał.
„Stanąłem na równe nogi”. Pan Roman dziwi się reakcji wojska
W rozmowie z Interią większość mieszkańców Majdanu mówi wprost – szczęście, że nikomu nie spadło na głowę. I rzeczywiście, bo miejsce, w którym znaleziono urządzenie, od zamieszkanego domu dzieli około 500 metrów. – No dobra, mówią, że ten nie miał cech bojowych. Faktycznie nie ma żadnego leja, nie ma śladów wybuchu. Ale jednak nad dachem tak mi świsnęło. To było koło drugiej nad ranem. Stanąłem na równe nogi, ale rozejrzałem się, no nic nie było, to się pokładliśmy znów – tłumaczy Interii.
– I potem koło 17-18 zbieramy z synem siano i nagle patrzę, a tu leży dron. Zadzwoniliśmy od razu, służby przyjechały po około 10-15 minutach. Kazali się odsunąć, zaraz był też prokurator, to składałem zeznania – mówi Interii mężczyzna.
– Jeśli polską granicę przekracza dron, a ja się dowiaduję, bo leży u mnie na polu, to coś chyba jest nie tak – mówi pan Roman. – A jak następnym razem wleci nam w dom? Nie ma tu mowy o żadnym monitorowaniu nieba. Gdzie są jakieś radary? – pyta.
„Czegoś szukali”. Mieszkaniec Majdanu o działaniach służb
Na miejscu rozmawiamy także z panem Zenonem, który mieszka około kilometra od miejsca zdarzenia. – Dzień wcześniej, w piątek po okolicy latał wojskowy śmigłowiec, do tego oddziały wojskowe i straż graniczna. Ewidentnie czegoś szukali. Ale nic nikt nie powiedział – tłumaczy mężczyzna. O zdarzeniu z piątku próżno szukać jakichkolwiek informacji.
Miejsce, w którym wylądował dron, odgrodzone jest taśmą. Pilnuje go para policjantów.
Prokuratura: Nie znaleziono śladów eksplozji
Zgłoszenie o znalezieniu drona w polu w miejscowości Majdan-Sielec (woj. lubelskie) wpłynęło w sobotę po godzinie 17. Na miejscu natychmiast zjawiły się służby, które po wstępnych oględzinach uznały, że nie miał on cech bojowych i najprawdopodobniej należał do przemytników.
Śledczy poinformowali, że maszyna jest wykonana z lekkiego tworzywa przypominającego styropian. – Dron został zabezpieczony; będzie przedmiotem badań przez biegłych specjalistów. Na miejscu nie stwierdzono śladów eksplozji. Jedną z wersji braną pod uwagę jest to, że przyczyną rozbicia się maszyny był brak paliwa – przekazał w rozmowie z PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Rafał Kawalec.
W niedzielę na miejscu nadal trwają oględziny, również z powietrza przy użyciu dronów. Służby będą próbowały ustalić do kogo dron należał, do czego służył i w jaki sposób znalazł się na polu w lubelskiej wsi.
-
Niezidentyfikowany obiekt rozbił się na Lubelszczyźnie. Służby potwierdzają
-
„Nie wszystko było idealnie”. Wiceszef MSWiA o sprawie rosyjskiego drona