Jeszcze do niedawna tysiące Polaków zbierały plastikowe nakrętki po napojach, by oddać je na aukcje charytatywne. Organizatorzy akcji sprzedawali je i mieli dodatkowe środki na swoje cele statutowe. To się skończyło kilka miesięcy temu, gdy zaczęły obowiązywać unijne przepisy nakazujące wypuszczanie na rynek butelek z przytwierdzonymi nakrętkami. To jeden z wymogów tzw. dyrektywy plastikowej.

Nowe butelki zdenerwowały klientów

O wprowadzenie takiego obowiązku apelowały przede wszystkim kraje nadmorskie, których służby porządkowe każdego dnia usuwają z plaż setki kilogramów nakrętek. W Hiszpanii przeprowadzono liczenie plastikowych śmieci na plażach: okazało się, że na jednym metrze kwadratowym znajduje się średnio 171 sztuk odpadów plastikowych. Przymocowane nakrętki nie lądują na ziemi jako osobny śmieć i o tyle ułatwiają utrzymanie porządku.

Konsumentom ta zmiana nie spodobała się. Narzekają, że ciężko i nieprzyjemnie pije się z butelki, przy której wisi korek. Z niektórych butelek bardzo trudno go usunąć, bo jest mocno przymocowany, z innych – wymaga to tylko mocniejszego szarpnięcia. W efekcie nakrętka i tak stanowi oddzielny odpad.

30 mln zł na nowe maszyny

A jak nowy obowiązek wygląda z perspektywy producentów napojów? Dostosowali się do nowych zasad, bo musieli, a wiele firm przeprowadziło też działania edukacyjne i wyjaśniało niezadowolonym klientom powody zmiany butelek. Gorzej, że wyprodukowanie butelek z przytwierdzonymi nakrętkami nierzadko wymagało zmiany sprzętu i zakupu nowych maszyn. Tak było w przypadku Mlekpolu.

— Na zintegrowaną nakrętkę wydaliśmy już 30 mln zł. Musieliśmy modernizować maszyny, Niektóre trzeba było wymienić całkowicie. Może i zamierzenie jest słuszne, ale nikt skutecznie nie wytłumaczył założeń tej regulacji — powiedział cytowany przez Business Insider Tadeusz Mroczkowski, prezes Mlekpolu na odbywającym się w Katowicach Europejskim Kongresie Gospodarczym.

Dodał, że choć to nie firma była inicjatorem nowego rodzaju butelek, musiała skonfrontować się z wieloma głosami krytyki (prezes nazwał to bardziej dobitnie: „posypały się na nas gromy”). Ma żal do państwa, że nie przeprowadziło żadnych działań edukacyjno-marketingowych, w których wyjaśniono by konsumentom sens nowych regulacji. Firmy musiały tłumaczyć się z nie swoich decyzji.

Nieporęczne butelki, których wprowadzenie na rynek wymusiło na firmie wydanie kilkudziesięciu milionów złotych, to jednak element czegoś większego. Tadeusz Mroczkowski wyraził opinię, że przy obecnych restrykcyjnych regulacjach polskie mleczarstwo traci przewagę konkurencyjną wobec państw spoza UE.

— Nie jesteśmy konkurencyjni na świecie. Zostaliśmy daleko w tyle — powiedział w Katowicach.

Udział
Exit mobile version