Jeszcze niedawno niekwestionowanym liderem sondaży w Kanadzie była Partia Konserwatywna. Przed inauguracją Trumpa ugrupowanie Pierra Poilievre’a miało nad liberałami ponad dwudziestopunktową przewagę. Dwa miesiące po zaprzysiężeniu 47. prezydenta USA liberałowie wyprzedzili w badaniach opinii publicznej konserwatystów i prawdopodobnie wygrają wybory, które mają się odbyć 28 kwietnia.

Liberalne odrodzenie

Wzrost poparcia dla liberałów to skutek antykanadyjskiej polityki Trumpa. Republikanin nałożył 25-procentowe cła na import stali i aluminium, której Kanada jest największym zagranicznym dostawcą do USA. Opłaty odbiją się między innymi na kanadyjskich pracownikach w tym sektorze, który w grudniu zeszłego roku odpowiadał za prawie pięć procent całego eksportu Kraju Klonowego Liścia.

Republikanin ogłosił też nałożenie 25-procentowych ceł na import samochodów i części do nich. W 2024 roku Amerykanie sprowadzili od Kanadyjczyków auta i części za 50 mld dolarów. Taka sama była wartość importu tych towarów z Japonii. Kanadyjczyków wyprzedzili tylko niekwestionowani liderzy, czyli Meksykanie, oraz UE jako całość.

Zobacz wideo Kanadyjczycy drżą, gdy Trump wspomina o rewizji granic

Czego chce Trump?

Oprócz wojny handlowej Trump straszy Kanadę, że może stać się 51. stanem USA. Wielu komentatorów jest zszokowanych tymi groźbami pod adresem natowskiego sojusznika. Inni starają się szukać w trumpowym szaleństwie metody. Twierdzą, że amerykański przywódca może dążyć do anektowania Kanady, bo jej terytorium jest ważne dla interesów Stanów Zjednoczonych.

Chodzi o bezpieczeństwo granicy, ale też złoża. Kanada to drugi największy kraj świata. Ma ropę, minerały czy wodę, do której dostęp będzie coraz trudniejszy wraz z pogłębianiem się kryzysu klimatycznego. Znaczna część Kanady leży w Arktyce. Znowu, na skutek zmian klimatu i topnienia lodowców, tamtejsze zasoby stają się dostępniejsze. Otwierają się też nowe szlaki żeglugowe. Prawdopodobnie z tych samych powodów Trump grozi innemu sojusznikowi z NATO, czyli Danii, od której chciałby przejąć Grenlandię.

Trump z zadowoleniem przyjął fakt, że premierem Kanady przestał być Justin Trudeau. Niechęć Amerykanina do tego postępowego polityka nie jest tajemnicą. Miliarder uważa go za „przegrywa”. Zapewne wolałby współpracować z „kanadyjskim Trumpem”, czyli Poilievrem. Tyle że antykanadyjskie działania republikanina to dla konserwatysty kolejne pocałunki śmierci, a dla liberałów – polityczne złoto.

„Kanadyjski Trump” kontra bankier po Harvardzie i Oksfordzie

– Trump i Poilievre są podobni głównie jeśli chodzi o populistyczną komunikację – tłumaczyła dla CBC Emily Laxer z York University w Toronto. – Obaj chcą zdobywać popularność i głosy, przedstawiając politykę jako bitwę o sumie zerowej między skorumpowanymi, samolubnymi elitami, a ciężko pracującym, osaczonym ludem.

Ale Poilievre musi być na Trumpa wściekły. Ten 45-letni zawodowy polityk był na dobrej drodze, żeby zapisać Kanadę do prawicowo-populistycznego klubu, w którym oprócz USA są teraz Argentyna, Węgry czy Włochy. To byłaby duża porażka dla demokratów. Kanada jest postrzegana jako nowoczesny, tolerancyjny kraj. Jej wizerunek stał się jeszcze bardziej wyrazisty za premierostwa Trudeau. W swojej ojczyźnie ekspremier nie był jednak ostatnio tak popularny jak poza nią.

To ze względu na coraz gorsze notowania Trudeau podał się do dymisji. Zastąpił go Mark Carney, absolwent prestiżowych uczelni, były szef Banku Kanady i Banku Anglii. 60-latek wprowadził świeży powiew w szeregi liberałów, a prezydent USA daje mu paliwo do prowadzenia kampanii. Pogardzana przez Trumpa, wyśmiewana przez amerykańską popkulturę Kanada się zmobilizowała. Carney wykorzystuje tę chwilę kanadyjskiej dumy. Obiecuje, że Trump nie złamie Kanady, że Kanada będzie walczyć, że się nie podda. Wielu Kanadyjczyków wierzy, że jako były bankier poradzi sobie z trumpową wojną handlową.

Kanada w UE?

– Nasze dawne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, oparte na pogłębiającej integracji gospodarek, ścisłej współpracy w zakresie bezpieczeństwa i wojskowości, dobiegły końca – ogłosił ostatnio Carney, który zapowiedział, że ograniczy uzależnienie gospodarcze Kanady od USA i skupić się na innych kierunkach handlowych.

Decyzje Trumpa zbliżyły do siebie Kanadę i Unię Europejską, którą republikanin też wziął na celownik (według niego UE powstała tylko po to, żeby oszukać USA). Niektórzy zaczęli wręcz przebąkiwać o członkostwie Kanady we wspólnocie. Pomysł ten popiera prawie połowa Kanadyjczyków. Choć trudno sobie wyobrazić dołączenie Kanady do grona 27 europejskich państw, to samo pojawienie się tej koncepcji pokazuje, jak spektakularny „sukces” odniósł Trump.

Prezydent USA nastawił przeciwko Ameryce jej dotychczasowych żelaznych sojuszników i nie osiągnął nic w zamian. Bo ekonomiści powątpiewają w sens nakładanych przez Trumpa ceł. Ostrzegają, że wzrosną przez nie ceny, doprowadzą do spowolnienia gospodarczego i zwiększą ryzyko recesji. Nawet raczej konserwatywny The Wall Street Journal nazwał trumpowe cła „najgłupszą wojną handlową w historii”. Widać sztukę robienia interesów, art of deal, lepiej pojmuje Carney – prawdopodobny przyszły premier Kanady. Niepodległego państwa.

Thomas Orchowski, redakcja zagraniczna TOK FM

Udział
Exit mobile version