Bartosz Michalski, „Wprost”: W ostatnich czasach coraz częściej mówi się o wykluczeniu transportowym. To pojęcie jest jednak często mylone z ubóstwem komunikacyjnym. Czym się od siebie różnią?

Maciej Mysona, Senior Project Manager, Zespół Doradców Gospodarczych TOR: Zdecydowanie warto odróżniać te dwa pojęcia. Wykluczenie komunikacyjne jest zjawiskiem, które dotyczy obszarów, na których państwo i samorządy nie organizują publicznego transportu zbiorowego. Mieszkańcy nie mają zatem możliwości poruszać się w sposób swobodny komunikacją zbiorową i zdani są na środki indywidualne – np. samochody.

Ubóstwo komunikacyjne zaś definiuje brak takich finansowych możliwości poruszania się jakimkolwiek środkiem transportu – czy to zbiorowym, czy indywidualnym. Nie stać nas na zakup samochodu, a na terenie naszej gminy nie ma alternatywy. Wówczas zatracane są też funkcje społeczne. Nie mamy jak dojechać do pracy, szkoły, czy lekarza. To zjawisko jest też dużą przeszkodą dla mieszkańców przed socjalizacją i normalnym funkcjonowaniu w społeczeństwie.

Unia Europejska na swoje sztandary wzięła m.in. walkę ze wspomnianym ubóstwem komunikacyjnym. Jak ETS (Europejski System Handlu Emisjami – red.) wpisuje się w tę strategię?

Trzeba to jasno powiedzieć. W najbliższym czasie dokręci to trochę śrubę, szczególnie tym najbiedniejszym. Po wejściu w życie ETS będziemy więcej płacili za benzynę.

Samo poruszanie się będzie droższe i możemy dojść w Polsce do takiego momentu, kiedy ludzi fizycznie nie będzie stać na to, żeby się przemieszczać. Musimy wprowadzić jakiś system, który będzie wspomagał mieszkańców w całej tej transformacji energetycznej.

Co może być remedium na wspomniane problemy?

Pomysły ministerialne są różne. Jest to na przykład dofinansowanie zakupu używanych samochodów elektrycznych. Mam nadzieję, że znajdą się też fundusze na wsparcie transportu zbiorowego, w tym kolejowego. Istnieją też różne formy mobilności aktywnej, które do tej pory nie były tak mocno zauważone z poziomu centralnego. Tutaj dobrym rozwiązaniem mógłby być rower zwykły i elektryczny. Są one zdecydowanie tańsze od organizacji transportu zbiorowego na obszarach nisko zaludnionych.

Rower może stać się swoistym symbolem transformacji energetycznej?

W pewnych aspektach tak. Poruszyliśmy w naszym raporcie, który opublikowaliśmy jako zespół doradców gospodarczych TOR. Jest w nim m.in. kwestia, na jakich odległościach rower staje się efektywnym środkiem transportu. Oczywiście nie będzie to dobre rozwiązanie dla wszystkich, ale jest na pewno dobrym uzupełnieniem, który efektywnie może wspierać tę transformację energetyczną i walkę z ubóstwem komunikacyjnym.

Cała rozmowa w materiale wideo:

Udział
Exit mobile version