Na początku stycznia władze Ukrainy pierwszy raz od 2017 roku zgodziły się na przeprowadzenie ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. Ekshumacja ma byc przeprowadzona we wsi Puźniki w obwodzie tarnopolskim, gdzie w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku oddział UPA zamordował od 50 do 120 polskich mieszkańców. Grób w tym miejscu został już zlokalizowany.
Ukraiński archeolog o ekshumacji w Puźnikach. „Możliwe, że istnieje drugi grób”
Portal Belsat rozmawiał z ukraińskim archeologiem Ołeksijem Złatohorskim, którego fundacja „Wołyńskie Starożytności” będzie prowadziła prace wspólnie z polską fundacją Wolność i Demokracja.
Ołeksij Złatohorski przyznaje w wywiadzie, że nie wierzył już, że za jego życia zakaz zostanie odblokowany, dlatego nie odwlekał swojego zaciągu na front. Archeolog ostatecznie został zmobilizowany w 2024 roku. Z Belsatem rozmawiał zdalnie w czasie odpoczynku po dyżurze bojowym. W ten sposób ma też koordynować prace swojej fundacji.
Archeolog przyznaje, że w Puźnikach jest najprawdopodobniej więcej, niż jeden grób, ale pozwolenie dotyczy aktualnie jednego miejsca pochówku ofiar. – Na razie mówimy o jednym grobie. Możliwe, że jest też drugi, ale zgodę mamy na ekshumację tylko jednego, konkretnego grobu. Dlatego nie możemy prowadzić szerszych poszukiwań – wskazuje Złatohorski. – Według informacji z różnych źródeł, podczas napadu w 1945 roku we wsi Puźniki zginęło około 80 osób. Mogiła jest niewielka, 4 na 4 metry. Odkryliśmy w niej 3-4 warstwy pochówków. Patrząc na same wymiary, zmieszczenie tam 80 osób nie było wykonalne. Tym bardziej zimą, gdy ciała zamarzły. Prawdopodobnie jest więc drugi grób, możliwe, że obok. Ale dopiero po wykopaliskach będziemy mogli powiedzieć, ile osób zostało pochowanych w tym pierwszym – dodaje.
Podczas ekshumacji mają być pobierane próbki DNA z kości, dzięki czemu będzie można identyfikować poszczególne ofiary, porównując próbki z zebranymi już próbkami rodzin pomordowanych.
Ukraiński archeolog wytłumaczył, jak odnaleziono sam grób w Puźnikach. – Fundacja Wolność i Demokracja otrzymała trzy lata temu zgodę na jego poszukiwania. Specjaliści z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, genetyk prof. dr hab. Andrzej Ossowski, archeolożka Monika Kalka i my jako „Wołyńskie starożytności” rozpoczęliśmy poszukiwania w maju 2023 roku. Dysponowaliśmy różnymi źródłami: relacjami świadków, mapami, niemieckimi zdjęciami lotniczymi z 1944 i 1945 roku. Według tych wszystkich danych mogiła powinna znajdować się w południowej części starego cmentarza katolickiego – wskazał Złatohorski. – Wykonaliśmy osiemdziesiąt wykopów sondażowych – szerokości metra i długości od dziesięciu do trzydziestu metrów. Nie mogliśmy znaleźć grobu, więc postanowiliśmy kopać w innej części cmentarza. I w jednym z nich, już nie pamiętam czy 78. czy 79., została odkryta ta bratnia mogiła. Było to w Dniu Niepodległości Ukrainy, 24 sierpnia 2023 roku – wskazał.
Podczas działań w 2023 roku, na miejscu był też obecny ówczesny polski premier Mateusz Morawiecki.
„Żaden normalny człowiek nie wpadłby na pomysł zakazu ekshumacji”
Jak podkreśla archeolog, już wtedy przekazał Ministerstwu Kultury Ukrainy wniosek o zgodę na ekshumację, ale dopiero teraz otrzymał zgodę na przeprowadzenie prac.
W ekshumacjach wezmą udział kierowane przez Złatohorskiego „Wołyńskie starożytności” (on sam będzie obecny „raczej online” ze względu na walkę na froncie). Ekspedycją ze strony ukraińskiej ma kierować Alina Charłamowa. Od strony polskiej w pracach prawdopodobnie będą uczestniczyć wszyscy ci, którzy brali udział w poszukiwaniach, czyli specjaliści Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, wiceprezes Fundacji Wolność i Demokracja Maciej Dancewicz oraz przedstawiciel Instytutu Pamięci Narodowej.
– Tak naprawdę to tam nie potrzeba wielu osób. Dół jest mały, trzeba będzie pracować po kolei. Biorąc pod uwagę wiosenne temperatury, będzie trzeba się zmieniać co najmniej co dwie godziny – precyzuje Złatohorski. – Otwarcie grobu pozwoli nam nie tylko na podjęcie kości w celu ponownego pochowania, ale też pobranie DNA potrzebnego do identyfikacji osób. Zarówno stronę polską, jak i ukraińską interesuje liczba pochowanych. Badania antropologiczne pozwolą na ustalenie przyczyny śmierci, wieku, płci. Wszystko, co może dać nam antropologia fizyczna, chcemy w tej sytuacji maksymalnie wykorzystać – podkreśla.
Archeolog uważa, że przy ofiarach nie znajdzie się zbyt wiele rzeczy osobistych. – Byli oni chowani pospiesznie, możliwe, że część rzeczy im zabrano. Ale jeśli takie przedmioty będą, to je także zbadamy. Część potem zostanie pochowana razem ze szczątkami, część przekażemy do muzeum – poinformował.
Na razie nie ma konkretnej daty ekshumacji, ale mówi się o wiośnie. Po ekshumacji odbędzie się ponowny pochówek ofiar, a w jego miejscu stanie pomnik z nazwiskami zabitych. Jeśli rodziny będą chciały pochować swoich zidentyfikowanych krewnych w Polsce, to będzie taka możliwość.
Dziennikarze stwierdzili, że w Polsce mówi się, ze w kontekście ekshumacji „pierwsza jaskółka wiosny nie czyni”. – U nas tak samo. Tym niemniej to bardzo pozytywny rozwój wypadków, który mnie zaskoczył. Przyznam szczerze, że jedną z przyczyn, dlaczego nie odraczałem powrotu do Sił Zbrojnych Ukrainy było przekonanie, że za mojego życia już zgody na te wykopaliska nie otrzymam – przyznał archeolog. – Internet twierdzi, że nowy minister kultury ma polskie korzenie i ma pozytywny stosunek do polsko-ukraińskiej współpracy kulturalnej. Możliwe, że to jego osobista próba nawiązania kontaktu, powrotu do stanu sprzed 2017 roku. Oczywiście strona ukraińska oczekuje od strony polskiej odpowiednich działań. Gdyby Polska również ustąpiła, to krok po kroku można by zakończyć ten trwający prawie dekadę kryzys polityczny – dodał, wskazując, że chodzi m.in. o odnowienie inskrypcji na pomniku na górze Monastyr.
– To kwestia absolutnie polityczna, bo większość Ukraińców nawet nie rozumie, w czym tkwi problem z zakazem. Gdy staram się wyjaśnić ludziom przyczyny tego konfliktu, to patrzą na mnie, jakbym im bajki opowiadał. Dlatego, że żaden normalny człowiek nie wpadłby na pomysł zakazu ekshumacji szczątków – ocenił Złatohorski w rozmowie z Belsatem.