Decyzja jest reakcją na kryzys, który wybuchł po dymisji gabinetu Francoisa Bayrou.

Polityczne trzęsienie ziemi w Pałacu Elizejskim

Przypomnijmy, że we wtorek premier Francji Francois Bayrou złożył w Pałacu Elizejskim rezygnację na ręce Macrona. Jego rząd upadł po poniedziałkowym głosowaniu w parlamencie, w którym nie uzyskał wotum zaufania. Bayrou udał się do prezydenta około godziny 13:30. Funkcję premiera pełnił przez niespełna dziewięć miesięcy – został powołany na to stanowisko 13 grudnia 2024 roku. Po przyjęciu rezygnacji, Macron powierzył Bayrou prowadzenie bieżących spraw państwowych do czasu powołania nowego szefa rządu.

Wśród nazwisk pojawiających się w medialnych spekulacjach, najczęściej wymieniany był właśnie Sebastien Lecornu – polityk związany z Macronem od 2017 roku, zasiadający we wszystkich jego rządach. Jego nazwisko przewijało się w rozmowach o premierostwie już wcześniej.

Jak wygląda tło kryzysu?

Bayrou, lider centrowej partii MoDem i bliski sojusznik Macrona, od początku musiał mierzyć się z ryzykiem wotum nieufności. Rząd mniejszościowy był pod ciągłą presją opozycji – zarówno lewicowej, jak i prawicowej.

Decydującym ciosem okazał się projekt budżetu na rok 2026, zakładający cięcia w wysokości około 44 miliardów euro. To wokół niego opozycja zjednoczyła się i doprowadziła do odrzucenia wotum zaufania.

Portal RTL poinformował, że Bayrou nie zamierza jednak wycofać się z życia politycznego. W rozmowach prywatnych miał podkreślać, że „ze wszystkich sił będzie starał się pomóc w znalezieniu swojego następcy”.

Udział
Exit mobile version