Bartosz Michalski, „Wprost”: Catering Arts jest firmą rodzinną. Przykłady z ostatnich lat pokazują, że sukcesja w firmach rodzinnych wcale nie jest taka oczywista. Nie zawsze dzieci chcą przejąć schedę po rodzicach.

Marcin Czajka, właściciel Catering Arts: U nas do tej sukcesji jeszcze daleko. Nasze dzieci są w wieku 9-11 lat. Firmę prowadzimy od 12 lat i dzieci pojawiły się trakcie. Widzą, więc jak jesteśmy w nią zaangażowani od najmłodszych lat.

Póki, co na razie nie myślą o jej przejmowaniu, my też nie naciskamy ich jakoś w tym kierunku. Staramy się spokojnie angażować i pokazywać pewne rzeczy. Starsza córka swój pierwszy biznesplan przygotowała w zeszłym roku – na sprzedawanie lemoniady. Na razie, takie uczenie przedsiębiorczości.

Ewelina Czajka, właścicielka Catering Arts: Natomiast z mojej obserwacji, jako mamy, to jest naturalne dla córek naturalne, że one w tej firmie uczestniczą. Nie na zasadzie: kiedyś będę w waszej firmie, tylko czy mogę jakoś pomóc, albo w szkole chciałabym dać smyczki Catering Arts.

I mimo takiego młodego wieku, w którym są, mówią to w taki sposób, jakby dla niej to było oczywiste, że one są częścią tego zespołu.

Różnice pokoleniowe, czy są przeszkodą. Widać inne spojrzenie na firmę, np. w zakresie świata social mediów?

Ewelina Czajka: Na pewno dla dzieci jest naturalne poruszanie się po social mediach. W szkole jednak, mimo tak młodego wieku, porusza się temat dotyczący budowania własnego wizerunku na takich podstawowych rzeczach. Budowania kwestii, związany z poczuciem własnej wartości zasadą małych kroków. Jeszcze do niedawna nie zdawałam sobie sprawy, że nasze dzieci kiedy przygotowują się do jakiegoś ważnego wydarzenia, nawet jeżeli to ma miejsce w sferze prywatnej, zwracają uwagę na mocne strony, które posiadają poprzez np. strój.

Marcin Czajka: Jeżeli chodzi o różnicę pokoleniową, teraz obserwując te młodsze pokolenia wchodzące na rynek pracy, to oni mają chyba taką trudność z przywiązywaniem się do ludzi i do miejsca. To w temacie sukcesji może być też i dla nas w przyszłości takim wyzwaniem.

Jesteście Państwo małżeństwem i wspólnikami, jak się dogadujecie? Jak dzielicie obowiązki? Jak połączyć tę pracę i jednocześnie życie prywatne?

Ewelina Czajka: U nas to się dzieje naturalnie. W związku z tym, że jesteśmy firmą rodzinną, to jest to siłą rzeczy również odczuwalne wśród naszych pracowników. Na szczęście u nas to widać w ten naturalny sposób. Mamy o tyle dobrą sytuację, że z mężem jesteśmy różni charakterami. Ja jestem bardziej ogień, a mąż woda. Podział obowiązków odbył się zatem płynnie. Znamy swoje mocne i słabe strony i wiemy, w których obszarach naszej firmy poruszamy się dobrze.

Marcin Czajka: Funkcjonuje podział obowiązków taki organizacyjny, każdy z nas skupia się bardziej na swojej działce. Prowadzenie firmy razem to są plusy i minusy. Ciężko jest tak zero-jedynkowo rozdzielić pracę i dom. Pracę często przynosi się do domu, ale działa to też w drugą stronę – dom przynosi się też często do pracy.

Jak dbać o relacje w rodzinnej firmie? Gdzie są te pułapki emocjonalne? Czy macie państwo zasadę, że nie rozmawiacie o pracy przy kolacji?

Ewelina Czajka: Nie mamy określonych jakichś zasad, ponieważ jesteśmy na etapie bardzo intensywnego rozwoju. Mimo tego, że prowadzimy firmę razem, to często się nie widzimy. Staramy się więc wyłapać te wspólne momenty, żeby dopiąć różne tematy. Jeżeli przenosi się pracy zbyt dużo, to jasno to sobie komunikujemy. Mówimy: słuchaj, ale wiesz co, teraz jest ten moment, kiedy zajmiemy się po prostu czymś innym, wyłączamy komputery, wyciszamy telefony, dajemy sobie trochę czasu. Robimy taki reset.

W ostatnich latach dużo się mówiło o work-life balance. Zastanawiam się, jak w firmie rodzinnej można go zachować?

Marcin Czajka: Ciężko to zachować, szczególnie teraz, kiedy mamy tak intensywny etap rozwoju. Jest po prostu dużo tematów i spraw do załatwienia. W domu siłą rzeczy ze względu na dzieci trochę się to odcina. One absorbują i potrzebują naszej uwagi i zaangażowania.

Co wam pomaga nie pogubić się w rolach? Bo tutaj jednak w jednej osobie jest kilka ról: żona wspólniczka, matka.

Ewelina Czajka: Proporcje zależą od sytuacji i miejsca. Kiedy jestem w pracy, staram się być w pracy. Kiedy jestem po pracy, to jestem w roli mamy i gospodarza domu. Na razie z sukcesem się to udaje. Śmiejemy się z mężem, że dziecko jest najlepszym testerem BHP. Dzieci też poprzez emocje, które wybrzmiewają, są testerami nas samych. I w momencie, w którym dochodzi, do takich sytuacji pojawia się refleksja – hola, stop, tu musimy postawić jasną granicę, ponieważ, to wybrzmiewa na dzieci. Są one dobrymi obserwatorami.

Czyli macie taką małą radzę nadzorczą w domu.

Marcin Czajka: Tak, trzeba uważać na to, co się mówi, dzieci wszystko łapią. Czasem powtarzają albo same do tego wracają. Trzeba mieć z tyłu głowy, aby za dużo nie przynosić do domu.

Ewelina Czajka: Była sytuacja, w której mąż rozmawiał z klientem i było podsumowanie decyzji sprzedażowej klienta. Nagle słyszymy, że córka w taki sam sposób, używając tych słów kluczy, przekonuje koleżankę do podjęcia jakiejś decyzji.

Chciałbym przejść troszeczkę, może do takich bardziej negatywnych scenariuszy. Co w sytuacji, w której któreś z was będzie chciało odejść z firmy? Czy macie to przegadane?

Marcin Czajka: Formalnie w spółce jesteśmy wspólnikami 50 na 50, więc teoretycznie nie zakładamy takiego scenariusza. Oczywiście czasem są trudniejsze sytuacje, bo przy prowadzeniu firmy często są emocje i te negatywne.

Ewelina Czajka: Przede wszystkim powinniśmy się skupić na tym, żeby myśleć pozytywnie. Jeżeli staniemy w takim momencie, w którym będziemy obierać różne scenariusze: a co gdyby? Przechodziliśmy to na początku naszej ścieżki kariery. To rozdrabnianie się nie jest dobre. Wyszliśmy z założenia, że idziemy w to na całość.

Cała rozmowa w materiale wideo:

Udział
Exit mobile version