-
Samozbiory stają się coraz popularniejsze w Polsce, a rolnicy chętnie zapraszają gości do zbierania owoców na własną rękę.
-
Całe rodziny, często z dziećmi i sąsiadami, biorą udział w tej aktywności, uznając ją za atrakcyjną i edukacyjną rozrywkę.
-
Dodatkową zaletą samozbiorów są znacznie niższe ceny owoców w porównaniu do sklepów i targów.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Zaletą samozbiorów są znacznie niższe ceny w porównaniu do tych ze sklepów i targów. Zebrane w ten sposób owoce czy warzywa mogą być nawet o połowę tańsze, niż gdybyśmy chcieli je kupić w tradycyjny sposób. W Polsce popularne są zwłaszcza samodzielne zbiory malin, porzeczek, czereśni, cebuli, a obecnie sezonowych gruszek i jabłek.
Polacy docenili zalety samozbiorów
Każdego roku takich praktyk przybywa w Polsce. Powstają specjalne grupy w mediach społecznościowych, ogłoszenia mają duże zasięgi i tam ta forma barteru wręcz kwitnie. Oferty pojawiają się też na portalach internetowych i nadal trend rozprowadza się za pomocą poczty pantoflowej.
W sieci można znaleźć ogłoszenia dotyczące sprzedaży już zebranych owoców i warzyw, także po niższych cenach. Powstają specjalne strony, które agregują ogłoszenia rolników i pokazują mapy z samozbiorami w okolicy. To nie tylko sposób na niskie ceny w skupach. Dzięki temu zmniejsza się też skala marnowania jedzenia.
Samozbiory cieszą się poza tym popularnością zarówno wśród osób, które nie chcą przepłacać, wolą same pozyskać jedzenie prosto od rolnika, jak i tych, którzy przy okazji chcą mieć trochę kontaktu z naturą, bo zrywanie owoców i warzyw, o ile nie jest ciężką pracą pod presją lub na akord, może być przyjemne i uspokajające. To także możliwość oderwania się od pracy siedzącej czy biurowej i poznanie rolnictwa od środka.
Niższe ceny i praca na świeżym powietrzu
Ludzie często przyjeżdżają na zbiory z dziećmi, dla których taka forma spędzania czasu to też rozrywka. Dzięki temu mogą na własne oczy przekonać się, skąd biorą się owoce.
Właśnie trwa okres zbierania jabłek. Na samozbiory zaprasza wiele gospodarstw. Owoce można zrywać co najmniej do połowy października. Warto rozejrzeć się również za samozbiorami papryki w okolicy. Branżowe portale donoszą, że rynek paprykowy w Polsce przeżywa kryzys spowodowanym niskimi cenami w skupach oraz napływem owoców z południowych krajów.
-
Pierwsza taka ferma mięsa na świecie. Projekt może być przełomem
-
Kryzys zawodu rolnika. Dominuje przemysłowy model produkcji
„Samozbiory to także pomysł, który od lat sprawdza się w wielu krajach Europy i USA. Rolnicy zyskują dzięki temu lojalnych klientów, a odwiedzający – kontakt z naturą, niższe ceny i satysfakcję z własnoręcznego zbioru” – podaje portal „My zbieramy”, na którym można znaleźć ogłoszenia z całej Polski dotyczące oczywiście samodzielnego zbierania owoców i warzyw.
Aktualnie najwięcej ogłoszeń sadowników i rolników dotyczy samozbiorów jabłek, dużo mniej kapusty prosto z pola, ale i są szanse na zebranie papryki, kalafiora, czy cebuli. Ponadto można podczas podróży skorzystać z ofert przydrożnych – rolnicy ustawiają swoje zbiory lub tablice informujące o sprzedaży prosto z gospodarstwa.
Skąd moda na samozbiory?
„Część skupów w ogóle nie chce tej papryki brać. Podobnie jest z kalafiorem czy z brokułem” – mówi w rozmowie z TOK FM pani Anna, rolniczka spod Lublina. Plantatorzy wzięli sprawy w swoje ręce i, zamiast prosić się w skupach, sprzedają warzywa za 2 zł za kilogram z własnego pola. Telefony się urywają.
Takich przypadków jest więcej. Niedawno internauci ruszyli z pomocą, aby kupować plony m.in. od pieczarkarni z Wielkopolski. Głośny był też przypadek rolnika spod Wrocławia, którego klient oszukał na sprzedaży śliwek. 11 ton owoców udało się sprzedać dzięki mediom społecznościowym i nagłośnieniu sprawy.