Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Gdy usłyszał pan, że Szymon Hołownia odchodzi z polityki, co pan pomyślał?

Paweł Kukiz: Pomyślałem, że ten ruch mnie uwiarygadnia. Jestem w polityce od dekady i miałem wiele okazji, by negocjować stanowiska czy żądać np. „jedynki” w europarlamencie, ale nie uległem tej pokusie. Postanowiłem, że osiągnę to, co zmierzam lub odejdę z czystym sumieniem. Natomiast Szymon, który wychodził z bardzo ważnymi postulatami obywatelskimi, w sytuacji poważnego wahnięcia, spadku notowań w sondażach postanowił grać na siebie.

To trochę przykre. Sprzedał swoje idee, uznając, że już mu się znudziła polityka.

Podobnie uważa Janusz Piechociński z PSL, że kandydowanie na Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców był dla Hołowni jedynie pretekstem do tego, by zrezygnować z kierowania partią i nie startować w kolejnych wyborach. Podziela pan tę opinię?

Szymon pewnie wykalkulował, że to będzie dobry pretekst, by wycofać się z polityki, ale uważam to za złą kalkulację. Skoro wspomniała pani jednak Piechocińskiego, muszę powiedzieć, że PSL przyłożył się do tej decyzji.

To znaczy?

Kiedyś mówiłem Hołowni, że prędzej czy później ludowcy go wyrolują, w pierwszej kolejności – na pieniądze. Miałem rację, sądząc po mizernym wsparciu w kampanii. PSL to partia, która myśli wyłącznie o własnym interesie, a jej wierchuszka — Kosiniak-Kamysz, Zgorzelski, Piechociński — dąży do zwinięcia sztandaru.

Oni wstydzą się chłopskiego, ludowego rodowodu i zawsze chcieli być na salonach.

Jaka kalkulacja bardziej opłaciłaby się twórcy Polski 2050?

Powinien mimo wszystko próbować dalej trwać przy swoich postulatach. Na jego miejscu starałbym się utrzymać fotel marszałka Sejmu i dwa kolejne lata poświęcić na próby kontynuacji bytu politycznego w formule koalicyjnej. Wówczas miałby ogromne szanse, by pozostać dobrym marszałkiem.

Szymon Hołownia mówi o sobie, że szczyci się tym, że jest „politykiem pokoju”. Pan też go tak zapamięta?

O pokój trzeba umieć walczyć. Wizerunek, jaki sobie przypisuje jest zupełnie niespójny z polityczną praktyką. Popełnił błąd i żadne laurki tego nie przykryją. On się po prostu poddał. I to za szybko – po zaledwie dwóch latach realnej polityki.

Udział
Exit mobile version