„Incydenty, do których dochodzi w lasach na granicy Polski z Białorusią, świadczą o fiasku działań państwa polskiego, ale także Unii Europejskiej, która biernie się przygląda. Tak samo jak na Morzu Śródziemnym” – pisze Viktoria Grossmann w komentarzu opublikowanym w weekendowym wydaniu dziennika „Süddeutsche Zeitung”.
„Ludzie, którzy przekraczają tam granicę – to prawda, że nie mają dokumentów – błądzą, są ranni, wyziębieni, pozbawieni wody. Ten, kto udziela im pierwszej pomocy, może zostać uznany za przemytnika i być pociągnięty do odpowiedzialności” – zaznaczyła komentatorka, dodając, że mieszkańcy zaczynają traktować państwo jako coś obcego.
Przemoc wobec uchodźców?
Służby graniczne skarżą się na ataki ze strony uchodźców. Osoby udzielające pomocy humanitarnej, w tym Lekarze bez Granic, wskazują na zranienia u uchodźców świadczące o stosowaniu przemocy przez funkcjonariuszy – uderzenia, kopnięcia, pogryzienia przez psy. Zawracanie (pushbacki) osób, nawet rannych, jest na porządku dziennym – pisze Grossmann.
„Granica jest niebezpieczna dla obu stron” – podkreśliła niemiecka dziennikarka. W znacznie gorszej sytuacji są uchodźcy, którzy w przeciwieństwie do służb strzegących granicy nie mają broni palnej, hełmów, telefonu komórkowego. Najczęściej mają tylko zniszczone buty.
Polska powinna przestrzegać prawa UE
Zagrożenie zniknęłoby, gdyby Polska zdecydowała się na przestrzeganie prawa unijnego, które zakazuje pushbacków i zezwala na azyl. Potrzebny jest uporządkowany system przyjmowania i rejestracji migrantów. To zakończyłoby niebezpieczne „polowanie na ludzi” oraz ich reakcje obronne, a równocześnie byłoby wiadomo, kto wjeżdża do kraju. Mieszkańcy terenów leśnych nad granicą mogliby ponownie odzyskać zaufanie do funkcjonariuszy państwa – pisze w konkluzji Grossmann.
Oprócz komentarza, „Süddeutsche Zeitung” publikuje reportaż Grossmann o sytuacji na granicy z Białorusią w kontekście zapowiedzianego na najbliższy poniedziałek wyroku w procesie przeciwko pięciu osobom, które pomagały uchodźcom, w tym pięcioosobowej rodzinie kurdyjskiej.
Jacek Lepiarz, polska redakcja Deutsche Welle