-
Po dwóch tygodniach zamknięcia granicy Polski z Białorusią ruch zostaje wznowiony, a kierowcy ustawiają się w długich kolejkach po obu stronach przejścia w Koroszczynie.
-
Przedsiębiorcy i kierowcy podkreślają dotkliwe straty finansowe oraz niepewność co do przyszłości przeprawy granicznej.
-
Wójt Terespola oraz przedstawiciele branży transportowej krytykują sposób komunikacji władz i domagają się rekompensat za poniesione szkody.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Przed terminalem przejścia granicznego w Koroszczynie na Lubelszczyźnie ustawiają się kolejki tirów – kierowcy chcą jak najszybciej wznowić kursy.
– Dla nas każda godzina dłużej to jest realna strata. Ja w tej chwili jestem na styku opłacalności – mówi Interii pan Krzysztof, przedsiębiorca wożący towary na Białoruś. On sam wysłał już swoich kierowców, którzy dostali polecenie ustawienia się w kolejce do odprawy w Koroszczynie.
– Ale najbardziej mi zależy jednak na tym, żeby moich dwóch kierowców wróciło do kraju – dodaje. I rzeczywiście, z szacunków wynika, że po białoruskiej stronie może czekać na odprawę nawet kilkaset polskich pojazdów.
„A jak znów zamkną?” Obawy kierowców ws. przejścia granicznego
– Ja stoję tak dziesiąty dzień – mówi nam z kolei Wiktor, Białorusin, którego decyzja o zamknięciu granicy zastała w czasie dojazdu do Lublina. – Wiedziałem, że nie przejadę, także od razu odstawiliśmy auto na parking. No i jak tylko pojawiła się decyzja, że granica będzie na nowo otwarta, to już wiedziałem, że trzeba jechać ustawiać się w kolejkę – tłumaczy Interii.
– Dopiero dojechałem, jak widać jestem na końcu – mówi z kolei Siergiej. – Zejdzie się tu na pewno, bo jak uruchomią, to każdy będzie chciał przejechać. A jak znów zamkną? – martwi się kierowca. Mężczyzna z pewnością spędzi w kolejce jeszcze kilkanaście godzin, a zapytany co sądzi o tej sytuacji ocenia wprost:
– Ani nasi nie mogą przejechać, ani wasi nie mogą wrócić. Każdy na tym stracił – mówi dodaje.
„Koleje chińskie były pytać”. Wójt Terespola nie rozumie decyzji
– Na pewno ulga – tak decyzję o otwarciu granicy komentuje dla Interii wójt gminy Terespol, Krzysztof Iwaniuk.
– Pan sobie nawet nie wyobraża, co my tu przeżywamy. Przecież to jest kilkadziesiąt lat budowania dobrosąsiedzkich stosunków, które z przyczyn geopolitycznych naprawdę nie są łatwe. I kiedy ja powoli zaczynam wracać do rozmów na temat na przykład szybkiej kolejki do Brześcia to „bach”, zamknięta granica. A ja się o tym dowiedziałem już w momencie, jak zobaczyłem na nagraniu ministra Kierwińskiego. To tak to powinno wyglądać? My nie prowadzimy z Białorusią ani Rosją żadnej oficjalnej wojny – grzmi Iwaniuk.
– W ogóle komunikacja zawodzi. Mnie tu w Terespolu odwiedziły koleje chińskie, były pytać. Im 15 składów utknęło na terminalu przeładunkowym, i oni pytają mnie: „Co jest grane?”, a ja im mówię: „Nie wiem”. Błąkali się pomiędzy ministerstwami, próbowali coś ustalić, bo mają swoje kontrakty. Nikt im nic nie powiedział. Niepoważne – mówi Interii wójt.
Przewoźnicy oczekują rekompensat za straty, jakie ponieśli w związku z zamknięciem granicy.
– Dziś odbyło się robocze spotkanie przedstawicieli branży transportowej z wojewodą lubelskim Krzysztofem Komorskim. Wojewoda chciał zebrać wszystkie informacje dotyczące zaistniałej sytuacji, a także ewentualnych oczekiwań branży – skomentował krótko Marcin Bubicz, rzecznik prasowy wojewody lubelskiego. Decyzje dotyczące ewentualnych rekompensat zapadną już na szczeblu centralnym.
Z Koroszczyna Łukasz Dubaniewicz