Ostatni miesiąc był bardzo intensywnym czasem dla tutejszych partii, które miały bardzo mało czasu na przygotowanie się do kampanii wyborczej. Te przedterminowe wybory miały się początkowo odbyć w kwietniu, taki plan miał premier regionu jeszcze na początku stycznia. Ale po zapowiedziach chęci przejęcia wyspy przez Donalda Trumpa na jednym spotkaniu z przedstawicielami partii, Múte Bourup Egede zdecydował, że Grenlandczycy do urn pójdą 11 marca.

Miał wyrazić swoje obawy, że sytuacja wokół wyspy jest napięta, co może doprowadzić do tego, że ktoś z zewnątrz będzie próbował wpłynąć na wyniki wyborów. Dla większości tutejszych partii rozpisanie wyborów było idealnym momentem, by wrócić do tematu niepodległości, a Donald Trump ten temat tylko rozdmuchał.

Niepodległość Grenlandii: Temat, który powraca od dekad

O tendencjach niepodległościowych mówiło się na Grenlandii od dziesięcioleci. Dwa lata temu tutejszy parlament przyjął ustawę, która umożliwiała napisanie grenlandzkiej konstytucji. Teraz proces niepodległościowy chcą przyśpieszyć trzy partie. Dwie z nich: Inuit Ataqatigiit — lewicowi separatyści oraz Siumut — socjaldemokraci chcą niepodległości, jednak zamierzają do tego procesu dobrze się przygotować, co oznacza przynajmniej kilkuletni proces. Populiści z Naleraq chcą ten proces rozpocząć zaraz po wyborach i choć mówią o niepodległości, to nie ukrywają, że zamierzają podjąć szeroką współpracę ze Stanami Zjednoczonymi.

Dania działa na nich jak płachta na byka. Lider tego ugrupowania w rozmowie z Interią powiedział jasno: „Nic w relacjach z Danią nie działa. Nie mamy z nią nic wspólnego. Obecny kolonialny system nadal tłamsi Grenlandczyków i pozbawia ich własnej tożsamości. Wciąż jesteśmy traktowani jedynie jako obywatele Danii. W tym układzie nie ma nic do uratowania – nie ma sensu udawać, że coś można naprawić. Jedynym logicznym krokiem, zgodnym zarówno z prawem międzynarodowym, jak i wolą rdzennych mieszkańców Grenlandii, jest pełna niepodległość. Nie oznacza to, że nie chcemy współpracy z Danią, ale nie powinna ona dłużej rościć sobie praw do Grenlandii. Jedynym powodem, dla którego Dania uważa się za właściciela tego terytorium, jest jednostronna decyzja z 1953 roku, kiedy bez przeprowadzenia referendum na Grenlandii przyjęto ustawę podporządkowującą ją Danii. Dodatkowo rząd duński okłamał ONZ, twierdząc, że Grenlandczycy sami chcieli stać się częścią Danii i że na Grenlandii nie ma już Eskimosów. Dziś wiemy, że to nieprawda. Istniejemy i chcemy odzyskać naszą ziemię.”

Grenlandia zacieśni relacje z UE i USA?

O konieczności zmian mówi Interii również Aaja Chemnitz – posłanka w duńskim parlamencie, która reprezentuje w Kopenhadze Grenlandię. Nie ukrywa, że rosnące zainteresowanie Grenlandią działa tylko na korzyść wyspy: „Musimy zadbać o to, aby to zainteresowanie przekładało się na realne korzyści dla mieszkańców. Kluczowe jest również dostosowanie ustawodawstwa tak, aby Grenlandia mogła w większym stopniu uniezależnić się od Danii i samodzielnie kształtować swoją przyszłość. W związku z tym zmieniamy perspektywę – nie skupiamy się wyłącznie na współpracy z Danią, ale także na rozszerzeniu relacji, na przykład z Unią Europejską, w znacznie większym zakresie niż obecnie. Możliwości współpracy istnieją również ze Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza w kluczowych sektorach, takich jak inwestycje, a szczególnie w zakresie wydobycia pierwiastków ziem rzadkich. To także szansa dla Grenlandii na zwiększenie dostępu do funduszy, na przykład na wzmocnienie systemu obronnego. Tak właśnie postrzegam tę sytuację.”

Wybory w Nuuk: nadzieje i obawy młodego pokolenia

Na ulicach Nuuk – stolicy Grenlandii – niemal codziennie politycy spotykają się na debatach z wyborcami. Do polityki garną się również młodzi Grenlandczycy jak Oliver Bech – 19-latek, student i ochroniarz w jednym z lokalnych barów. Startuje z ramienia socjaldemokratycznej partii Siumut. Spotkaliśmy go na ulicy w centrum Nuuk, gdy rozdawał wyborcze ulotki i zachęcał do głosowania na siebie.

Zwracał uwagę na los tutejszej młodzieży. Jak powiedział Interii – my młodzi jesteśmy tutaj pozostawieni na pastwę losu, totalnie bez perspektyw. Wielu moich rówieśników ma problemy psychiczne, depresję. Ten wysoki odsetek samobójstw nie jest żadną bajką. Jeśli coś z tym nie zrobimy, nie wróżę Grenlandii różowej przyszłości.

Międzynarodowe media i temat Trumpa

Na ulicach Nuuk od kilku dni dziesiątki dziennikarzy z całego świata. I wszyscy polują na mieszkańców 20-tysięcznej stolicy Grenlandii, by dowiedzieć się, jaka jest ich opinia na temat niepodległości i Donalda Trumpa. Są wyraźnie zmęczeni i często uciekają w popłochu przed kamerami. Nic dziwnego. Bo wielu dziennikarzy nie interesują ich rzeczywiste problemy, tylko to, czy podoba się im Donald Trump, czy też nie.

Posłanka Aaja Chemnitz mówi nam wprost: „Mieszkańcy Grenlandii skupiają się jednak przede wszystkim na codziennym życiu i realnych możliwościach rozwoju – takich jak rybołówstwo czy inne sektory gospodarki – zamiast koncentrować się na postaci Donalda Trumpa czy międzynarodowej polityce. Podczas spotkań wyborczych większy nacisk kładzie się na sprawy wewnętrzne, na przykład na system opieki zdrowotnej i inne kluczowe kwestie społeczne. Istnieje więc wyraźna różnica między tym, na czym skupiają się zagraniczne media, a tym, co jest naprawdę istotne dla mieszkańców Grenlandii.”

Problemy Grenlandii: zdrowie, gospodarka i infrastruktura

A tych problemów na wyspie jest dużo. To niewydolny system zdrowotny, wysokie koszty utrzymania i coraz bardziej widoczny problem na rynku pracy. Brakuje przede wszystkim wykwalifikowanych pracowników. To nie lada wyzwanie dla większości tutejszych firm – przyznaje Interii Christian Keldsen – dyrektor tutejszej organizacji skupiającej wszystkich lokalnych przedsiębiorców. Wyspa jego zdaniem musi stać się bardziej atrakcyjna, by przyciągać nowych pracowników. Ale jest to trudne ze względu na położenie geograficzne, problemy z tutejszą infrastrukturą krytyczną i brakiem możliwości swobodnego przemieszczania się. Na Grenlandii nie ma sieci dróg łączącej poszczególne miasta. Aby dostać się z jednego miejsca na drugie albo trzeba korzystać z usług narodowego przewoźnika lotniczego, który słono życzy sobie za bilety, albo poruszać się drogą morską, co jest czasochłonne. Tanie jest jedynie paliwo, ale nie jest to pocieszeniem dla Grenlandczyków, skoro samochodem można tu przejechać zaledwie kilka kilometrów na drugi koniec miasta.

O znaczeniu tych wyborów mówi wielu mieszkańców wyspy i wiążą z tymi wyborami wiele nadziei na lepszą przyszłość i suwerenność. Szczególnie rdzenni mieszkańcy narzekają na to, że są traktowani jako obywatele drugiej kategorii Królestwa Danii. Z ostatnich sondaży przeprowadzonych przez kilka renomowanych uniwersytetów i instytutów naukowych wynika, że aż 66-70 procent Grenlandczyków chce, by wyspa w przyszłości sama decydowała o sobie, mimo że obecnie Dania przelewa tutejszemu rządowi blisko 500 mln euro, co stanowi połowę rocznego budżetu wyspy. Tylko 6 proc. mieszkańców regionu chce przyłączenia do USA.

Z Grenlandii dla Interii Tomasz Lejman

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version