Decyzja ws. przyszłości Grzegorza Brauna w Konfederacji miała już zapaść. – Będziemy informować opinię publiczną na bieżąco, ponieważ w partii obowiązują wewnętrzne reguły – usłyszeli dziennikarze Interii.pl od posła partii Krzysztofa Tuduja.

Grzegorz Braun ogłasza start w wyborach prezydenckich

O potencjalnym starcie Brauna w wyborach prezydenckich mówiło się od kilku miesięcy, ale do niedawna wszystkie z doniesień włożyć można było między bajki. – Ciężko uwierzyć, żeby Grzegorz Braun chciał rozbić Konfederację – mówił o doniesieniach jeszcze pod koniec listopada Sławomir Mentzen, oficjalny kandydat partii.

Sytuacja stała się poważna, kiedy o wyborczym starcie Brauna zaczął mówić Janusz Korwin-Mikke. Jeszcze poważniej zrobiło się, kiedy zaczął mówić o nim sam Braun. Teraz spekulacje nie są już potrzebne. – Będę kandydował w tych wyborach, z Bożą i ludzką pomocą – ogłosił europoseł.

„Politycznie sprawa jest jasna”

Ogłoszenie przez Brauna startu w wyborach powoduje sytuację, w której Konfederacja ma dwóch kandydatów. I to pomimo fakty, że Rada Liderów wskazała jasno kandydaturę Mentzena.

Dla posła Tuduja „politycznie sprawa jest jasna”. – Żadna partia nie może wystawiać dwóch kandydatów na prezydenta. Zapowiedź nieuzgodnionego startu w takiej sytuacji jest sabotażem trwającej kampanii kandydata Konfederacji – powiedział Interii.pl.

Podobnie mówi o decyzji Brauna europosłanka ugrupowania Anna Bryłka. – Grzegorz, ogłaszając start, sam siebie wykluczył z Konfederacji – usłyszeli dziennikarze portalu.

Karta przetargowa Brauna

Pozostaje jednak pytanie, skąd taka decyzja Brauna. Nieoficjalnie interia.pl ustaliła, że start w wyborach prezydenckich miał być kartą przetargową polityka do zwiększenia reprezentacji swojej frakcji w Radzie Liderów, większej liczby „jedynek” przy następnych wyborach parlamentarnych i wcześniejszego kongresu partii.

Oficjalne ogłoszenie może mówić jedno: Braunowi nie udało się zdobyć tego, co chciał.

Udział
Exit mobile version