Chodzi o makrele, które poławiane są w północno-wschodnim Atlantyku. To stamtąd pochodzi większość ryb tego gatunku sprzedawanych w sklepach i restauracjach. Co roku na świecie wyławia się ok. 1 mln ton makreli.
Makreli jest coraz mniej. Ekolodzy ostrzegają
Ryby na Atlantyku łowią m.in. Norwegowie, Anglicy, Islandczycy – wskazuje Marine Conservation Society. Nie ma jednak nikogo, kto nadzorowałby całość łowisk i zapobiegał przełowieniu na wszystkich stanowiskach – zauważają ekolodzy.
Eksperci informują, że rybacy regularnie łamią ustanowione kwoty połowów. Od 2009 r. przekroczenia wskazanych limitów wynosiły od 5 do nawet 80 proc. Na przestrzeni ostatnich czterech lat kwoty były średnio aż o 39 proc. wyższe od limitów sugerowanych przez naukowców.
„Bardzo ubolewamy nad tym, że źródło ryb, które kiedyś było zrównoważone, jest wyczerpywane w tak szybkim tempie” – podkreśla Alice Moore, menedżerka kampanii Good Fish Guide w Marine Conservation Society.
Makrele są pod ogromną presją ze strony rybaków z wielu krajów. Zapasy wkrótce nie będą w stanie samodzielnie utrzymywać zrównoważonych liczb
Aby podkreślić pogarszającą się sytuację makreli w Atlantyku, organizacja zmieniła swoje wskaźniki dotyczące bezpieczeństwa połowów. W przypadku trałowania śródwodnego z użytkiem sieci gatunek ma teraz poziom „4” (zamiast „3”) i ekolodzy rekomendują przedsiębiorstwom, aby nie zlecacały połowów.
Zaapelowano też o ograniczenie łowienia na żyłkę i haczyk – w tym wypadku poziom zwiększono z „2” na „3”.