Hiszpański rząd zatwierdził we wtorek skrócenie czasu pracy z obowiązujących od 1983 roku 40 godzin do 37,5. Z inicjatywą w tej sprawie wyszedł lewicowy blok Sumar, mniejszy partner koalicyjny Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE). – Dziś modernizujemy świat pracy i pomagamy ludziom być trochę szczęśliwszymi – powiedziała Yolanda Diaz, liderka Sumaru, a zarazem wicepremierka i ministra pracy.
Skrócenie czasu pracy w Hiszpanii. Co zrobi parlament?
Z szacunków resortu pracy wynika, że z nowych przepisów skorzysta 12,5 mln pracowników sektora prywatnego. Planowane zmiany mają poprawić m.in. wydajność pracy. Popierają je najważniejsze związki zawodowe w Hiszpanii. Po drugiej stronie są organizacje pracodawców, wskazujące, że skrócenie czasu pracy zwiększy koszty firm i zmniejszy ich konkurencyjność.
Skrócenie czasu pracy w Hiszpanii musi jeszcze zaakceptować parlament. Nie będzie to jednak takie proste, gdyż koalicjanci nie dysponują większością. PSOE i Sumar liczą na poparcie małych partii nacjonalistów katalońskich czy baskijskich. Może być z tym jednak problem, gdyż zarówno Razem dla Katalonii (Junts), jak i Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV) akcentują negatywny wpływ planowanych zmian na działalność małych i średnich przedsiębiorstw. Pierwsze z ugrupowań jest jednak gotowe do negocjacji w tej sprawie, a jednym z warunków jest dostosowanie nowych przepisów do warunków panujących w Katalonii.
Spór w Polsce
Skrócenie czasu pracy budzi spór również w Polsce. Pod koniec kwietnia Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przedstawiło rezultaty analiz w tej sprawie. Powstały one w oparciu m.in. o doświadczenia prywatnych przedsiębiorców oraz instytucji publicznych, które eksperymentalnie wprowadziły krótszy tydzień pracy. Resort zapowiedział uruchomienie pilotażowego programu skrócenia czasu przy zachowaniu tego samego wynagrodzenia.
Krytycznie do tego pomysłu podchodzi m.in. ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. – W tych warunkach mówienie ludziom, że odgórnie narzucimy taką regulację, że etat to będą 4 dni pracy, przy niezmienieniu efektywności pracy, czyli niezaadresowaniu istoty problemu, tylko taka odgórna, przepraszam, to trochę taki komunistyczny rodzaj robienia gospodarki – powiedziała w TVN24 szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej.
Sami Polacy nie okazują się być wielkimi entuzjastami skrócenia czasu pracy. Z najnowszego sondażu SW Research dla „Wprost” wynika, że wprowadzenie 4-dniowego tygodnia pracy popiera 47,1 proc. respondentów, ale 38,5 proc. jest przeciwnego zdania. 14,4 proc. ankietowanych nie ma zdania w tej kwestii.