Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Leszek Miller mawiał, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. Jak kończy polityczną przygodę Szymon Hołownia, który rezygnuje z kierowania Polską 2050?
Janusz Piechociński: To niezwykle szerokie zagadnienie, które można rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, trzeba się przyjrzeć, na ile jego wizja polityki była spójna i czy rzeczywiście udało mu się kupić sympatię społeczną, czy stworzył pozytywne, trwałe działania. Po drugie, jakie osobiste powody do satysfakcji ma z tego, że przyszedł do polityki i dlaczego tak szybko wygasły w nim siła i chęć zmieniania polityki.
Na konferencji prasowej Hołownia poinformował dziennikarzy, że miał propozycję wejścia do rządu, ale odmówił. Dlaczego podjął taką decyzję w połowie kadencji Sejmu?
Wydaje się, że osiągnął zdecydowanie mniej, niż oczekiwał, ale ważniejsze jest to, co myślą wyborcy, bo przecież oni mu uwierzyli.
Sytuacja się zmieniła. Teraz marzy o wyjeździe z Polski do Genewy i stanowisku Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. To pana zaskoczyło?
To jest równie duże zaskoczenie, jak to, że były prezydent Andrzej Duda będzie prowadził programy u Krzysztofa Stanowskiego. Może postanowił aplikować do ONZ, by mieć pretekst, by nie startować w kolejnych wyborach i nie kontynuować przywództwa w partii. On już wie, że polityka nie jest tak sprawcza, jak ją sobie wyobrażał. Trzeba mu jednak oddać, że zyskał powszechne poparcie swojej kandydatury na komisarza, a to już coś w skłóconej polityce.
Pytanie, skąd to powszechne poparcie?
No właśnie, bo przecież nie zawsze tak bywało. Donald Tusk nie miał przecież poparcia rządu PiS na drugą kadencję jako szefa Rady Europejskiej. Ostatecznie został ponownie wybrany na przewodniczącego RE. Za jego kandydaturą zagłosowało 27 państw. Tylko Polska była przeciw, a wracająca do Polski, ówczesna premier Beata Szydło była witana z kwiatami przez prezesa PiS-u za to, że zbojkotowała w głosowaniu Tuska.
Czyli sukcesem Hołowni jest to, że pojednał obie strony sporu politycznego?
Kiedyś posłowie spotykali się na stołówce, siadali obok siebie, mimo że należeli do różnych partii. Od dobrych dziesięciu lat to praktycznie niemożliwe.
Politycy różnych opcji rzadko stoją w jednym szeregu, więc to bardzo pozytywne, że w przypadku odchodzącego z polityki Szymona Hołowni, który słynął z mocnych wypowiedzi i stawiania do pionu polityków, pojednanie się udało.