Mecz Igi Świątek z Jeleną Rybakiną zapowiadał się na prawdziwy hit na tym etapie turnieju pań. Roland Garros i Polka, to bardzo dobre połączenie, ale swoje sportowe argumenty ma również Kazaszka. Pokazała je niejednokrotnie, choć fakt faktem, gdyby spoglądać na typy względem faworytki niedzielnego meczu, nieco więcej szans dawano Polce.
Świątek do Paryża przyjechała jednak odbudować morale. Trudno było być specjalnym optymistą po występach polskiej zawodniczki na ceglanych kortach (czyli jej ulubionych) w Stuttgarcie, Madrycie czy Rzymie.
Roland Garros: Iga Świątek – Jelena Rybakina. Bitwa o ćwierćfinał!
Świątek na wielkoszlemowych kortach im. Rolanda Garrosa tak właściwie przedstawiła się całemu światu. Miało to miejsce w edycji 2020, kiedy Polka zwyciężyła w nietypowych wówczas zmaganiach, akurat w okresie pandemii COVID-19. Niektórzy mogli wówczas stwierdzić, że młodziutka Polka zaliczyła jednorazowy wyskok, ale pochodząca z podwarszawskiego Raszyna zawodniczka, zrobiła z Paryża swoją tenisową twierdzę.
Świątek wygrywała Roland Garros we wspomnianym 2020, a następnie 2022, 2023 i 2024 roku. Polka śrubowała kolejne rekordy, stając się ekspertką od gry na mączce. O dalszej historii Świątek nie trzeba się specjalnie rozpisywać, przyszły czasy numeru 1 w rankingu WTA, dodatkowo łącznie 22 wygrane turnieje w karierze.
Polka 31 maja b.r. skończyła 24 lata. Świątek ma za sobą trudne, wymagające miesiące. W połowie poprzedniego sezonu pozytywny wynik badania antydopingowego – ostatecznie wyjaśnionego na korzyść Polki (przypadkowość zażycia skażonej partii dozwolonego leku) – do tego zmiana trenera oraz narastająca presja wyniku sportowego. Już w sezonie 2025, mając w sztabie nowego szkoleniowca, Świątek próbuje ponownie wrócić na zwycięską ścieżkę. Fakty są jednak takie, że Wim Fissette nie sprawił, że Polka zaczęła wygrywać turnieje. Świątek, z numerem 5 w rankingu WTA oraz turniejowej drabince, przyjechała bronić tytułu w Paryżu.
Polka pokonała w I rundzie Rebbecę Sramkovą, następnie w II rundzie Emmę Raducanu, a w III rundzie Jaqueline Cristan. Co ważne, obrończyni tytułu dotarła do meczu z Jeleną Rybakiną bez straty seta. Wiadomo jednak było, że to mecz z Kazaszką będzie najpoważniejszym egzaminem sportowym.
Szokujące było otwarcie niedzielnego starcia o ćwierćfinał. Rybakina była o krok od zwycięstwa… 6:0. Ostatecznie trzech przełamań na początek nie było, ale Polka zdołała jedynie nieco przypudrować wynik, przegrywając wyraźnie 1:6.
Wydawało się, że Polka nie ma o co się zaczepić, patrząc na dyspozycję rywalki. Rybakina wygrała ze Świątek po 35. minutach. Polka wyraźnie weszła w grę, którą preferowała Kazaszka, nie mogąc znaleźć sposobu na znalezienie jakiejś mini-serii dobrych zagrań. Efekt był druzgocący.
Tenis ma jednak w sobie ten pierwiastek szaleństwa, że każdy set, a czasem nawet gem, bywa rozpoczęciem zupełnie nowej historii. Trzecie przełamanie Kazaszka osiągnęła już na otwarcie drugiej odsłony (1:0). Co więcej, po chwili Rybakina poprawiła na 2:0, w obu gemach nie tracąc choćby jednego punktu. Mając 1:6 i 0:2, Polka znalazła się pod ścianą. Tak trudna sytuacja sprawiła jednak, że Świątek rozpoczęła prawdziwą szarpaninę o powrót na właściwe tory. Wydaje się, że kluczowy był gem numer 5. Świątek chwilę wcześniej wróciła z przełamaniem na 2:2, a następnie – po prawie 10 minutach gry – obroniła swoje podanie i wyszła na prowadzenie 3:2, po raz pierwszy w całym meczu.
Skończyło się na 6:3 dla Świątek, co pokazuje skalę zmiany akcentów, patrząc na losy rywalizacji. Z 2:0 dla Kazaszki do 3:6 na niekorzyść Rybakiny. Set trwał 48 minut i dał nową nadzieję obrończyni tytułu.
Idze Świątek puściły nerwy. Mnóstwo emocji w hicie w Paryżu
W trzecim secie było już dosłownie wszystko. Od długich, ciekawych wymian, poprzez mocne, kończące uderzenia. Ale też błędy wynikające ze stawki spotkania.
Po jednej z akcji, w piątym gemie przy 2:2 i serwisie Rybakiny, Świątek ze wściekłością uderzyła rakietą w siatkę, wcześniej marnując dogodną szansę na zdobycie punktu.
Chwilę później Polka musiała bronić się przed trzema przełamaniami (15:40 i 40:A), mając na tablicy 2:3. Świątek zdołała jednak wytrzymać nacisk Kazaszki. A jak to bywa bardzo często w przypadku tenisowych, równych meczów, niewykorzystane szanse w poprzednim gemie, rzutują na kolejnego. Polka dobrze to wiedziała, przełamując Rybakinę w siódmej odsłonie trzeciego seta na 4:3. W tym też momencie minęły równo dwie godziny grania na korcie centralnym w Paryżu.
Jak nieprzewidywalny jest tenis? Tak, że po kolejnych kilku minutach było 4:4, a Kazaszka zanotowała przełamanie powrotne. Jedno, to ofensywna, agresywna gra Rybakiny. Druga? Kilka błędów Polki, choćby… podwójny błąd serwisowy przy 30:40.
Świątek nie zamierzała jednak niczego oddawać Kazaszce. W kolejnym gemie Polka wyszła na prowadzenie 40:15. Co więcej, Rybakina popełniła – a jakże – podwójny błąd serwisowy tak jak wcześniej Świątek. Okazało się jednak, że sędzia liniowy popełnił błąd, poprawiony przez głównego arbitra, słusznie.
Mając „drugie życie” Rybakina na przewagi, zamknęła gema, wychodząc na 5:4.
Odpowiedź Świątek? Bardzo istotna, gem wygrany do zera przy swoim serwisie (5:5). I co więcej, ponowne podejście pod przełamanie w następnej odsłonie (40:15), tym razem już w pełni skuteczne. Mając 6:5 Polka drugi raz stanęła przed szansą wyserwowania sobie miejsca w ćwierćfinale.
I tak się właśnie stało! To była bitwa godna finału Rolanda Garrosa, w której Świątek wytrzymała napięcie. Zwłaszcza wychodząc z katastrofalnego 1:6 na otwarcie. A jednak to ona wygrała. Rywalka w ćwierćfinale? Elina Switolina, bardzo doświadczona tenisistka z Ukrainy. Zapowiada się kolejna, wielka bitwa w wykonaniu polskiej mistrzyni.