Jak wynika z zaprezentowanych przez Ukraińców dokumentów, Rosja chciałaby w najbliższych trzech latach przyjąć do służby ponad tysiąc czołgów T-90. Nie chodzi jednak o produkcję. Znaczną część tej liczby mają stanowić pojazdy starsze, wyciągnięte ze składów, poddane mniejszej lub większej modernizacji. Do tego w dłuższych planach jest daleko idąca modernizacja prawie dwa razy starszych T-72. W ciągu dekady Rosjanie mieliby więc przekazać wojsku 2,6 tysiąca maszyn. To nie wystarczy, aby jeden do jednego uzupełnić straty poniesione w wojnie z Ukrainą, ale większość z nich może pokryć.

Mały czujnik mówiący wiele

Hasło „rosyjskie plany” może oczywiście automatycznie budzić wątpliwości. Rodzą się pytania na ile to faktycznie realny plan, a na ile połączenie propagandy z próbą zaczarowania rzeczywistości. W tym wypadku źródło danych ma należeć do tych mocniej osadzonych w faktach. Informacje na temat produkcji czołgów opublikowała ukraińska grupa Frontelligence Insight, założona przez byłego oficera ZSU (Siły Zbrojne Ukrainy), który publikuje na „X” pod pseudonimem „@Tatarigami_UA”. Swoje twierdzenia opiera o dokumenty wewnętrzne, które pozyskała w nieujawniony sposób z zakładów Urałwagonzawod w Niżnym Tagile, czyli tak zwanej Wagonki, jedynej fabryki czołgów w Rosji. W czasach ZSRR odpowiadała za produkcję rodziny czołgów T-72 w ukraińskim Charkowie i jako jedyna przetrwała rozpad czerwonego imperium (specjalizujące się w T-80 fabryki w Leningradzie i Omsku przestały produkować nowe pojazdy).

Pierwszy dokument z „Wagonki” (fabryka czołgów połączona jest z fabryką wagonów kolejowych, która przed wojną odpowiadała za większość przychodów) dotyczy zamówienia w Zagorskich Zakładach Optyczno-Mechanicznych czujników IS-442, służących do monitorowania obrotów silnika w „produkcie 188M2”. Udało się zidentyfikować, że chodzi o kolejny wariant czołgu T-90, oznaczony symbolem T-90M2. Jedna maszyna potrzebuje jednego czujnika. Na rok 2026 zamówiono ich 10, a na 2027 – 31.

Kolejne dokumenty ujawniły, że ten sam czujnik zamawiany jest nie tylko dla T-90M2, ale też na potrzeby aktualnie produkowanej wersji T-90M i modernizowanych starszych T-72. Wśród materiałów Ukraińcy znaleźli też oficjalny list od jednego z dyrektorów „Wagonki” do producenta czujników, określający ogólne zapotrzebowanie na w perspektywie dekady. Zawiera on wyliczenie ile i jakich czołgów w tym okresie zakład w Niżnym Tagile planuje wypuścić. Jako dowód zamieszczono zdjęcia dokumentów.

Zbudować, czy odbudować

Dotychczasowe informacje na temat skali produkcji czołgów w Rosji były mocno szacunkowe. Opierały się między innymi o zliczanie maszyn widocznych w reportażach z fabryki, albo z zazwyczaj uroczystego odprawiania pociągów nimi załadowanych. To – delikatnie rzecz biorąc – niedoskonałe źródła, więc szacunki mocno się różniły: od około 100 do 300 rocznie. Istotnym problemem jest też kwestia semantyczna: co właściwie oznacza „wyprodukować” czołg. Powstających naprawdę od podstaw jest w produkcji „Wagonki” mniejszość i to naturalnie najdroższa opcja pozyskania dla wojska sprawnego czołgu. Trzeba wyprodukować wszystkie elementy i złożyć je w całość, tymczasem smuta lat 90. przeorała nie tylko największe zakłady zbrojeniowe, do których zalicza się „Wagonka”, ale też rozległe sieci poddostawców. Przez trzy dekady można było kanibalizować to, co pozostało po ZSRR, ale teraz kiedy zapasy zostały praktycznie przejedzone, odtworzenie całej sieci dostawców podzespołów jest trudne.

To dlatego zupełnie nowych T-90M miało powstawać w ostatnich trzech latach od kilkudziesięciu do około 100, w zależności od źródła. Ponad drugie tyle miały stanowić maszyny przebudowane ze starszych wersji T-90, oznaczonych literami A lub S. Przechodziły dość gruntowną modernizację, a czasem wręcz odbudowę po latach składowania lub uszkodzeniach na polu bitwy. Rezultat końcowy był bardzo podobny, ale różnica pomiędzy wyprodukowaniem naprawdę nowego czołgu a przebudową starszego jednak jest. Ten drugi ma zdecydowanie krótszą żywotność, nie jest to więc perspektywiczne rozwiązanie, które może świadczyć o potencjale przemysłu zbrojeniowego. Niestety z materiałów pokazanych przez Ukraińców nie wynika, ile czołgów T-90 ma być naprawdę nowych w planowanej produkcji.

Podobna sytuacja dotyczy też modernizacji starszych T-72. Przed wojną było to główne zajęcie „Wagonki”, która na dużą skalę wypuszczała unowocześnione T-72B3M na bazie poradzieckich T-72B. O nich też jest wzmianka w dokumentach pokazanych przez Ukraińców, choć mniej szczegółowa, przez co autorzy analizy zaznaczają, iż są to liczby mniej pewne. Na rok przyszły nie ma w ogóle danych. W 2027 Rosjanie mają planować wypuścić 255 T-72B3M. W kolejnym – 172, a potem do 2036 oku po około 50 rocznie. Łącznie 828 w opisywanym okresie.

Dane dotyczące rodziny T-90 mają być bardziej precyzyjne i pewne, jednak tak samo jak w przypadku T-72, dotyczące 2026 roku są niepełne. Dotyczą tylko 10 planowanych T-90M2. W 2027 roku ma być ich już 290, a potem 428 i kolejno 400. 2030 rok z jakiegoś powodu jest pominięty. Według Ukraińców może to efekt planowanego przestawienia zakładu na produkcję jakiejś nowej maszyny i gruntownej reorganizacji. Od 2031 roku produkcja T-90 ma się ustabilizować na poziomie nieco ponad stu rocznie. Łącznie w opisywanym okresie 1783 maszyn.

Zapomniany przełom i zastanawiające plany

W dokumentach nie widać za to opracowanego już nowszego czołgu T-14 Armata. Także dzieła „Wagonki”. Kiedy po raz pierwszy zaprezentowano go oficjalnie na Placu Czerwonym podczas majowej defilady, padały deklaracje 2300 maszyn wyprodukowanych w ciągu pięciu następnych lat. Do tego dochodziły liczne zapewnienia o tym, jak cudowna to i najlepsza na świecie broń. Ewidentne było, że to oderwana od rzeczywistości propaganda, ale szeroko powtarzano ją w światowych mediach. Mamy rok 2025, a T-14 to efemeryda istniejąca prawdopodobnie w postaci kilkudziesięciu sztuk, wyprodukowanych w ramach serii próbnej. Podczas testów w wojsku wyszło na jaw tyle problemów, że nie zdecydowano się na produkcję seryjną. Owszem w 2024 roku ogłoszono zakończenie prób i przyjęcie do służby w wojsku, ale jednocześnie poinformowano, że ze względu na cenę, T-14 nie zastąpią T-90. Uczciwiej byłoby powiedzieć, że ze względu na stosunek jakości do ceny.

Jest możliwe, że w dokumentach ujawnionych przez Ukraińców, T-14 się nie pojawia, ponieważ ma inny napęd niż T-72 i T-90, które łączy silnik V-92 (dalekie rozwinięcie V-2 z lat 30., napędzającego między innymi T-34). Nowy czołg ma zupełnie inne oznaczenie, A-85, co jest pierwszym poważnym odstępstwem od radzieckiej tradycji, a jego dopracowanie ma sprawiać Rosjanom duże problemy. Może też nie mieć czujnika IS-442, dlatego nie występuje w korespondencji z producentem.

Z punktu widzenia Kremla postawienie na T-72 i T-90 to racjonalna decyzja. Choć tkwią korzeniami w zimnej wojnie, to są jak najbardziej wystarczające na pole bitwy w Ukrainie. Zwłaszcza że wykorzystanie tam czołgów jest sporadyczne, ze względu na charakter walk. Co więcej, trzeba szybko uzupełniać horrendalne straty w sprzęcie ciężkim z pierwszych trzech lat wojny, w których Rosja straciła około czterech tysięcy czołgów. Ważniejsze jest zasypanie tej wyrwy czołgami tańszymi, ale zupełnie wystarczającymi, niż znacznie nowocześniejszymi, ale mniej licznymi, bo droższymi.

Gdyby Rosjanie rzeczywiście zrealizowali swoje plany zawarte w tych dokumentach, to w ciągu dekady odbudowaliby większą część strat wojennych. Aktualnie liczba rosyjskich straconych czołgów, którą można potwierdzić zdjęciami lub nagraniami, waha się między 3,6 a 4,1 tysiąca, w zależności od źródła. „Wagonka” planuje natomiast wypuścić 2611 T-90 i T-72 do 2036 roku. Na całkowite pokrycie strat nie wystarczy. Nie wspominając ani o tym, że nie wszystkie straty widać na zdjęciach i nagraniach, ani o deklarowanej znacznej rozbudowie rosyjskiego wojska, które naturalnie będzie potrzebowało więcej sprzętu.

Pamiętać należy jednak, że ciągle mówimy o rosyjskich planach. Autorzy raportu twierdzą, że w tym przypadku chodzi o wewnętrzne dokumenty planistyczne, a nie propagandowe treści dla mediów państwowych, ale i tak należy zachować dystans. W systemach autorytarnych oszukiwanie siebie samego jest stałą częścią rzeczywistości. Rosja może i planuje pozostać pancerną potęgą, ale jak to wyjdzie w praktyce, to nie jest takie pewne.

Udział
Exit mobile version