Szerzej na temat swojej obecnej sytuacji Bartosiak mówił w poniedziałek w programie „Rymanowski Live”. – Ta decyzja odebrania mi tytułu została obalona wiele miesięcy temu. Ta pierwotna uchwała została uznana za niezgodną z polskim prawem – mówił Bartosiak. Stwierdził też, że była to „decyzja ostateczna” i „jest doktorem”.
Decyzja nie jest ostateczna. Do tej jeszcze daleko, co nie zmienia faktu, że formalnie Jacek Bartosiak… nigdy nie przestał być doktorem. Decyzja o odebraniu mu tytułu z powodu popełnienia plagiatu w pracy doktorskiej nigdy nie stała się prawomocna, ponieważ Bartosiak się od niej odwołał. Ciągle więc pozostaje doktorem, aż do finalnego rozstrzygnięcia sprawy, co w praktyce może zająć jeszcze wiele lat.
Znalezione błędy formalne
Bartosiak jako swoje zwycięstwo w sprawie uznał podjętą w czerwcu br. decyzję Rady Doskonałości Naukowej. To organ zajmujący się głównie prowadzeniem i kontrolowaniem procesu nadawania tytułów profesorskich, ale też nadzorujący procesy nadawania stopni doktorskich. Geopolityk odwołał się do niego po tym, jak Instytut Studiów Politycznych PAN w 2024 roku zadecydował o odebraniu mu stopnia doktora z racji popełnienia plagiatu. – Odwołanie zostało rozpatrzone na posiedzeniu 30 czerwca – powiedział w rozmowie z Gazeta.pl Artur Woźniak, rzecznik prasowy RDN. – Wydano decyzję administracyjną, uchylającą uchwałę pierwszej instancji i skierowano sprawę do ponownego rozpatrzenia – wyjaśnił.
Jednocześnie rzecznik doprecyzował istotną kwestię. Decyzję administracyjną wydano nie dlatego, że postawiony Bartosiakowi zarzut plagiatu Rada uznała za nieprawdziwy. Tym w ogóle się nie zajmowano. Uznano jedynie, że decyzja Instytutu Studiów Politycznych PAN zawiera błędy natury formalnej, więc nie można oceniać jej merytorycznie. – Ocena tego, czy zarzucane czyny [plagiat – przyp. red.] miały miejsce, czy nie, nie była możliwa. Można to zrobić dopiero po prawidłowo przeprowadzonym postępowaniu dowodowym – powiedział Woźniak.
O jakie błędy natury formalnej chodzi? Jak tłumaczy przedstawiciel RDN, głównie o wykorzystanie opinii biegłych, którzy w tej sprawie nie powinni się wypowiadać. Do tego o mniejsze uchybienia natury formalno-prawnej, takie jak niewłaściwie podpisane dokumenty czy konstruowanie zespołów opiniodawczych.
O co chodzi z biegłymi można wnioskować na podstawie tego, co już rok temu mówił sam Bartosiak w publikowanych w sieci nagraniach. Jednemu z naukowców, którzy mieli oceniać, czy jego doktorat jest plagiatem, wytykał, że zanim powołano go w tej sprawie na eksperta, publicznie krytykował jego pracę i przychylał się do stawianych mu zarzutów. RDN najwyraźniej podzieliła opinię geopolityka.
Sprawa daleka od finału
Nie jest jednak prawdą, że temat został zamknięty. Jak mówi Artur Woźniak, sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia przez ISP PAN. Na razie tam jednak nie dotarła, bo decyzja RDN wraz z uzasadnieniem została doręczona dr. Bartosiakowi dopiero 29 września. Od tej daty przysługuje mu 30 dni na odwołanie się od niej, a jeśli tego nie zrobi, dokumenty zostaną przesłane do Instytutu Studiów Politycznych PAN.
W odpowiedzi na pytania Gazeta.pl instytut poinformował, że na razie sprawy nie będzie komentować. – Nie otrzymaliśmy z RDN żadnego oficjalnego pisma z uzasadnieniem. Z naszego punktu widzenia sprawa jest więc toku. Jesteśmy poważną instytucją i odnosimy się do dokumentów, a nie spekulacji i plotek – przekazano w odpowiedzi.
Sprawa faktycznie jest daleka od zakończenia. ISP PAN musi teraz ponownie przeprowadzić cały proces. Nie ma wymogu, w jakim czasie musi to zrobić. Ewentualna ponowna decyzja o odebraniu stopnia doktora, jeśli dr Bartosiak znowu odwołałby się od niej, po raz kolejny trafi do RDN. Wówczas Rada prawdopodobnie przyjrzy się decyzji także pod kątem merytorycznym. Jeśli jej decyzję któraś ze stron postępowania postanowi zaskarżyć, wówczas sprawa trafi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Kolejnym i ostatnim etapem będzie Naczelny Sąd Administracyjny. Cały proces może zająć jeszcze wiele lat. Do jego finału Jacek Bartosiak ciągle może posługiwać się stopniem doktora, bo decyzja o jego odebraniu się nie uprawomocni.
– Trudno mi zajmować stanowisko w sprawie, ponieważ nie chodzi w ogóle o moje ustalenia, ale o procedury. Jeśli chodzi o kwestie merytoryczne, to jestem spokojny o finalny wynik postępowania. Tak samo jak byłem przed decyzją RDN – mówi Gazeta.pl dr Michał Piegzik, który jako pierwszy wskazał, że praca doktorska Bartosiaka może być plagiatem. – Powrót sprawy do pierwszej instancji traktuję jako wydłużenie procedury odebrania stopnia naukowego, a nie jako jego ostateczny wynik. Choć to aktualnie zdaje się być głównym i nieprawidłowo wyciąganym wnioskiem z decyzji RDN – dodał.
Zaczęło się od sporu na forum
Wątpliwości co do pracy doktorskiej Jacka Bartosiaka z 2015 roku i wydanej na jej podstawie rok później książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, pojawiły się w maju 2023 roku. Opisywaliśmy to wówczas szerzej. Zaczęło się od banalnego wydarzenia, czyli sporu o to, kto ma rację na specjalistycznym forum internetowym. Poszło o przyczyny wybuchu wojny na Pacyfiku pomiędzy USA i Japonią w 1941 roku. Dr Piegzik jest z wykształcenia prawnikiem i wykłada prawo rodzinne na Uniwersytecie Napiera w Edynburgu, jednak hobbystycznie interesuje się tym konfliktem. Zna język japoński i podkreśla, że bada oryginalne japońskie dokumenty. W Polsce wydał kilka specjalistycznych książek na ten temat. Kiedy więc Bartosiak zarzucił mu braki w wiedzy, wywiązał się ostry spór, co w efekcie skłoniło dr. Piegzika do uważniejszego przyjrzenia się rozdziałowi książki „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, w którym jego oponent opisywał genezę wojny na Pacyfiku. Stwierdził, że jest on w znacznej mierze plagiatem anglojęzycznych analiz, głównie amerykańskich think-tanków. Do tego miał być pełen błędów, jeśli chodzi o odpowiednie cytowanie i oznaczanie wykorzystania nie swojej wiedzy.
Bartosiak w rozmowie z Gazeta.pl odpierał wtedy zarzuty jako bezpodstawne i dotyczące jedynie jednego pomocniczego rozdziału, mającego rysować tło dla głównej części doktoratu oraz książki [pracę doktorską wydano jako książkę – przyp. red.] o współczesnej rywalizacji Chin i USA. Podpierał się przy tym wpisem na „X” (niegdyś Twitter) autorstwa swojego promotora, profesora Bogdana Góralczyka, który również nie widział podstaw do stawiania zarzutów o plagiat. Bartosiak zagroził przy tym, że nie zawaha się iść do sądu, by bronić się przed – w jego ocenie – pomówieniami. Do dzisiaj nie zrealizował tych gróźb.
Obrona oparta na twierdzeniu, że zarzuty dotyczą mało istotnej części pracy doktorskiej i książki, dr Piegzik postanowił zbadać pozostałe fragmenty. Zwerbował do tego grupę anonimowych ochotników z polskiego świata naukowego, która do połowy września czytała i analizowała kolejne rozdziały. Ostatecznie chętnych i czasu starczyło na 8 z 11 rozdziałów. Wyniki pracy zespołu zostały przesłane do Komisji Etyki ISP PAN. Na tej podstawie zapadła decyzja o wszczęciu formalnego postępowania, mającego ocenić, czy rzeczywiście doszło do plagiatu i czy należy odebrać stopień doktora Jackowi Bartosiakowi. Po ponad pół roku prac w czerwcu 2024 roku uznano, że należy. Jak wiemy obecnie, nie dopełniając przy tym należytych formalności.