-
Bałtyk staje się regionem strategicznym, a eksperci wskazują na rosnące zagrożenia ze strony Rosji, w tym taktyki sabotażu i dezinformacji.
-
Polska Marynarka Wojenna przechodzi intensywną modernizację, jednak eksperci widzą potrzebę dalszej integracji i wzmocnienia współpracy międzynarodowej na Bałtyku.
-
Eksperci wskazują plany obronne NATO w regionie, podkreślając konieczność większej obecności marynarki i lotnictwa sojuszniczego oraz koordynacji działań obronnych między krajami bałtyckimi i nordyckimi.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Po raz pierwszy od lat święto Wojska Polskiego w tak dużym stopniu uświetniła Marynarka Wojenna RP. Siły morskie były obecne nie tylko w Warszawie, ale przede wszystkim zorganizowały paradę, która przyciągnęła tłumy na Cyplu Helskim. Turyści szczelnie wypełnili linię brzegu, dalej ustawiły się skutery i jachty. Okręty przepłynęły na wysokości Helu około 13:00.
Morską paradę prowadził nasz jedyny okręt podwodny – ORP Orzeł. Za nim dwie, poamerykańskie fregaty, które wraz z pamiętającą PRL korwetą ORP Kaszub oraz nowymi śmigłowcami Merlin, stanowią trzon polskiej broni przeciwpodwodnej.
Marynarka czeka na realizację szeregu programów modernizacyjnych, na czele z Miecznikiem (budową nowych fregat) i Orką (pozyskaniem okrętów podwodnych nowego typu).
– Moim zdaniem, obecnie w marynarce mamy wreszcie pozytywny trend intensywnego inwestowania w modernizację, po wieloletnich zaniedbaniach – mówi Interii Marcin Fronia z berlińskiego ośrodka PAN, zajmujący się badaniem bezpieczeństwa w regionie Morza Bałtyckiego.
– Polska strategia obronna bazowała na tym, że w czasie wojny poradzimy sobie siłami lądowymi i wokół tego skupiały się plany operacyjne – dodaje nasz rozmówca. Skoro tak, przyjrzyjmy się nowym zagrożeniem, które zwróciły uwagę na potrzeby Marynarki Wojennej.
Rosja atakuje na Bałtyku. Scenariusze odwrócenia uwagi
– Znajdujemy się na etapie wojny hybrydowej, która ma wymiar informacyjny, dezinformacyjny, sabotażowy, właściwie każdy poza kinetycznym. Mieliśmy do czynienia z niszczeniem infrastruktury krytycznej poprzez działania floty cieni. To co najmniej kilkadziesiąt starzejących się tankowców, najczęściej pod obcą banderą, na które Unia Europejska w ostatnim czasie zwróciła uwagę i są identyfikowane – podkreśla Fronia.
– Natomiast poza tym, że przewożą one ropę i inne surowce, omijając nałożone na Rosję sankcje, i to jeden z branych pod uwagę scenariuszy zagrożeń jest taki, że te statki doprowadzą do poważnego zanieczyszczenia środowiska morskiego na Bałtyku, odciągając tym samym uwagę krajów regionu od innego frontu – dodaje.
Nasz rozmówca wskazuje, że skażenie środowiska może być celową taktyką, kiedy Rosja rozpocznie działania ofensywne w krajach bałtyckich (Litwa, Łotwa i Estonia). Wtedy Skandynawia oraz Polska i Niemcy byłyby zajęte usuwaniem skutków tego rodzaju zanieczyszczenia.

– W ocenach wielu analityków w roku 2027, być może szybciej, Rosja będzie chciała sprawdzić działanie artykułu 5 NATO. Przetestować czy Stany Zjednoczone rzeczywiście zareagują militarnie jako najsilniejszy sojusznik i filar Sojuszu Północnoatlantyckiego, czy też artykuł 5 okaże się martwy. Dlatego kraje regionu Morza Bałtyckiego tworzą alternatywne scenariusze wzajemnej współpracy, uwzględniające brak pomocy zbrojnej ze strony USA – podkreśla Fronia.
Dodaje też, że Bałtyk jest jednym z najbardziej usieciowionych mórz pod względem transportowym i komunikacyjnym. – Istnieje zagrożenie dla łańcuchów dostaw oraz wszelkiej infrastruktury krytycznej, od energetycznej po telekomunikacyjną. W stosunkach międzynarodowych Bałtyk stał się obecnie regionem strategicznym, podczas gdy jeszcze pięć lat temu był obszarem dość peryferyjnym – zaznacza Fronia.
Na scenariusz wykorzystania przez Rosjan floty cieni zwraca uwagę również Piotr Szymański, główny specjalista w Zespole Bezpieczeństwa i Obronności Ośrodka Studiów Wschodnich. Jednak dodaje, że w ramach przygotowania się na taki scenariusz jest jeszcze wiele do zrobienia nie tylko w kontekście naszych zdolności, ale też na poziomie decyzji NATO.
Mankamenty wschodniej flanki NATO
– W interesie Polski i państw całego regionu powinno być to, co rząd postulował w listopadzie zeszłego roku, by tak jak mamy misję Baltic Air Policing, czyli stałego nadzoru przestrzeni powietrznej państw bałtyckich, to należałoby powołać stałą misję nadzoru wód – wskazuje Szymański.
W ostatnich miesiącach politycy wielokrotnie chwalili się operacją Baltic Sentry, która ma zabezpieczać morską infrastrukturę krajów NATO. Szymański tłumaczy, że to nie jest misja natowska, tylko tzw. Enhanced Vigilance Activities (z ang. działania wzmożonej czujności). Misję z prawdziwego zdarzenia musiałaby zatwierdzić Rada Północnoatlantycka, a takiej zgody nie było. Krótko mówiąc, wszyscy musieliby się dogadać.
– W naszym interesie jest, żeby na Bałtyku była obecna marynarka francuska, brytyjska, holenderska, amerykańska. Musimy zwiększać aktywa morskie i tylko tak będziemy w stanie zwalczać flotę cieni – komentuje Szymański.
Co do scenariusza wojny w państwach bałtyckich, również podkreśla znaczenie stałej obecności wojsk Sojuszu. – Jest taka żonglerka datami, że to może być 2027, 2029 albo pierwsza połowa lat 30. Wydaje się, że wszyscy się zgadzają, że takim miejscem zapalnym może być Bałtyk, w szczególności państwa bałtyckie, gdzie mamy rosyjskie mniejszości – zaznacza ekspert OSW.
Wspomina też o wspomnianej już rosyjskiej strategii odwracania uwagi, tylko w innym kontekście. Rosja mogłaby próbować namieszać na Bałtyku, gdyby krytyczna stała się sytuacja w Azji, szczególnie odnośnie Tajwanu.
– To ja się pytam dlaczego nie ma żadnych natowskich decyzji o zwiększeniu obecności wojskowej w państwach bałtyckich? To jest według mnie do poprawy, bo pozostajemy na rozwiązaniach sprzed paru lat, które były zatwierdzane przed nowym cyklem planistycznym NATO. Mamy tam wzmocnienie siłami brytyjskimi, brygady będą mieli tam Kanadyjczycy i Niemcy. Ale jeśli mówimy o realnym zagrożeniu ze strony Rosji, to państwa bałtyckie powinny być wzmocnione stałym elementem naziemnej obrony powietrznej i marynarki właśnie – podkreśla Szymański.
Tajny plan obrony Bałtyku. Eksperci wskazują kluczową zmianę
Ekspert OSW wskazuje na jeszcze jeden element, dotyczący bałtyckiej współpracy w NATO. Po dołączeniu do Sojuszu Szwecja i Finlandia zostały podporządkowane pod dowództwo NATO w Brunssum. Poza tym są jeszcze dwa główne dowództwa sił połączonych: Neapol i Norfolk w USA. – To Brunssum, w ramach regionalnych planów obronnych NATO, odpowiada za obronę Europy Centralnej, na przykład nas, ale też Niemiec, Słowacji, Węgier, Czech – wskazuje Szymański.
– Szwecja i Finlandia w ostatnich latach podjęły bardzo duży wysiłek, żeby wypisać się z podporządkowania pod Brunssum i dołączyć do dowództwa w Norfolk, pod którym jest też Norwegia i Dania. To formalnie jeszcze się nie dokonało, ale jest zgoda Komitetu Wojskowego NATO. Będziemy więc mieć sytuację, w której Szwecja i Finlandia będą w regionalnym planie obrony Europy Północnej, a Polska, państwa bałtyckie w planie dla Europy Środkowej. To jest oczywiście tajne, ale z różnych wypowiedzi ministra obrony Szwecji można wywnioskować, że NATO musiało narysować na mapie linię rozgraniczenia kompetencji dowództw i ona przebiega gdzieś przez Bałtyk – tłumaczy nasz rozmówca.
– W interesie Polski jest, żeby te plany obronne jak najbardziej się zazębiały, państwa nordyckie dostrzegały południowy Bałtyk i żeby były zaangażowane głównie siłami marynarki i lotnictwa w bezpieczeństwo całego regionu Bałtyku – mówi dalej.
Z kolei Marcin Fronia jest mniej sceptyczny. – Podział stref odpowiedzialności dowództw NATO między Brunssum a Norfolk nie jest oficjalnie opublikowany, jednak wszystko wskazuje na to, że biegnie przez środek Bałtyku. Ten podział ma sens operacyjny, ponieważ Bałtyk staje się w ten sposób „łącznikiem” z kolejnymi strategicznymi strefami: Arktyką i Atlantykiem – uważa ekspert PAN.
– Kraje skandynawskie, ze względu na swoje położenie geograficzne, muszą być przygotowane również na obronę przed rosyjskim atakiem na dalekiej północy i w taki sposób planują swoje potencjały operacyjne. W przypadku ataku na Bałtyku z pewnością nie zostaniemy sami. Szwedzka wyspa Gotlandia jest na tyle istotna dla bezpieczeństwa regionu, że została ponownie zmilitaryzowana po ataku Rosji w Ukrainie a jej obrona jest priorytetem nie tylko dla Szwecji. Finlandia, która graniczy bezpośrednio z Rosją, wspólnie z Estonią odpowiada za bezpieczeństwo przepływu przez Zatokę Fińską, w ekstremalnym scenariuszu mogłyby nawet zamknąć do niej dostęp dla Rosji – podkreśla Marcin Fronia.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl