Od pół roku Rzeszów reklamuje się nowym hasłem „Made in Rzeszów”, Starachowice od dwóch lat „napędzają rozwój”, a Lędziny „wydobywają potencjał”. Oprócz haseł stawiających na urzekający krajobraz, położenie czy klimat danego miejsca (warto wspomnieć choćby o szczecińskim „Floating Garden” czy Bydgoszczy, gdzie „życie nabiera barw”), polskie miasta coraz częściej zaczynają podkreślać jak ważne stają się dla nich: rozwój i innowacje.

Innowacje w oku włodarzy miast

Włodarze polskich miast i miasteczek zauważają, że rozwój ich regionów napędzają innowacje, bo chcą, aby ich miejscowości kojarzyły się z przyszłością, a tradycje danego miejsca dodają im wyróżników dla ich marek. Przykładem jest choćby właśnie Rzeszów, który zaczął chwalić się swoją tożsamością i tym, że ich dawne, firmy z tradycjami, dziś zdobywają Europę i świat. Podobnie podchodzi do sprawy Zielona Góra, która od lat stawia na promocje poprzez winobrania i na lokalnych przedsiębiorcach buduje swoją rozpoznawalność. Pytanie czy nie jest to podejście zbyt wąskie, ale faktem jest, że miasto zdobyło w ten sposób unikalną rozpoznawalność.

Łódź zaś kreuje się na miejsce (z hasłem „Łódź kreuje”) nawiązujące do historii miasta, w którym dzięki kreatywności, rodził się przemysł. I tu, Łódź faktycznie stara się od lat coraz częściej udowadniać, że jest miastem stawiającym na innowacyjność i technologie (EC1, pojawiające się inkubatory przedsiębiorczości, startupy kreatywne czy projekty rewitalizacji infrastruktury). Ostatnio do grupy miast pragnących łączyć tradycję z rozwojem dołączył też Konin. Zaczął reklamować się sloganem „Tu płynie energia”. Podkreśla, że buduje miasto nowoczesnych technologii, pełne zieleni, przyjazne i żyjące w harmonii z naturą i człowiekiem.

Dlaczego miasta czy regiony chwalą się dobrymi perspektywami życia dla mieszkańców? To proste, im więcej ludzi w danej miejscowości, tym więcej w nim pieniędzy z podatków. I im więcej mieszkańców, tym więcej przedsiębiorstw oraz nieruchomości, a to – już bezpośrednio – wiąże się z środkami finansowymi i bogactwem miejsca, w którym żyjemy: do kasy miasta wpływa więcej środków, głównie z PIT, z CIT i podatku od nieruchomości.

Te zaś – oprócz środków unijnych – są głównymi przychodami polskich miast, z których można czerpać pieniądze na bodźcowanie regionów do rozwoju i budowania ich atrakcyjności w Europie.

Im bardziej konkurencyjne, tym bogatsze

Komisja Europejska co trzy lata publikuje tzw. Indeks Konkurencyjności Regionalnej UE (RCI), w którym analizuje 234 regiony w unijnych krajach pod kątem największej ich zdolności do zapewnienia atrakcyjnych warunków życia i pracy dla firm. Bo to właśnie owa zdolność miast i miasteczek sprawia, że stają się one konkurencyjne, a w konsekwencji bogate.

Gdy zaś dane miejsce staje się zamożne, pojawia się w nim coraz większa liczba przedsiębiorców. Za nimi idą z kolei miejsca pracy, inwestycje kapitałowe i w efekcie rozwój całego otoczenia danej miejscowości. Rozwój ten zachęca później zarówno samorząd, jak i różnorodne instytucje do tworzenia przyjaznych usług dla mieszkańców.

Tak to działało w przypadku właściwie wszystkich stolic Europy. Właściwie w każdym z państw – jak wynika z badania Komisji Europejskiej – stołeczne regiony mają zdecydowaną przewagę nad pozostałymi częściami europejskich państw pod kątem konkurencyjności.

Ale tak też działa to w przypadku nowych regionów, które zaczęły wybijać się gospodarczo na europejskiej mapie, choć z przywileju miasta stołecznego, nie korzystają.

Te najbardziej równomiernie rozwijające się i tym samym najbardziej konkurencyjne w europie – poza regionami stołecznymi – to m.in. holenderskie Utrecht, Holandia Południowa, Brabancja Północna, Flandria Wschodnia, kraj Basków oraz niemieckie regiony: Hamburg, Górna Bawaria, Dusseldorf, Kolonia, Darmstadt i Karlsruhe.

To właśnie z nich mogą czerpać inspiracje polskie województwa, powiaty czy gminy.

W ostatnim badaniu z 2022 roku, spośród regionów w 27 krajach unijnych, te polskie mogły się poszczycić wynikami godnymi pochwały jedynie w obszarze efektywności rynku pracy (tu powyżej 100 punktów oprócz regionu stołecznego, uzyskała cała ściana zachodnia, Wielkopolska, Pomorze, Śląsk i Małopolska), innowacyjności (tu „wybiły się” regiony warszawski i małopolski) i edukacji wyższej (dolnośląskie, śląskie, pomorskie, małopolskie, stołeczne). Niskie notowania (poniżej 100) uzyskaliśmy zaś w niemal wszystkich pozostałych obszarach, które wpływają na konkurencyjność regionów, czyli pod względem rozwoju „instytucji”, „stabilności makroekonomicznej”, „infrastruktury” i „zdrowia” (dobry wynik mieliśmy w ramach subwskaźników, w „edukacji podstawowej” i w „infrastrukturze” – region stołeczny). Ale słabo wypadliśmy także w efektywności i innowacji, czyli m.in. jaką regiony wykazują gotowość technologiczną do rozwoju czy jak rozwija się biznes.

Na konkurencyjność wpływa wiele wskaźników

Analitycy – urbaniści i ekonomiści –podkreślają, że kluczem do budowania konkurencyjności jest równomierny rozwój regionów, a to oznacza konieczność zwracania uwagi na wszystkie aspekty budujące siłę miejsc, a zatem także na dostępność usług publicznych, zaawansowanie biznesowe, dostępność infrastruktury i służby zdrowia. Przykładowo badanie KE sprawdza czy małe i średnie firmy wprowadzają innowacje, ile jest składanych aplikacji patentowych na mieszkańca regionu, ilu mieszkańców jest zatrudnionych w nauce, a także jaka jest dostępność dróg, pociągów i połączeń lotniczych, a nawet to, ilu mieszkańców podejmuje szkolenia w trakcie życia. Liczy się komplementarność czynników, które wpływają na jakość funkcjonowania w danym miejscu. Ta komplementarność staje się prawdziwym rozwojowym kołem zamachowym regionów. To koło zaś prowadzi do budowy miejscowości, które stają się magnesem zarówno dla nowych mieszkańców, jak i turystów.

Jak to robi się w Europie

Można czerpać z siły i tradycji regionu – tak robi np. Karlsruhe, które znane było od lat z centrum badań nad energią jądrową. W ostatnich dekadach wzmocniło zaś swoją siłę, rozwijając, dzięki tej historii, wiele placówek naukowo-badawczych, w tym m.in. Instytut Technologii, najstarszą Niemczech uczelnię techniczną.

Nauka stała się w Karlsruhe wsparciem dla licznie reprezentowanego przemysłu i obecności największych firm takich jak Michelin, Siemens, Pfizer, Physik Instrumente czy rafinerii MIRO.

Jednocześnie to miasto pełne zabytków, żyjące również z turystyki, z najlepszymi w Niemczech wynikami w testach z języka angielskiego. Ale także świetnie dopracowane infrastrukturalnie – system komunikacyjny Karlsruhe jest unikatowy na skalę światową, ponieważ sieć tramwajowa i sieć kolejki miejskiej są połączone ze sobą – tramwaje mogą jeździć po torach kolejowych, a kolejki po torach tramwajowych. W efekcie ze zwykłego przystanku w ścisłym centrum miasta łatwo można dojechać do miejscowości położonych kilkanaście kilometrów od miasta i odwrotnie.

Można też próbować wymyślić się na nowo. Tak też zrobił Utrecht. To miasto, które przez dekady kojarzyło się z hutnictwem, wielkim przemysłem maszynowym i metalowym, a w ostatnich latach postawiło bardziej niż pozostałe miasta regionu, na cyklistów. W efekcie w 2020 r. Utrecht stał się miastem najbardziej przyjaznym rowerzystom na świecie. Miasto od kilkudziesięciu lat gruntownie przebudowywało się, tworząc nie tylko ścieżki rowerowe, osobne pasy ruchu, ale wręcz osobne ulice dostosowane wyłącznie do jazdy na rowerze. Architekci doceniają przede wszystkim zamianę przecinającej miasto autostrady w fosę, która okala miasto.

Zyskiem dla Utrechtu, oprócz przyjazności ekologicznej, było uzyskanie dużej popularności wśród turystów. W mieście tym mamy też szereg placówek badawczych, silnie rozwinięty przemysł medyczny, technologiczny, a jednocześnie umiarkowane ceny i… kilkaset przystanków autobusowych z zielonym dachami, które stały się małymi oazami dla pszczół miodnych i trzmieli. Taki dach każdy z mieszkańców może sobie zbudować z wykorzystaniem miejskiej dotacji.

Całość tworzy zestaw cech, które przyciągają mieszkańców i czynią go atrakcyjnym do mieszkania, studiowania i odwiedzania.

Pomysłów na zbudowanie przewagi konkurencyjnej może być wiele. Ważne, aby nie stawiać tylko na jednego konia, ale wymyślać miasta tak, by jeden jego element (np. infrastruktura) był kołem zamachowym dla kolejnych (np. nowe uczelnie), a te kolejne, by otwierały możliwości rozwoju następnych obszarów (np. przemysł oparty na wiedzy i technologii).

Z badania Komisji Europejskiej wynikają także inne ważne wnioski – w bardziej konkurencyjnych regionach, PKB na mieszkańca jest wyższy. W regionach tych kobiety mają lepsze warunki ramowe, dzięki czemu mogą osiągać lepsze wyniki, a liczba młodych kobiet niekształcących się, niepracujących ani nieszkolących się (tzw. grupa NEET) jest tam niższa. Bardziej konkurencyjne regiony są wreszcie szczególnie atrakcyjne dla niedawnych absolwentów, ponieważ łatwiej jest znaleźć tam pracę.

Również OECD podkreśla, że najbogatsze regiony — te o najwyższym PKB per capita — rozwijają się równomiernie w wielu obszarach. Czerpią bowiem swoją konkurencyjność przede wszystkim z dwóch synergicznych czynników: doskonałej infrastruktury (transportowej, cyfrowej, energetycznej oraz usług publicznych) oraz wysokiego kapitału ludzkiego (dostęp do wykwalifikowanej kadry, edukacji, dynamiki migracji).

Na co regiony muszą stawiać

Powstaje więc pytanie, jak tą komplementarność rozwoju naszych regionów budować w praktyce, i na co regiony powinny stawiać w najbliższym czasie?

Główne postulaty Europejskiego Komitetu Regionów, organu doradczego UE, skupiają się na tym, by europejskie regiony lepiej wykorzystywały transformację przemysłową, wzmacniały usługi publiczne i zwiększały swoją odporność. W świecie naznaczonym napięciami i konkurencją mówi się też o tym, by wejść na nowy poziom i być gotowym na nowy rozdział historii, jakim jest rozszerzenie UE. Ponadto UE zwraca uwagę na fakt, że prawie 100 mln osób (dane za 2023) było zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym, przez co UE nie może ignorować rosnącego zapotrzebowania na skuteczną ochronę socjalną i wysokiej jakości usługi publiczne.

„Bezrobocie długotrwałe, dostęp do mieszkań, zmiany demograficzne i niedobór wykwalifikowanej siły roboczej to niektóre z wyzwań, z którymi zmagają się regiony i miasta i którymi UE musi się zająć” – czytamy w rocznym sprawozdaniu UE „ Stan Regionów i Miast 2024”.

Eksperci unijni zwracają też uwagę na to, że w najbogatszych regionach PKB na mieszkańca jest nawet trzykrotnie wyższe niż w najbiedniejszych regionach niektórych krajów UE. Ta luka gospodarcza ma bezpośredni wpływ na jakość i zakres usług publicznych dostępnych dla obywateli na mniej zamożnych obszarach, co podkreśla z kolei potrzebę ukierunkowanych interwencji mających na celu zapewnienie sprawiedliwego dostępu do wysokiej jakości usług publicznych we wszystkich regionach.

Co prawda UE, zwraca uwagę przede wszystkim na dostępność usług, za które odpowiadają administracje państwowe (np. infrastruktura, zdrowie), ale wiadomo, że jakość miast budują w dużej mierze też usługi prywatne, które czynią dane miejscowości po prostu wygodnymi do życia.

Dobrym przykładem są placówki bankowe, które w ostatnim czasie znikają z wielu mniejszych miast. Tymczasem ich obecność w miastach ma dwojaki wpływ – z jednej strony poza coraz popularniejszym online’owym dostępem do usług – dają klientom wygodny dostęp do pracowników banków. I możliwości omówienia z nimi bardziej skomplikowanych spraw. Z drugiej strony, placówki te pozwalają zatrzymywać w danym regionie ekspertów wyspecjalizowanych w obszarze finansów, bankowości czy technologii.

W 2023 roku na 100 tys. dorosłych mieszkańców przypadało W Polsce średnio 21,8 placówek bankowych. Tymczasem w 2012 roku było ich 34. Najwięcej placówek, jak wynika z danych KNF, utrzymuje dziś PKO Bank Polski – 945 (tyle, ile placówek mają kolejne dwa banki w zestawieniu). Niewątpliwie trudno zaprzeczyć, że placówki PKO Bank Polskiego można znaleźć dziś także w wielu mniejszych miejscowościach.

Takie podejście sprawia, że zapewniona staje się dostępność usług bankowych, także tych skierowanych do zamożnych przedsiębiorców, gdzie dyskrecja i możliwość bezpośredniej rozmowy, są niezwykle przez firmy doceniane.

Problem ten nie dotyczy tylko banków, ale również innych prywatnych usług, takich jak choćby dostęp do poczty, przewozów taksówkarskich czy wyspecjalizowanych sklepów (np. meblarskich, optycznych, motoryzacyjnych itp.).

Jednakże wyzwań związanych z budowaniem konkurencyjnych i równo rozwijających się regionów jest znacznie więcej. UE widzie je w regionach z przewagą starzejącego się społeczeństwa, drenażu mózgów, pustynnieniu i skutkach zmiany klimatu, rosnących współczynnikach obciążenia demograficznego osobami starszymi. Wiele regionów UE wpadło też w „pułapkę niedoboru talentów” z powodu braku wykwalifikowanych pracowników i absolwentów, których obecność mogłaby przeciwdziałać skutkom starzenia się i kurczenia się siły roboczej. Konieczne jest zatem zwiększenie produktywności, innowacyjności i szkolenie personelu.

Przedstawiciele regionów apelują więc o środki i politykę wsparcia w zakresie zwiększenia inwestycji w programy mieszkalnictwa, ułatwiania innowacji w sektorze publicznym, wspierania transgranicznych usług publicznych czy wykorzystania funduszy europejskich na rozwój w obszarze transformacji cyfrowej, zrównoważonej infrastruktury i zatrzymywania talentów.

Jaka czeka nas przyszłość – czy zaczniemy równać do najlepszych?

Czy z tymi wyzwaniami uda się Europie i Polsce uporać?

Postępy są, ale dziś ekspertów cieszy głównie uniezależnienie pieniędzy samorządowych od rządu oraz rosnące środki na inwestycje.

Parę tygodni temu branżowy miesięcznik „Wspólnota” opublikował najnowszy, za rok 2024, ranking analizujący budżety samorządów. To rokroczna publikacja autorstwa prof. Pawła Swianiewicza oraz dr Julity Łukomskiej z Uniwersytetu Warszawskiego. I tak, jeśli chodzi o bogactwo polskich miast, powiatów i gmin, ogólna wielkość dochodów budżetowych wzrosła wyraźnie w porównaniu z rokiem poprzednim we wszystkich kategoriach samorządów, a w przypadku powiatów i województw dochody te były najwyższe od początku poprzedniej kadencji władz samorządowych. To dobrze rokuje. Zmieniona w tym roku ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego może przynieść kolejne pozytywne zmiany.

Dziś sytuacja finansowa miast jest niewątpliwie stabilna i pozwala realizować liczne atrakcyjne przedsięwzięcia.

Inwestycje samorządu Opola, które zajęło drugie po Warszawie miejsce w kategorii miast wojewódzkich, od 2015 r. wyniosły ponad 2,1 mld – i objęły m.in. nowoczesny i jeden z najbardziej ekologicznych w Polsce stadionów piłkarskich – Itaka Arena, a także Centrum Usług Publicznych, tężnię solankową i reprezentacyjny deptak miejski.

Pruszcz Gdański świetnie uporał się z cukrownią, przemysłowym reliktem przeszłości, który dziś staje się także symbolem nowoczesnej rewitalizacji i świadomego łączenia dziedzictwa z przyszłością.

Zbudowana blisko półtora wieku temu, fabryka przetwarzała buraki cukrowe, stanowiąc serce lokalnej gospodarki. Teraz ten imponujący, 19-hektarowy kompleks przemysłowy przeobrazi się w nowoczesne, wielofunkcyjne centrum miejskie z licznymi mieszkaniami, hotelem, miejscem na wydarzenia kulturalne i rekreację.

Być może, w następnym kroku, samorządowcy, zaczną kłaść nacisk także na pozostałe czynniki wzrostu, które podnoszą regionalną konkurencyjność, a więc w zdrowie, edukację, komunikację (w szczególności kolejową), cyfryzację, dostępność usług publicznych, nowe kierunki nauczenia, dostępność szkoleń dla dorosłych czy większą promocję przedsiębiorczości.

Polskie regiony bardzo potrzebują na trudne i niepewne, nadchodzące czasy, nowej mocy. Mocy, która zbuduje naszą odporność i konkurencyjność, na bazie naszego dziedzictwa i silnych stron, które regiony niewątpliwie mają. I mogą się nimi chwalić.

Udział
Exit mobile version