W miniony piątek (tj. 28 marca) nie było niespodzianki w pierwszym ćwierćfinale zestawu „jedynki” z „ósemką” po fazie zasadniczej PlusLigi. JSW Jastrzębski Węgiel uporał się ze Steam Hemarpol Norwidem Częstochowa, wygrywając w trzech setach. Mistrzowie Polski problemy mieli tylko w zamykającej spotkanie partii, rozstrzygając ją ostatecznie na przewagi 26:24. Pierwsze dwie odsłony? Gładko 25:17 i 25:19.
PlusLiga: JSW Jastrzębski Węgiel wyszarpał awans w Częstochowie!
Warto jednak zauważyć, że zarówno podczas ostatniego meczu fazy zasadniczej, jak i premierowego starcia z JSW Jastrzębskim Węglem, w szeregach Norwida zabrakło kluczowej postaci drużyny. Kapitan zespołu Milad Ebadipour walczył z infekcją i dopiero w drugiej odsłonie ćwierćfinału z mistrzem Polski, mógł wspomóc kolegów na boisku.
Jak ważny jest Irańczyk, można było się błyskawicznie przekonać. Częstochowianie wtorkowy mecz zaczęli jak za najlepszych starć, kiedy byli rewelacją PlusLigi. Mocna zagrywka, skuteczność na „wysokiej piłce” i duża presja wywierana nawet na wyżej notowanych rywalach. Ba, dość napisać, że klub z Jastrzębia-Zdroju w fazie zasadniczej przegrał w częstochowskiej hali 2:3. Wtorkowy mecz play-off zaczął za od niespodziewanego 0:2 w setach.
Pierwsza partia zakończyła się wynikiem 25:19. Niemal perfekcyjnie zagrana przez gospodarzy. Mistrzowie rzucili się do odrabiania strat w drugiej odsłonie, osiągając kilkupunktową przewagę. Nawet mając 12:8 czy 22:20, goście nie zdołali jednak dowieźć prowadzenia do mety. Swoje „dołożył” zwłaszcza Anton Brehme. Niemiecki środkowy JSW najpierw dotknął siatki (22:22), następnie strzelił w aut bez bloku (23:22) i podpiął przeciwników pod prąd. Jak to jednak bywa z mistrzami, wiadomo było, że nie powiedzieli oni ostatniego słowa w całym meczu, nawet przy niekorzystnym 0:2 w setach.
Na boisku po stronie JSW pojawił się w połowie drugiego seta Luciano Vicentin. Argentyńczyk zmienił Timothee Carle. Francuz zaliczył gorszy dzień, a jego kolega z pozycji, wręcz przeciwnie, rozruszał drużynę. Świadczyły o tym dwie partie, wygrane 25:18 i 25:20. Choć ta druga, miała swoje „momenty” w kontekście ew. powrotu na prowadzenie gospodarzy. Zrobiło się bowiem 18:19, ale właśnie w takich sytuacjach, wychodzi większe doświadczenie i spokój faworytów. Kilka minut później było już 18:22 na niekorzyść gospodarzy i stało się jasne, że o rozstrzygnięciu zadecyduje tie-break.
To był najlepszy scenariusz z możliwych, patrząc z perspektywy częstochowskich kibiców. Fani Norwida zasłużyli sobie na taki spektakl, tym bardziej mając za rywali tak klasowy zespół. Częstochowianie również udowodnili, że kiedy są w pełnym składzie, potrafią mocno nacisnąć – będąc nową, dobrą energią – w gronie PlusLigi.
Ostatnia partia układała się w scenariuszu punkt za punkt do zmiany stron, czyli ósmego zdobytego punktu. W decydującą fazę tie-breaka goście weszli przy prowadzeniu 10:9, dokładając chwilę później jedenaste oczko – dzięki skutecznemu blokowi – wcześniej wspominanego Brehme. Można przyznać, że to był idealny moment na zrehabilitowanie się na korzyść drużyny.
Przewagi faworyci nie oddali już do końca. Norwidowi należą się brawa za ambitną walkę, a mistrzowie Polski – nie po raz pierwszy udowodnili, jak dużo sportowej jakości mają w swoich szeregach. To było prawdziwe meczycho, jak przystało na play-off jednej z najlepszych siatkarskich lig na świecie.
MVP meczu został wybrany Benjamin Toniutti. Najlepiej punktujący byli, po częstochowskiej stronie Patrik Indra (25), a w drużynie zwycięzców Łukasz Kaczmarek (22).