Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: W tegorocznym Marszu Niepodległości, którego hasłem było: „Jeden naród, silna Polska” poszli nie tylko liderzy Konfederacji, ale prezydent Karol Nawrocki i Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Chciałby pan, aby w kolejnych latach pojawili się też przedstawiciele innych partii i środowisk?
To olbrzymia impreza patriotyczna, w której bierze udział kilkaset tysięcy Polaków. Myślę, że nie wszyscy politycy by się na niej dobrze czuli, zwłaszcza lewicowi czy liberalni, bądź tacy, którzy po prostu są za zmniejszeniem poziomu suwerenności Polski.
Janusz Korwin-Mikke też twierdził, że źle by się na niej czuł, dlatego, że jest „socjalistyczna i masowa”, a nie antysytemowa, jak dawniej, dlatego zadeklarował w rozmowie z „Wprost”, że się na nią nie wybiera. Ostatecznie pojawił się w tłumie. Jak pan tę zmienność rozumie?
Moja córka jechała z nim jednym pociągiem z Józefowa na Marsz i widziała, jaką to dla niego było atrakcją. Janusz uwielbia robić sobie zdjęcia z ludźmi, kocha atencję, dlatego się nie dziwię, że zmienił zdanie.
My to nazywamy korwinizmem, czyli bardzo specyficznym zakrzywieniem rzeczywistości. Robi po swojemu, zmienia zdanie i wiele razy mu się to zdarzało.
Były polityk PiS i szef Gabinetu Prezydenta Andrzeja Dudy, Marcin Mastalerek stwierdził w Polsat News, że Jarosław Kaczyński pasuje do marszu niepodległości jak pięść do nosa. Podpisałby się pan pod tymi słowami?
Marcin Mastalerek trafnie to ujął. Jarosław Kaczyński próbował walczyć z Marszem Niepodległości, później udawać, że go nie ma, chciał też go przejąć, ale żadna z tych taktyk się nie udała. Postanowił więc w nim uczestniczyć, bo bardzo wielu jego, zwłaszcza byłych, wyborców tam się pojawia.
Jacek Kurski uważa, że nikt w polskiej polityce nie ma większego tytułu do świętowania niepodległości niż prezes PiS, bo to on doprowadził do „błyskotliwego” zwycięstwa Karola Nawrockiego, co „uchroniło Polskę przed domknięciem systemu”.
Wielu uczestników marszu niepodległości uważa, że opresyjne były rządy Prawa i Sprawiedliwości. To za czasów premiera Mateusza Morawieckiego odnotowano 200 tys. nadmiarowych zgonów podczas pandemii, gdy w sposób absurdalny zamykano gospodarkę i zamykano obywateli. To PiS wprowadzał nowe podatki.


