-
Kondory to największe drapieżne ptaki na świecie, których pochodzenie wciąż budzi dyskusje wśród naukowców.
-
Kondor kalifornijski był na skraju wyginięcia, jednak dzięki programowi reintrodukcji liczba osobników zaczęła wzrastać.
-
Najnowsze nagranie młodego kondora pokazuje postępy w ochronie gatunku i możliwości współczesnej technologii obserwacyjnej.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Kondory to największe drapieżne ptaki, jakie istnieją na Ziemi. Nie zalicza się ich do szponiastych, tak jak orłów, bielików czy kań. Wyodrębniono je do osobnego rzędu i do dzisiaj naukowcy spierają się, jakie jest właściwie pochodzenie i pokrewieństwo tych ptaków. Może się okazać, że bynajmniej nie są krewnymi orłów czy jastrzębi, ale może bocianów?
W Ameryce odgrywają bardzo ważną rolę powietrznych mięsożerców, a zwłaszcza padlinożerców. Do kondorów zalicza się wszechobecne w obu Amerykach sępniki, zwane też urubu. Do nich należy oczywiście kondor wielki, symbol Andów, a także mieszkający w tropikalnych lasach kondor królewski. No i wreszcie najrzadszy z nich wszystkich – kondor kalifornijski.
Kondor kalifornijski pod koniec zeszłego stulecia stał się wręcz symbolem zawracania wymierających gatunków znad krawędzi przepaści. To ptak blisko spokrewniony z kondorami wielkimi krążącymi nad kanionem Colca w Peru. Nie należy ich jednak mylić. Kondor wielki przebija go rozmiarami i chociaż też jest rzadki, to nie ma porównania z liczebnością kondora kalifornijskiego.
Kondory kalifornijskie niemal wymarły w USA i Meksyku
Te majestatyczne ptaki niegdyś szybowały nad górami i skałami zachodnich Stanów Zjednoczonych czy pustyń Meksyku, ale kłusownictwo, podrzucanie im trutek, środki chemiczne stosowane w rolnictwie, wreszcie zwłaszcza zatrucie ołowiem doprowadziły niemal do ich zagłady.
Na koniec lat osiemdziesiątych liczba ptaków spadła do 27 i wówczas, w 1987 r. zapadła decyzja o wyłapaniu ich i przesunięciu do ratunkowej hodowli w niewoli. Tak, aby za jakiś czas znów przywrócić je przyrodzie Ameryki Północnej, gdzie występowały. Ten proces trwa, ale wisi na cienkim włosku.
Zagrożenia dla kondora kalifornijskiego bowiem nie zniknęły. Nie tak dawno informowaliśmy w Zielonej Interii, że zatrucie ołowiem, także tym z broni myśliwskiej, wciąż jest poważnym problemem w ratowaniu i przetrwaniu ptaków. I podawaliśmy przykład pisklęcia o imieniu 1K, które było tysięcznym młodym kondorem kalifornijskim wyklutym w niewoli.
Pożyło krótko, a sekcja wykryła zatrucie ołowiem. Wiele piskląt pada też z powodu karmienia je przez rodziców pokarmem z dodatkiem śmieci, plastiku czy szkodliwych związków chemicznych. A jakby tego było mało, w 2023 r. ptasia grypa zdziesiątkowała ptaki. Zabiła kilkadziesiąt z nich. Od lutego zeszłego roku kondorom podrzuca się szczepionkę na tę chorobę.
Ratowanie kondora kalifornijskiego to trudna sprawa, ale są postępy. W 2003 r. pierwsze pisklę z reintrodukowanej rodziny opuściło gniazdo na wolności. Przełom nastąpił w 2015 r., kiedy na wolności wykluło się więcej kondorów niż zginęło. Z nieco ponad 20 ptaków w latach osiemdziesiątych doszliśmy do kilkuset.
Na filmie udostępnionym na YouTube przez Cornell Lab Bird Cams widać, jak młody kondor kalifornijski skacze po skałach, a następnie pewnie wzbija się w powietrze, trzepocząc skrzydłami.
Nagranie zostało zarejestrowane przez kamerę California Condor Cam, która pozwala na obserwację bardzo rozległych terenów zamieszkiwanych przez ptaki. Jeden kondor ma ogromny areał łowiecki, więc odpowiednia kamera i odpowiednio umieszczona to podstawa, byśmy mogli w ogóle znaleźć zwierzę na pustkowiu. Udało się, a film pokazuje, że reintrodukowane kondory radzą sobie i czynią postępy w swym młodym życiu.
Naukowcy są zachwyceni, bowiem nagranie pokazuje kondora kalifornijskiego w takim środowisku i takich okolicznościach, jakie sobie wyobrażamy. Jest dowodem na to, że jeśli ptaki nie będą niepokojone, zabijane, trute ołowiem i śmieciami, odrodzą się. Zarazem to przykład na to, że nowoczesny sprzęt pozwala nam na coraz lepsze obserwacje ptaków.



