W kontekście nieobecności Huberta Hurkacza, podczas wielkoszlemowego turnieju na trawie w Londynie, wydawało się, że tegoroczny Wimbledon będzie wyjątkowo smutny dla polskiego, męskiego tenisa. „Hubi” wielokrotnie udowadniał, że akurat w realiach gry na kortach trawiastych, czuje się bardzo dobrze. Wrocławianin zaliczył choćby swój najlepszy rezultat w karierze w Wielkim Szlemie, w 2021 roku właśnie w Londynie dochodząc do półfinału imprezy.

Wtedy Hurkacz w ćwierćfinale odprawił z kwitkiem… swojego idola, Rogera Federera. Dla Szwajcara było to smutne pożegnanie ze swoim ukochanym turniejem i wyjątkową, brytyjską publicznością. Wydawało się, że jeden król właśnie umarł, a jego następca być może właśnie narodził się po drugiej stronie siatki.

Kamil Majchrzak wyszedł z cienia Huberta Hurkacza

Losy Hurkacza potoczyły się jednak inaczej i wydaje się, że mający obecnie 28 lat wrocławianin, właśnie za sprawą Wimbledonu, po wielkim sukcesie, stanął nad przepaścią. Kariera „Hubiego” obrała bowiem dużo gorszy, kontuzjogenny charakter, a to za sprawą urazu, którego Polak doznał podczas upadku na wimbledońską trawę. To miało miejsce w 2024 roku. Hurkacz wycofał się z turnieju, jak się okazało, Polakowi przepadły również m.in. igrzyska olimpijskie, a problemy tak właściwie „Hubi” na do teraz. Nieprzypadkowo zabrakło go na liście czynnych uczestników zmagań w Londynie. Kiedy jedni grają i walczą o swoje marzenia, Hurkacz zaliczył zabieg artroskopii kolana.

W cieniu tenisisty z Wrocławia swoją solidną, konsekwentną pracę wykonywał, wykonuje i zapewne wykonywać będzie jeszcze przez kolejne lata, Kamil Majchrzak. Człowiek, który w przyszłym roku skończy równo 30 lat. Pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego tenisista to zupełnie inny, pod względem tenisowej charakterystyki, zawodnik od „Hubiego”. To nie mocny serwis, czy tężyzna fizyczna, odgrywają decydujące role. Konsekwencja, zmysł do wykorzystywania całej przestrzeni kortu. Wreszcie spryt Polaka, na którego grę – o ile nie popełnia błędów – patrzy się z dużą przyjemnością.

W 2013 roku Majchrzak odniósł duży sukces w postaci zwycięstwa w juniorskim US Open. To był wówczas debel, ale z pewnością pokazujący, że Polak ma spory potencjał. W 2022 roku Majchrzak w rankingu ATP dojechał do najwyższego dotychczas miejsca w karierze, osiągając pozycję numer 75. To była dokładnie końcówka kwietnia. Dosyć podobnie wyglądała sytuacja rankingowa Polaka w styczniu 2023, kiedy był 77. tenisistą zestawienia ATP. W tym samym roku, w październiku, nastąpiło jednak załamanie. Dokładnie 16.10.2023 Majchrzak wylądował na… 382. miejscu światowej listy. A później było już tylko gorzej, łącznie z koniecznością rozpoczęcia swojej kariery od początku.

Walka o dobre imię i ranking ATP. Podobny przypadek Świątek i Sinnera

Dlaczego tak się stało? To efekt pozytywnego wyniku antydopingowego. Polak pod koniec 2022 roku został zdyskwalifikowany na cztery lata. Majchrzak długo walczył o oczyszczenie się, z zarzutów tłumacząc to zanieczyszczonymi suplementami. Ostatecznie wraz z końcem 2023 roku zakończyła się jego kilkunastomiesięczna (!) dyskwalifikacja. Uznano, że polski zawodnik zupełnie nieświadomie przyjął zakazaną substancję, doszło do fatalnego w skutkach wprowadzenia tenisisty w błąd. Feralnym produktem okazał się… izotoniczny suplement dodawany do wody.

Polak utracił jednak swój ranking, który tak mozolnie budował przez całą karierę. Sytuację Majchrzaka i dopingową „wpadkę”, która tak naprawdę była absurdalnym, niezamierzonym przez zawodnika niefartem, można porównać do tego, co stało się z Jannikiem Sinnerem. Różnica była jednak taka, że Włoch – jako lider rankingu ATP – został potraktowany w zupełnie inny sposób od Polaka. Majchrzak nie mógł nawet wejść na kort w ramach treningu, o czym zresztą opowiedział w jednym ze wpisów w mediach społecznościowych. Racjonalnie przedstawiając… nieracjonalną niekonsekwencję ze strony tenisowych/antydopingowych władz.

„Kilka godzin przed meczem dotarły do mnie najnowsze wieści z tenisowego świata. Są one dla mnie szokujące i wyjątkowo dotkliwe. Nie zagłębiałem się w szczegóły dla własnego zdrowia i komfortu psychicznego jednak fakt, że ja przez większość czasu trwania mojej sprawy nawet nie mogłem postawić nogi na nieprywatnym korcie… a wychodzi na to, że inni mogą normalnie grać i spełniać marzenia w tej samej sytuacji, nie daje mi spokoju. Jestem zdruzgotany i zszokowany. Ale tak jak wspominałem, może nie mam racji. Poza tym kogo obchodzi to, co ja myślę, chłopak spoza czołówki” – pisał Polak w sierpniu 2024 roku.

Dwa miesiące wcześniej polski tenisista został oczyszczony z zarzutów, a jego kara z czterech lat została zmniejszona do 13 miesięcy. Uznano, że Polak przyjmował zakazaną substancję nieświadomie.

„Po długiej nieobecności chciałbym opowiedzieć swoją historię […] Zawsze byłem i jestem uczciwym człowiekiem. Sprzeciwiam się każdej formie oszustwa w celu osiągania korzyści […] Po prawie dwóch miesiącach dostałem dokładne wyniki badań, które potwierdziły, że wszystkie wykryte substancje zostały znalezione w jednym konkretnym produkcie. Mowa o rozpuszczalnym w wodzie izotonicznym suplemencie, który zacząłem pić regularnie po konsultacji z dietetykiem od końca września 2022 aż do momentu, gdy dowiedziałem się o pozytywnych testach antydopingowych” – podkreślał Majchrzak.

Co tu kryć, z podobnymi absurdami musiała się również mierzyć Iga Świątek, która została zamieszana w dopingową historię w drugiej części sezonu 2024. Ostatecznie skończyło się na jednomiesięcznej dyskwalifikacji, a rozbiło się o zanieczyszczoną partię melatoniny, regularnie przyjmowanej przez Polkę.

Wimbledon 2025: Polak walczy o marzenia. Novak Djoković również

Wspomniane przypadki Sinnera czy Świątek różnią się jednak tym, w kontekście Majchrzaka, że tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego – musiał startować rankingowo od zera. W styczniu 2024 roku Majchrzak był w rankingu ATP tenisistą z numerem 944. Nie poddał się jednak i konsekwentnie, krok po kroku, odbudował zarówno swoje dobre imię, jak i rankingową pozycję. Zupełnie tak jak na korcie, nie poddając się, nawet jeśli po drugiej stronie siatki było bardziej znane, głośniejsze nazwisko.

Idealnym przykładem może być początek Wimbledonu 2025 w wykonaniu Majchrzaka. Polak w losowaniu trafił na… byłego finalistę imprezy, Matteo Berrettiniego. Co więcej, Włoch zagrał w najważniejszym meczu na Wimbledonie w 2021 roku, eliminując w półfinale – jakżeby inaczej – Huberta Hurkacza. Majchrzak wziął jednak rewanż za swojego rodaka, eliminując włoskiego rywala, a następnie poprawiając wygraną w II rundzie, żeby znaleźć się wśród 32. najlepszych tenisistów tego legendarnego turnieju.

Idolem Majchrzaka jest Novak Djoković. Kto wie, może dla obu panów Wimbledon 2025 będzie wyjątkowy. Tzn. dla Polaka już jest, bo wejście do III rundy turnieju wielkoszlemowego, to wyrównanie najlepszego rezultatu w karierze w zmaganiach z tej najwyższej, tenisowej półki. Djoković poluje za to na 25 tytuł Wielkiego Szlema w kolekcji, który ostatecznie zakończyłby dyskusje na temat, kto jest tenisistą wszech czasów. Bo co tu kryć, Serb zamknąłby usta wszystkim, na czele ze swoimi krytykami.

Kamil Majchrzak zasługuje za to na najwyższe uznanie. Niezależnie od tego, co się wydarzy w Londynie, czy dalszej części sezonu. Hart ducha godny wielkiego mistrza.

Udział
Exit mobile version