Pół roku temu dyskutowaliśmy z moim znajomym mieszkającym w zachodniej Kanadzie o sytuacji w Europie. Dużo rozmawialiśmy o Ukrainie, Putinie chcącym odbudować sowieckie imperium. W pewnym momencie mój znajomy stwierdził:

– Geograficzne położenie Polski nigdy nie było łatwe. Teraz gdy jest wojna w Ukrainie, bardzo doceniam to, kto jest obok nas – Kanadyjczyków. Przynajmniej nie musimy się martwić, że nasz sąsiad stanie się naszym wrogiem.

Takie myślenie to już dla wielu przeszłość. W sieci coraz więcej jest wpisów Kanadyjczyków dyskutujących, jak poważne jest zagrożenie ze strony USA, i coraz częściej pada słowo – inwazja.

Jeszcze jako prezydent elekt Donald Trump, na jednej z konferencji prasowych urządzonych w jego posiadłości na Florydzie, stwierdził, że gdyby pozbyć się tej sztucznie wyznaczanej linii (linii granicznej między USA a Kanadą – przyp. aut.), to byłoby to świetne rozwiązanie dla Ottawy, zarówno z punktu widzenia gospodarczego, jak i militarnego.

Nie ta wypowiedź była najbardziej komentowana po konferencji prasowej – wszyscy wtedy zdumieli się, gdy padły słowa o tym, że Donald Trump nie wyklucza użycia wojska, by przejąć Kanał Panamski i Grenlandię – ale okazuje się teraz, że wypowiedziane wtedy słowa o sztucznej linii były czymś więcej niż tylko kolejnym dziwnym stwierdzeniem amerykańskiego prezydenta.

Już jako 47. prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, jak donosi „The New York Times”, na początku lutego rozmawiał z premierem Kanady Justinem Trudeau i to podczas tej rozmowy miał stwierdzić, że nie uważa, aby traktat z 1908 roku dotyczący granicy między Kanadą a USA był ważny i że linię graniczną należy skorygować. Trump ma także zastrzeżenia co do porozumień w sprawie podziału wód granicznych.

Kurk Dorsey z Uniwersytetu New Hampshire, specjalizujący się w polityce zagranicznej USA, dla „National Post” stwierdził:

– Celem tego traktatu było zapewnienie, że nie będzie już więcej żadnych kłótni dotyczących granicy, sprzeczek o jakiś mały kawałek ziemi, które od czasu do czasu się pojawiały. Nie jest wcale przesadą stwierdzenie, że wymuszenie zmiany granicy byłoby aktem wojny.

Kanadyjczycy czują się zagrożeni i w USA nie widzą już przyjaciela. Zaledwie 34 proc. Kanadyjczyków ma teraz dobre zdanie o sąsiadach z południa. Z innego badania wynika, że 38 proc. Kanadyjczyków uważa, że ich rząd powinien traktować USA jako zagrożenie, a 13 proc. jako wroga. Łącznie ponad 50 proc.  pytanych widzi w Stanach Zjednoczonych kraj, który z przyjaciela stał się poważnym problemem dla bezpieczeństwa Kanady.

Wojna już się zaczęła… wojna handlowa

– Dotujemy Kanadę rocznie 200 miliardami dolarów, bo taki jest deficyt w handlu (w 2024 deficyt USA w handlu z Kanadą wyniósł 70,6 miliarda dolarów – przyp. aut.), a ich gospodarka istnieje tylko dzięki nam – pomstuje regularnie Donald Trump.

Nie chronią granicy i do USA przemycany jest fentanyl (w 2024 roku fentanyl przeszmuglowany z Kanady do USA stanowił zaledwie 0,2 proc. fentanylu, który skonfiskowały amerykańskie służby graniczne) – dodaje gospodarz Białego Domu. Litanii żali Donalda Trumpa wobec Kanady nie ma końca, a te zarzuty powtarzane są przez niego niemal za każdym razem, gdy pojawia się jakikolwiek temat związany z Kanadą.

Zawsze jest też groźba nałożenia na Kanadę wysokich ceł. Groźba już dwa razy spełniona. Na początku lutego Donald Trump na produkty z północy nałożył 25 proc. cła, ale po dwóch dniach zawiesił je na miesiąc. W tym czasie Kanadyjczycy ogłosili uszczelnienie granicy, czego domagał się Waszyngton.

To nie wystarczało i po miesiącu, 4 marca, prezydent USA ogłosił, że cła wracają, po czym po kilku dniach ponownie zawiesił je na miesiąc, ale zaraz po tej decyzji pojawił się kolejny pomysł Donalda Trumpa – tym razem 250 proc. cła na produkty mleczne z Kanady.

– Kanadyjskie władze na każdym szczeblu obserwują z konsternacją i zadziwieniem chaotyczne przekazy napływające od administracji USA. (…) Nie wiemy, co nasi amerykańscy sąsiedzi zrobią, albo jaką będą opowiadać historię, ale jesteśmy gotowi. Jesteśmy zjednoczeni i silni w obliczu niespotykanego naruszenia naszych dotychczas wyśmienitych relacji i uderzenia w naszą suwerenność. Nie ustąpimy – zapewniał kilka dni temu minister pracy Kanady, Steve Mackinnon.

Kanadyjczycy zapowiedzieli cła na amerykańskie towary. Ze sklepów zaczęły znikać amerykańskie produkty. W sieci mnóstwo jest nagrań, na których widać, jak ze sklepowych półek zdejmowany jest alkohol z USA. Premier prowincji Alberta, Danielle Smith, ogłosiła kampanię na rzecz promowania kanadyjskich produktów. Mają one być dokładnie oznaczane, tak aby robiący zakupy wiedzieli, skąd pochodzi to, co kupują.

Premier Justin Trudeau (w niedzielę wybrano nowego premiera, został nim Mark Carney – red.) mówił wprost, że powody ceł podawane przez Biały Dom są wydumane i nieprawdziwe, że cła są potrzebne Trumpowi do politycznej rozgrywki.

– To, czego on chce, to całkowite zniszczenie kanadyjskiej gospodarki, bo w ten sposób będzie łatwiej nas zaanektować. Ale to się nigdy nie stanie. Nigdy nie będziemy 51. stanem – tłumaczył Trudeau.

W ostatnim sondażu badającym nastroje Kanadyjczyków w kontekście pomysłów amerykańskiego prezydenta aż 85 proc. odpowiedziało, że żadnego 51. stanu nie będzie. Połączenia z USA chce tylko 9 proc. Kanadyjczyków.

Kanady nie oddamy. O nasz kraj, bez względu na to jak będzie nam ciężko, będziemy walczyć. Razem przetrwamy inflację, wyższe bezrobocie, gospodarcze problemy – mówi Zofia Mejias, Polka mieszkająca od 30 lat pod Toronto. – Kanadyjczycy żartują, że gdyby zostali 51. stanem, to musieliby z Kanady wyjechać, bo nie chcą stać się obywatelami USA – dodaje Zofia. A kiedy dopytuję ją, czy jednak nie chciałaby mieć amerykańskiego paszportu, który według Donalda Trumpa jest obiektem pożądania każdego na świecie, to Zofia Mejias szybko i zdecydowanie odpowiada: Nie, nigdy.

Donald Trump z uporem nazywa Justina Trudeau gubernatorem Trudeau i twierdzi, że Kanada wcześniej czy później stanie się częścią USA, że dzięki temu nie będzie musiała płacić ceł i będzie miała wreszcie silną armię. Zdolności obronne Kanady zresztą Donald Trump też chce osłabić.

Według informacji „The New York Post” prezydent USA zastanawia się nad wyrzuceniem Kanady z Sojuszu Pięciorga Oczu, do którego oprócz USA i Kanady należą jeszcze: Wielka Brytania, Australia i Nowa Zelandia. To grupa państw, które bardzo blisko współpracują w sferze wywiadu i dzielą się danymi wywiadowczymi.

Donald Trump ma także zastanawiać się nad współpracą wojskową z Kanadą w ramach NORAD (Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej), które powstało w 1958 roku. Głównym zadaniem dwunarodowego NORAD jest ochrona północnoamerykańskiej przestrzeni powietrznej. Dowódcę NORAD mianuje prezydent USA wraz z premierem Kanady.

Donald Trump, atakując tak zaciekle i wytrwale Kanadę, na pewno osiągnął dwa cele, choć zapewne do nich nie dążył. Po pierwsze, w błyskawicznym tempie zniszczył doskonałe relacje USA-Kanada, a po drugie, obudził drzemiące w Kanadyjczykach pokłady dumy narodowej.

Sami Kanadyjczycy przyznają, że nigdy tak wielu z nich nie wywieszało flag, nigdy tak bardzo nie chcieli podkreślić miłości do swojego kraju, nigdy do tej pory nie bucze­li, gdy na meczach USA-Kanada grany był amerykański hymn i nigdy też kawiarnie zamiast Americano nie serwowały Canadiano… a teraz tak się dzieje. Kanadyjczycy, jak twierdzą niektórzy komentatorzy, właśnie odkrywają swoją wersję nacjonalizmu.

Historii o wcieleniu do USA i nieustannego balansowania na progu wojny handlowej Kanadyjczycy mają dosyć. Są wściekli (55 proc.), czują się zdradzeni (37 proc.) i nie zamierzają już być tradycyjnie mili i sympatyczni. Dla swoich niedawnych przyjaciół z południa mają wiadomość:

Nie mylcie naszej uprzejmości ze słabością. Kanady nie oddamy.

W relacjach Waszyngton-Ottawa miło już było.

Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version